Mniejsze zło

Joe Biden wybrał na swoją kandydatkę na wiceprezydenta USA czarnoskórą senatorkę Kamalę Harris. Czy to wystarczy, aby Afroamerykanie uwierzyli, że polityk Partii Demokratycznej wyciągnie ich z biedy i zwalczy rasizm?
z San Diego (USA)

17.08.2020

Czyta się kilka minut

Joe Biden i Kamala Harris podczas wystąpienia wyborczego w mieście Wilmington w stanie Delaware, 12 sierpnia 2020 r. / CAROLYN KASTER / AP / EAST NEWS
Joe Biden i Kamala Harris podczas wystąpienia wyborczego w mieście Wilmington w stanie Delaware, 12 sierpnia 2020 r. / CAROLYN KASTER / AP / EAST NEWS

Jamarcus Dove-Simmons ma 18 lat i ponad 10 tys. obserwujących na Twitterze. W jednym z tweetów pisze, że jest za ochroną życia, dostępem do broni palnej i nie wstydzi się tego, że popiera Donalda Trumpa. Nastolatek z 40-tysięcznego miasta Spartanburg w Karolinie Południowej ma już mocno sprecyzowane poglądy. Podobnie jak plany na przyszłość: najpierw służba w siłach powietrznych USA, potem studia i kariera w polityce.

Dla Jamarcusa, czarnoskórego syna nauczycielki z biednej dzielnicy Spartanburga, taki scenariusz życiowy to być może jedyna szansa na społeczny awans.

W politykę nastolatek włączył się zresztą już teraz: zaangażował się w kampanię Donalda Trumpa i wspiera w internecie jego reelekcję.

Jak może głosować czarnoskóry

Z Jamarcusem rozmawiam tuż po pogrzebie Johna Lewisa – kongresmena i legendarnego działacza ruchu na rzecz równouprawnienia czarnoskórych [o Lewisie patrz tekst w dziale Wiara w tym numerze – red.]. Podczas uroczystości pożegnalnych w Atlancie przemawiało trzech byłych prezydentów USA: Bill Clinton, George W. Bush i Barack Obama. Ten ostatni skrytykował wówczas Trumpa za jego reakcję na demonstracje po śmierci George’a Floyda, uduszonego przez policjanta.

Przypomnijmy, że prezydent USA straszył użyciem wojska na ulicach, a uczestników demonstracji – protestujących pod hasłem „Black Lives Matter” („Czarne życie się liczy”) – nazywał „bandytami”. W Stanach wrzało też pod koniec lipca, gdy Trump wysłał funkcjonariuszy federalnych do Portland w stanie Oregon. W trakcie antyrasistowskich demonstracji doszło tam do starć, funkcjonariusze używali gazu łzawiącego i pałek.

Pytam Jamarcusa, czy podoba mu się, że Trump twardą ręką chciałby zaprowadzać porządek w protestujących miastach. W końcu chłopak należy do młodego pokolenia Afroamerykanów, które po śmierci Floyda tłumnie wyszło na ulice.

– Całym sercem wspieram ruch „Black Lives Matter”! Ale nie może tak być, że przy okazji jacyś zadymiarze rzucają w policję kamieniami i demolują sklepy! – Jamarcus unosi się, zaczyna krzyczeć. – Gdy kilka lat temu doszło do podobnych zamieszek w Baltimore i Ferguson, Obama też mówił o „bandytach”! Tylko że wtedy mówił to polityki Partii Demokratycznej, a nie Republikanin. A ja cenię Trumpa za to, że nie dba o polityczną poprawność i nazywa sprawy po imieniu.

– Mam tego dość, że Partia Demokratyczna stara się nam wmówić, że jeśli jej nie wspieramy, to nie jesteśmy prawdziwymi Afroamerykanami – dodaje Jamarcus, odnosząc się do wypowiedzi Joego Bidena, która wywołała sporo kontrowersji. W rozmowie z czarnoskórym dziennikarzem rywal Trumpa w wyborach prezydenckich rzucił: „Jeśli masz problem, by zdecydować, czy jesteś za mną czy za Trumpem, to znaczy, że nie jesteś czarny”.

– Takie słowa są oburzające – uważa 18-latek, który w tym roku po raz pierwszy będzie głosować w wyborach prezydenckich. – Żaden biały i stary polityk nie będzie mi mówił, kogo mam wspierać! – znów się unosi, nawiązując do wieku Bidena (77 lat).


Czytaj także: W roku, w którym Ameryka kipi od protestów przeciw rasizmowi, odeszli dwaj wielcy przywódcy ruchu na rzecz praw obywatelskich.


 

Jamarcus uważa, że choć Afroamerykanie faktycznie zwykle głosują na Demokratów, to prawie nic z tego nie mają: – W czarnych dzielnicach wciąż mamy problem z przestępczością, biedą i bezdomnością. Skoro ludzie chcą zmiany, to czemu dalej popierają Partię Demokratyczną? Powinni spróbować czegoś nowego! To dzięki temu, że wspieram prezydenta, osiągnąłem już sukces. Jestem znany w mediach społecznościowych, byłem z wizytą w Białym Domu. Dla innych czarnoskórych to nieosiągalne.

Żelazny elektorat

Jamarcus Dove-Simmons należy do garstki Afroamerykanów, którzy deklarują poparcie dla Trumpa. Gdy w 2016 r. nowojorski biznesmen ubiegał się o urząd prezydenta, zaufało mu 8 proc. czarnoskórych wyborców. Jego przekaz do nich był wtedy prosty: przekonywał, że głosując na Republikanina, nie mają nic do stracenia. Część konserwatywnych Afroamerykanów zapewne dała się też porwać antyaborcyjnej retoryce Trumpa, który obiecywał, że zmieni kształt wymiaru sprawiedliwości, mianując sędziów znanych z poglądów pro-life.

Choć ponad 80 proc. Afroamerykanów uważa Trumpa za rasistę, ten idzie w zaparte i w swojej walce o reelekcję wyciąga do nich rękę. Zanim Ameryka pogrążyła się w kryzysie wywołanym pandemią, sztabowcy prezydenta otworzyli biura w dzielnicach czarnoskórych w Wisconsin, Georgii, Michigan, Pensylwanii, Karolinie Północnej i na Florydzie. Podczas wieców Trump mówił o rekordowo niskim bezrobociu wśród Afroamerykanów i chwalił się, że za jego rządów inwestuje się w zamieszkanych przez nich dzielnicach.

Chodzi o projekt specjalnych stref ekonomicznych, które przynajmniej w teorii mają pomóc w tworzeniu miejsc pracy i rozbudowie infrastruktury. Takie strefy powstały m.in. w Spartanburgu. Jamarcus twierdzi, że dzięki dodatkowemu zastrzykowi pieniędzy w jego mieście zbudowano supermarket, szkołę i cztery parki.

Jednak Trump może obiecywać złote góry, a Afroamerykanie i tak pozostaną żelaznym elektoratem Partii Demokratycznej. Już nieraz pomogli wprowadzić kandydata tej partii do Białego Domu. Tak było również w latach 2008 i 2012, gdy ruszyli tłumnie do urn i głosowali na Obamę.

Ich wsparcie okazało się kluczowe także w tegorocznych prawyborach w Partii Demokratycznej. Biden prawie żegnał się już z wyścigiem, gdy nieoczekiwanie wygrał w Karolinie Południowej, zamieszkanej przez liczną społeczność Afroamerykanów. Potem zadziałał efekt domina: podczas głosowania w tzw. superwtorek – gdy jednego dnia następuje kumulacja prawyborów w wielu stanach – zmiażdżył swego rywala Berniego Sandersa i wysunął się na prowadzenie.

Bidena, który partyjną nominację ma już w kieszeni, popiera 92 proc. czarnoskórych wyborców. Ale to nie znaczy, że wszyscy go uwielbiają. Z sondażu dziennika „Washington Post” i ośrodka Ipsos wynika, że połowa czarnoskórych wyborców poprze go tylko dlatego, że nie chce kolejnej kadencji Trumpa.

Sondaże sugerują dziś, że Biden ma spore szanse na pokonanie rywala. Według uśrednionego wyniku sondaży, wyliczonego przez portal RealClearPolitics, Demokrata ma przewagę co najmniej pięciu punktów procentowych w takich kluczowych stanach jak Floryda, Michigan, Wisconsin i Pensylwania.

Całe życie na Demokratów

Na niecałe trzy miesiące przed głosowaniem pytam czarnoskórych wyborców, co sądzą o kandydaturze Bidena.

Dorothy Weaver, emerytowana nauczycielka z Mobile w Alabamie: – On nie jest kandydatem idealnym, ale cieszę się, że wybrał na swoją wiceprezydentkę Kamalę Harris. Była moją faworytką w prawyborach Partii Demokratycznej. Żałowałam, że odpadła tak szybko i nie mogłam na nią głosować w superwtorek.

Od 1980 r. Dorothy nie opuściła żadnych wyborów prezydenckich: – Przez całe życie głosuję na Demokratów. Nie rozumiem tych, którzy choćby rozważali poparcie dla Republikanina, a już tym bardziej dla Trumpa. Jego reakcja na protesty po śmierci Floyda to zupełna porażka. Zamiast odnieść się do problemu rasizmu, nazwał demonstrujących „bandytami”! Nie sądzę, żeby ten człowiek miał jakikolwiek szacunek dla czarnoskórych.

Dorothy uważa, że Republikanie wyciągają do nich rękę tylko przed wyborami: – Gdy Obama startował w 2008 r., do naszego kościoła przychodzili ludzie z ruchu pro-life i zachęcali do głosowania na republikańskiego kandydata. Wiesz, co mówili? Że wspierana przez liberałów organizacja Planned Parent- hood [oferuje zabiegi usuwania ciąży – red.] powstała po to, by zmniejszyć liczbę urodzeń wśród czarnoskórych! – krzyczy 60-latka, odnosząc się do kontrowersji wokół Margaret Sanger, założycielki organizacji i aktywistki propagującej antykoncepcję. Zwolennicy ruchu pro-life twierdzą, że jej antykoncepcyjna krucjata wśród Afroamerykanów miała podłoże rasistowskie.

– Dla mnie to są brednie – dodaje Dorothy. – Szanuję to, że ktoś ma konserwatywne poglądy. Ale sam fakt, że jakiś polityk jest za obroną życia, nie czyni z niego dobrego kandydata na prezydenta. Najważniejsze są kompetencje do rządzenia krajem. A takie miał Obama i takie ma Biden. Przecież Joe nie zostałby wiceprezydentem, gdyby prezydent Obama miał wątpliwości co do jego kwalifikacji.

Nauczycielka dodaje, że jeśli Biden wygra, to bardzo chciałaby, aby obniżył koszty ubezpieczeń zdrowotnych i podwyższył federalną płacę minimalną: – Wiesz, że u nas w Alabamie najbiedniejsi zarabiają tylko 7,25 dolara za godzinę? Przecież przy takich zarobkach nie można się utrzymać. Spójrzmy na mojego 41-letniego syna. Jest kierowcą, rozwozi towary po sklepach. Choć pracuje na cały etat, musi dorabiać w weekend jako kurier. Śmieszyły mnie słowa Trumpa, który jeszcze kilka miesięcy temu chwalił się rekordowo niskim bezrobociem. Niektórzy Amerykanie muszą harować w dwóch-trzech pracach, żeby opłacić rachunki.

Typowy polityk, ale co robić

Randale Watson jest menedżerem w Whole Foods, popularnej sieci sklepów spożywczych. Mieszka w San Francisco, mieście bardzo liberalnym. Mówi, że establishmentu Partii Demokratycznej nie znosi z równą siłą co Donalda Trumpa.

– Biden to dla mnie kolejny biały partyjny wyjadacz, który zwodzi obietnicami. A jak zdobędzie już stołek, wszystko będzie po staremu – przekonuje Randale. – Jak mam ufać politykowi, który nawołuje do wykorzenienia rasizmu z policji, a sam kiedyś przyczynił się do zwiększenia patroli w czarnych dzielnicach?

Randale nawiązuje do współtworzonej przez Bidena ustawy z 1994 r. W jej ramach zaostrzono przepisy karne, wybudowano nowe więzienia i zatrudniono sto tysięcy dodatkowych policjantów. Niektórzy zarzucają Bidenowi, że ta ustawa uderzyła w Afroamerykanów, którzy znacznie częściej niż biali trafiają za kraty. Wielokrotnie krytykowała go za to zresztą Kamala Harris – dziś senatorka, jeszcze kilka lat temu była prokuratorką generalną Kalifornii.

– Biden lubi przedstawiać się jako przyjaciel czarnych, bo był wiceprezydentem za Obamy – twierdzi Randale. – Ale to nie czyni z niego polityka oddanego naszej sprawie. To nie jest ideowiec, jak senator Sanders, który od lat walczy o powszechną opiekę zdrowotną, bezpłatne studia i podwyższenie płacy minimalnej. To on powinien zdobyć nominację Partii Demokratycznej! Nie dziwię się jednak, że nie przepadają za nim niektórzy Amerykanie, a już tym bardziej partyjny establishment. Przecież on chce dodatkowo opodatkować bogaczy, a to nie podoba się sponsorom, którzy finansują kampanie wyborcze Demokratów.

Randale uważa, że zwycięstwo Trumpa w 2016 r. to dowód, iż demokracja w USA jest chora: – Bogaty biznesmen opłacił sobie kampanię i karmił ludzi populistycznymi hasłami. To przerażające, że Amerykanie zagłosowali na prostaka, który teraz niszczy nasz kraj. Gdyby w 2016 r. wygrała Hillary Clinton, mielibyśmy przewidywalnego lidera, który choć załatwia za zamkniętymi drzwiami partyjne interesy, to przynajmniej robi dobre wrażenie.

Randale przyznaje, że w listopadzie zagłosuje na Bidena: – To będą kolejne wybory, w których będę musiał wybrać mniejsze zło.

Na początek wystarczy

Heather Fatzinger, 46-letnia właścicielka agencji reklamowej z Atlanty, jest z natury sceptyczką. Nie wierzy, że Demokraci przeforsują federalną reformę policji (na razie nie mogą się w tej sprawie dogadać z Republikanami). Afroamerykanka wątpi też, że antyrasistowskie demonstracje zmienią coś w Stanach.

– Nie zrozum mnie źle – mówi Heather. – Wspieram ruch „Black Lives Matter”, ale uważam, że uczestnictwo w takich protestach do niczego nie prowadzi. Choć oczywiście rozumiem, że niektórzy są tak sfrustrowani, że tylko tak mogą wyrazić swój gniew. Przecież każdy z nas może doświadczyć rasizmu. Jak każda czarnoskóra matka będę musiała kiedyś szczerze porozmawiać z moim synem. Gdy zrobi prawo jazdy, powiem mu, jak ma się zachowywać, gdy zatrzyma go policja. Wytłumaczę, że nie powinien zdejmować rąk z kierownicy, bo policjant pomyśli, że chce chwycić za broń. Że ma zachować spokój, nawet jeśli policjant będzie się do niego odnosił bez szacunku.


Czytaj także: Cztery lata temu zaufali Trumpowi, bo nie chcieli głosować na Hillary Clinton. Teraz, w kraju pogrążonym epidemią, z dwojga złego wolą Demokratę Joego Bidena.


 

– Joe Biden podkreśla swoje poparcie dla federalnej reformy policji, ale ja wierzę, że bardziej skuteczne są zmiany na poziomie lokalnym i stanowym. Tu politykom z przeciwnych obozów łatwiej się porozumieć – przekonuje.

Heather uważa, że epidemia ukazała nierówności w USA: – Gdy u nas w Atlancie zamknięto szkoły, dzieci z biednych rodzin zostały odcięte od szkolnego programu dożywiania. Dla niektórych jedyną deską ratunku była pomoc organizacji pozarządowych. Podobnie było z dostępem do komputera i internetu. Ludzie, którym w życiu się powiodło, myślą, że każde dziecko może uczestniczyć w lekcjach online w domu.

Gdy cztery lata temu Trump wygrał wyścig o Biały Dom, Heather poczuła się tak, jakby została odrzucona przez swój własny kraj: – Bo jak to możliwe, że Amerykanie wybrali prezydenta, który nie ma szacunku do kolorowych społeczności, kobiet i ludzi biednych?

Heather jest jednak przekonana, że także Biden nie przejmuje się losem Afroamerykanów: – Ale on przynajmniej nie zachowuje się jak rasista. To na początek wystarczy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2020