Miłość fantomów

Powieść miłosna staje się dla autora pretekstem do rozrachunku z własnym życiem i nadchodzącą śmiercią.

08.12.2006

Czyta się kilka minut

W organizowanych w Szwecji plebiscytach na najlepszą powieść miłosną do niedawna bezkonkurencyjne były "Niebłahe igraszki" Hjalmara Söderberga z 1912 roku (właśnie wydane po polsku w przekładzie Pawła Pollaka). Jeśli jednak podobny plebiscyt zostanie zorganizowany za kilka lat, z pewnością głosy się podzielą. Oto bowiem Per Olov Enquist stworzył powieść miłosną: porywającą, piękną, nienaganną stylistycznie i językowo.

Autor "Legionistów", mistrz powieści dokumentalnej, zaprasza nas do świata swych bohaterek: Marii Curie-Skłodowskiej i Blanche Wittman. Pierwszej nie trzeba przedstawiać polskim czytelnikom, to podwójna laureatka Nagrody Nobla, "niezrównana piękność, która w jakiś niewytłumaczalny sposób stała się więźniem nauki". Druga, Blanche, jest pacjentką słynnego paryskiego lekarza, doktora Charcota, który w Salp?tri?re, największym europejskim szpitalu psychiatrycznym, prowadzi badania nad zachowaniami histerycznymi. Ich losy stykają się przypadkiem. Kiedy Blanche opuści mury paryskiej lecznicy, zostanie asystentką Marii. Ale łączy je coś więcej niż tylko przypadek: obu kobietom wspólna jest tęsknota za miłością, jej dramatyczne i pełne nadziei poszukiwanie.

Po tragicznej śmierci męża, Pierre'a Curie, Maria rozpoczyna swój związek z Paulem Langevinem, uczniem Pierre'a. Enquist przygląda się temu romansowi, rejestruje kolejne jego fazy. Analizując biografię Marii, stara się wiernie odtworzyć jej świat. Pomocne są w tym dzienniki Blanche, "Księga pytań", na którą składają się trzy zeszyty zapisane przez asystentkę polskiej noblistki. Otwiera je sentencja "Amor omnia vincit", miłość przezwycięży wszystko. Enquist nie wierzy tym słowom, z nieufnością przygląda się losom obu kobiet. Wkrótce Maria poddana zostanie ostracyzmowi zakłamanego francuskiego społeczeństwa, które uzna ją za osobę niemoralną, femme fatale rozbijającą dobrą francuską rodzinę. W tym samym czasie zakończy się romans Blanche i doktora Charcota - rozdzieli ich śmierć.

Enquist wkracza na grunt powieści miłosnej, jednak "Opowieść..." nie wpisuje się w jej gatunkową formułę. Tragiczne historie bohaterek splatają się w traktat o sile uczuć i istocie miłości. Dla autora "Piątej zimy magnetyzera" miłość jest miejscem, w którym spotykają się śmierć i pożądanie. "Miłość niesie światło albo mrok - pisze Enquist. - Kochankowie mogą dzielić swoje światło albo mrok; czyli albo życie, albo śmierć. Tego nie sposób zrozumieć".

W powieści powraca sen Marii: jest w Zakopanem, na szczycie góry przygotowuje się, by zjechać na sankach. Nie widać końca jej drogi, gęsta powłoka chmur przesłania dolną część zbocza. W tej symbolicznej scenie Enquist opisuje istotę miłości - ryzykownej podróży w nieznane. Bohaterki świadomie balansują na granicy między miłością i śmiercią. Zaloty Charcota i Blanche opisane zostaną jako walka samurajów, krążących wokół siebie wojowników oczekujących na jedno śmiertelne uderzenie. Także uczucie Marii prowadzi do jej publicznej śmierci, ta sama miłość, która "najpierw była szalona, ciepła, rozpalona", zmienia się w coś "czarnego, groteskowego i zastygłego w wypełnioną wstydem lawę".

Równie bolesne skutki ma miłość Marie do nauki. Na jej dłoniach pojawiają się rany, radioaktywne substancje wżerają się w ciało niczym "rozżarzone żelazo w skórę zwierzęcia". U Enquista miłość kusi, przyciąga, oczarowuje, a zarazem niesie śmierć. Tak jak opalizujące, błękitne światło emitowane przez rad doprowadzi do kolejnych amputacji kończyn Blanche, podobnie miłość obu kobiet zawiedzie je na skraj życia.

Po raz kolejny w swej twórczości autor "Legionistów" przywołuje postaci ludzi, których fizyczność została okaleczona. Blanche tak napisze w swoim zeszycie: "Moja lewa ręka, której nie mam, już nie boli, ale wciąż pamięta pieszczoty. Często myślę o tym jako o przeciwieństwie bólów fantomowych, i nazywam to miłością fantomową". Uczucie opisywane przez Enquista to właśnie miłość fantomowa, miniona, już nieistniejąca. Zarezerwowana jest ona dla "świata okaleczonych, zredukowanych do kadłubka", jak Blanche, która w chwili śmierci ma 102 cm wzrostu i waży 42 kilogramy.

Wspomnienia miłosnych uniesień zastępują z czasem właściwe uczucie. Później także one odchodzą w niepamięć. Bo "wspomnienia też przecież można amputować, stają się fantomowe, niebolesne, jak amputowane członki Blanche..." - napisze Enquist. Pozostaje pustka, bolesna świadomość samotności i śmierci. Okrutna przewrotność ludzkiego losu.

W dorobku Enquista "Opowieść..." zajmuje miejsce szczególne, jest rozrachunkiem z własnym życiem, przeszłością, nadchodzącą śmiercią. Powieść miłosna staje się pretekstem do refleksji nad przemijaniem - i punktem wyjścia do poszukiwania prawdy o zmarłym przed laty ojcu. Pomiędzy wierszami Enquist wspomina rodzinne historie, lecz w żadnej nie odnajduje śladów ojca. Bliscy, pytani o to, jaki był, zamiast opowiadać - płaczą. W tych z pozoru nieistotnych scenach tkwi sekret literackiej urody "Opowieści...".

Dzieło Enquista nie jest prostą rekonstrukcją zdarzeń, lecz lamentacyjną pieśnią. Nie bez przyczyny kolejne rozdziały nazwane zostały pieśniami o "wózku", "zazdrości", o "amputowanej"... To bodaj najbardziej liryczny z utworów szwedzkiego pisarza, który - zwykle chłodny i powściągliwy - tym razem operuje językiem nad wyraz kunsztownym. Bo czy można innym językiem pisać o własnym przemijaniu, o śmierci, którą trzeba oswajać?

Historyczne śledztwo, badanie losów obu powieściowych bohaterek, staje się częścią własnego przeżycia intelektualnego i duchowego. "Kiedy śmierć nadejdzie, chcę ją trzymać za rękę i z delikatnym uśmiechem szeptać: chodź, już wszystko dokończone" - pisze Enquist w jednym z ostatnich rozdziałów. Trudno o lepszą puentę dla tej pięknej i mądrej powieści.

Per Olov Enquist, "Opowieść o Blanche i Marie", przeł. Iwona Jędrzejewska, Warszawa 2006, Wydawnictwo Jacek Santorski, seria "Literatura skandynawska".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (50/2006)