Mieszczanin z Bródna

Wystawia w prestiżowych galeriach i pracuje z chorymi na stwardnienie rozsianie. Poszukiwacz „odmiennych stanów świadomości”, który w porozumieniu z sąsiadami przekształca osiedlowy park.

12.08.2016

Czyta się kilka minut

Paweł Althamer w koszulce z wizualizacją swojego projektu umieszczenia głowy Jezusa na bloku na warszawskim Bródnie, marzec 2013 r. / Fot. Adam Tuchliński / NEWSWEEK / FORUM
Paweł Althamer w koszulce z wizualizacją swojego projektu umieszczenia głowy Jezusa na bloku na warszawskim Bródnie, marzec 2013 r. / Fot. Adam Tuchliński / NEWSWEEK / FORUM

W sopockiej Państwowej Galerii Sztuki zorganizowano właśnie wystawę „Uskrzydleni”, poświęconą Grupie Nowolipie, skupiającej około 20 osób chorych na stwardnienie rozsianie.

Pod sufitem i na części ścian galerii zawisły wielobarwne, tworzone wspólnymi siłami rysunki.

Niektóre są portretami. Inne poświęcono wybranym tematom: są przybysze z kosmosu, mityczne stwory i... katastrofa smoleńska. Są też rzeźby. Nieomal wszędzie. Niektóre stoją na stojaku o dość niecodziennym kształcie, przypominającym Statuę Wolności. Na jednej z półek przysiadł Lech Wałęsa łowiący ryby, na innej marszałek Piłsudski. Jest też postać papieża (Jana Paweł II? Chyba tak). Inne rzeźby leżą na stołach lub po prostu na podłodze.

W samym centrum pomieszczenia znalazła się figura przedstawiająca nagiego, siedzącego po turecku mężczyznę. To Paweł Althamer.

Działania Nowolipia wyszły też poza galerię. Na sopockim Monciaku stanął „Ufoludek”, rzeźba Remigiusza Bąka wykonana z rozmaitych elektrośmieci. Odbyło się kilka działań w mieście, „przygodnych performance’ów”, w tym kąpiel w morzu, dla niektórych pierwsza od lat.

Sama przestrzeń galerii stała się przede wszystkim warsztatem, w którym mógł uczestniczyć każdy chętny. To zasada pracy Grupy Nowolipie. Owszem, „powstają dzieła, nie tak błahe”, jak pisze w wierszu Kazimierz Wiejak, jeden z członków Nowolipia. Jednak najważniejsze jest wspólne działanie. Bo – jak dodaje: „Bo nikt tu wcale nie wymaga / Jakichś talentów czy zdolności. / Tu każdy z ciałem swym się zmaga / I spełnia potrzebę bliskości”.

Uskrzydleni

Zaczęło się w 1994 r. od Warsztatów Ceramicznych dla osób chorych na SM na warszawskim Muranowie, przy ulicy Nowolipki. 27-letni Paweł Althamer zostaje – jak to sam określił – „instruktorem od gliny”. Zaledwie przed rokiem ukończył studia na Wydziale Rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Studiował u Grzegorza Kowalskiego, w słynnej „Kowalni”. Wśród kolegów miał m.in. Jacka Adamasa, Katarzynę Kozyrę, Jacka Markiewicza i Artura Żmijewskiego. Szybko, bo już w 1991 r., zaczęli wystawiać prace ostre, zdecydowane, budzące niejednokrotnie sprzeciw. Powstaje zjawisko zwane „Pracownią Kowalskiego”, które znacząco wpłynie na polską sztukę ostatnich dekad.

Althamer od tamtego czasu stał się jednym z najciekawszych twórców, cenionym, ale też wywołującym emocje. Miał wystawy indywidualne w wielu prestiżowych miejscach, poczynając od warszawskiej Zachęty, przez paryskie Centre Pompidou, Deutsche Guggenheim w Berlinie, po nowojorskie New Museum. W 2004 r. otrzymał nagrodę Vincenta van Gogha, zaś w 2011 r. w brytyjskim wydawnictwie Phaidon w ramach cenionej serii poświeconej najciekawszym współczesnym twórcom wyszła monografia artysty.

Praca w Warsztatach Ceramicznych mogłaby wydawać się jedynie pobocznym zajęciem. Althamer pozostał jednak jej wierny. „Nie chodziło o to, że chorym trzeba pomagać – zaznacza w rozmowie z Adamem Mazurem podsumowującej działalność Nowolipia. – Dla mnie intencją nie jest ich terapia. Szybko to sobie poukładałem w głowie i w sercu. Uznałem, że ja tego nie robię w ramach terapii. Ja to robię, ponieważ widzę, że ci ludzie są złaknieni nowego doświadczenia. To mnie w nich najbardziej pociągało. Oni przyszli po osobiste, głębokie doświadczenie w swoim życiu. Przyszli po coś nowego i po to samo ja się tam z nimi spotkałem”.

Z czasem przestają powstawać typowe flakoniki i popielniczki. Pojawiają się plenery, warsztaty, wyjazdy i udział w wystawach. Formułuje się Grupa Nowolipie z własną, wyraźnie określoną tożsamością. Jak podkreśla sam Althamer, jego działania z Grupą wyrosły z doświadczenia „Kowalni”. Więcej, wiele je łączy z „Obszarem wspólnym i obszarem własnym”, kluczowym działaniem realizowanym w pracowni Grzegorza Kowalskiego, zwracającym uwagę studentów na rolę komunikacji w sztuce oraz na obecność odbiorców.
Kluczowym wydarzeniem dla Grupy okazał się wspólny lot samolotem nad Warszawą w 2008 r. (stąd tytuł wystawy w Sopocie – „Uskrzydleni”). Jej członkowie znaleźli się także wśród ok. 160 osób, które w następnym roku poleciały „złotym” boeingiem do Brukseli, w rocznicę wyborów 4 czerwca 1989 r. Wybrali się na plenery na Kretę, Kos i Sycylię. Stale podróżują po Polsce starym „marzycielem”, pomalowanym na złoty kolor autobusem, z przedstawieniem na klapie silnika Chrystusa unoszącego się nad blokowiskiem. Prace Grupy coraz częściej pojawiają się na wystawach. Stworzyli też wspólnie dwie monumentalne rzeźby „Sylwię” i „Marzyciela”. Odlew pierwszej z nich na stałe został ustawiony w Parku Rzeźby na warszawskim Bródnie.

Autoportret

W Sopocie można było zobaczyć działania Grupy Nowolipie. W tym samym czasie w berlińskiej galerii Neugerriemschneider trwała wystawa Pawła Althamera „Mama”. Artysta przekształcił jej wnętrze w zaułek lasu. Wśród drzew latały chmary żywych ptaków. Były też owady, a w kilku miejscach można było znaleźć halucynogenne kaktusy. Leżała porzucona czaszka słonia. Była też figura nagiego mężczyzny, siedzącego po turecku przy palenisku i rzeźbiącego figurkę kobiety. To sam Althamer (to bliźniacza, tylko bardziej hiperrealistycznie wykonana, figura tej pokazanej w Sopocie). Wszystko zostało tu starannie odtworzone.

Można było poczuć się, jakby znalazło się w innym miejscu i czasie. W odległym, bezludnym miejscu, być może wiele stuleci, a nawet tysiącleci wcześniej. Jednak po chwili można dostrzec, że rzeźbiona figurka przedstawia kobietę ubraną bardzo współcześnie, w spodniach, bluzce i okularach. Na ziemi leżą porzucone kamera i telefon komórkowy, a wśród drzew trwa miniaturowa bitwa na modele czołgów... To świat po katastrofie, powrót do stanu pierwotnego. A może po prostu przedstawienie artysty, który porzucił – na chwilę? – współczesność.

Stale pojawia się u niego motyw autoportretu. Wykonał go jako swą pracę dyplomową w 1993 r. W następnym roku powstaje kolejny autoportret. Artysta zatopił w plastiku wszystko, co miał na sobie: spodnie, koszulę, bieliznę, pasek, zawartość kieszeni, zegarek. Zabrał to, co go definiowało w danym momencie. Jakby chciał zaznaczyć, że ubrania odziewają nas w znaczenia. Podobny wydźwięk miał powstały w 2002 r. „Autoportret jako biznesmen”, czyli porzucony, typowy ubiór przedstawiciela tej grupy. Powstał nawet „Balon” (2007), gigantyczna, nadmuchana figura nagiego artysty, która przez pewien czas unosiła się nad Mediolanem.

Stale w jego działaniach obecni są bliscy, rodzina, przyjaciele. Zresztą, jak sam podkreśla, wszystkie jego prace są rodzajem autoportretu, opowieścią o sobie. W latach 80. ojciec Pawła Althamera, Adam, założył w Wesołej Almech – zakład produkujący przedmioty z plastiku. Długo nieźle prosperował. Czasy jednak się zmieniły. W 2011 r. artysta miał wystawę indywidualną w berlińskiej Deutsche Guggenheim. Na chwilę przeniósł wtedy fabrykę ojca do Niemiec, do pomieszczeń galerii. Tam, na miejscu, powstały odlewy twarzy pracowników galerii, Deutsche Bank i Fundacji Guggenheima, a także zwiedzających wystawę. Następnie „dobudowano” do tych twarzy ciała. W ten sposób stworzono unikalny, zbiorowy portret środowiska. W kolejnym roku w podobny sposób powstają „Burłacy” – zbiorowy portret zespołu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, którzy z wysiłkiem, niczym bohaterowie znanego obrazu Ilji Riepina, ciągną model przyszłego gmachu Muzeum. Wreszcie, z okazji Biennale Sztuki w Wenecji w 2013 r., Althamer stworzył serię 90 portretów dzisiejszych Wenecjan.

Ingerencja w rzeczywistość

Dla Althamera twórczość to budowanie relacji, tworzenie związków, ale przede wszystkim rodzaj poznania rzeczywistości. Poszukuje wyjścia poza utarte ścieżki, alternatywnych możliwości przeżywania świata, także tego wewnętrznego. A jednocześnie istotną częścią twórczości artysty są działania wspólnotowe. Używa się nawet określenia „rzeźba społeczna” na opisanie jego działań angażujących grupy, jak i pojedyncze osoby. W 2003 r. namówił mieszkańców bródnowskiego bloku na wspólną akcję. Gasząc lub zapalając światła w oknach swych mieszkań, ułożyli napis „2000”. Wspólne działanie zamieniło się w małe lokalne święto.
Od lat współpracuje z sąsiadami, mieszkańcami bloku przy ul. Krasnobrodzkiej 13 (współpracy tej nie przetrwała wyprowadzka artysty). W 2009 r., w ramach projektu „Wspólna sprawa”, namówił ich na spacer w złotych kombinezonach po terenie osiedla. W tym przebraniu wyglądali jak obcy przybysze, intrygowali, wprowadzali element zaskoczenia w przestrzeń bródnowskich, długo zaniedbanych blokowisk. Pokazywali, że możliwa jest zmiana. W tym samym roku to oni, wraz z członkami Grupy Nowolipie, brali udział w owym locie do Brukseli. Ludzie, jak i poszczególne działania w Althamera, nieustannie się spotykają, przecinają czy uzupełniają.

Adam Mazur podkreśla, że „świadome uczestniczenie w procesie tworzenia wspólnoty ma (...) w wypadku Althamera i Nowolipia wymiar w równym stopniu estetyczny, co polityczny”. Podobnie rzecz się ma z innymi jego działaniami. Nieprzypadkowo artysta uchodzi za jednego z najciekawszych przedstawicieli sztuki zaangażowanej, chociaż jego działania zasadniczo różnią się od twórczości innych czołowych przedstawicieli tego nurtu. Wspólnotowość, budowanie relacji, tworzenie lokalnej tożsamości są tu najważniejsze. Nie stoi to w sprzeczności z innym, istotnym dla Althamera celem: rozbijaniem myślowych schematów.
Stały w jego pracach jest wreszcie element zaskoczenia, wprowadzenie niepokoju, zanegowania przyzwyczajeń i przekonań (chociażby o „złym” osiedlu). W 1996 r. Galerię Foksal zmienił w ascetyczną przestrzeń poczekalni. Wszystko we wnętrzu było białe, niemalże aseptycznie, odległe od miejsca, które kojarzyć ma się ze sztuką. Z kolei w 2003 r. wnętrze galerii Neugerriemschneider przekształcił w opuszczony, zniszczony zaułek. W tym czasie wschodni Berlin, na terenie którego znajduje się ta galeria, coraz szybciej się zmieniał.

Trwały remonty, likwidowano pustostany, pojawiali się nowi mieszkańcy. W przyspieszeniu zachodził tam proces gentryfikacji. Althamer na chwilę odwrócił ten proces. Przypomniał o przeszłości, o tym, jak łatwo wraz ze zmianami zagubić tożsamość miejsca.

Innego rodzaju zaburzeniem rzeczywistości był powstały w 2007 r. film „Real Time Movie”. To jedno z najbardziej niezwykłych, uwodzących formalnym pięknem dzieł Althamera. Trwa zaledwie kilka minut. Jude Law idzie przez londyński Borough Market. Chce kupić rybę. Po drodze mija przechodniów. Niektórzy z nich to zwykli klienci. Inni to członkowie ekipy filmowej przygotowujący się do kręcenia ujęć z udziałem znanego aktora. Oba światy, realny i fikcji, na chwilę się przenikają. Film jednak nigdy nie powstanie (wcześniej Atlhamer nakręcił trailer do nieistniejącego filmu z udziałem Petera Fondy).

Mała wspólnota

Na jego Bródnie jest punkt wyjątkowy: Park Rzeźby. Od 2009 r. trochę zaniedbany osiedlowy park z inicjatywy artysty jest przekształcany. Sam Althamer stworzył we współpracy z uczniami tamtejszej szkoły podstawowej rzeźbę-ogród „Raj”, zaułek ze specjalnie dobranych gatunków krzewów i drzew. Tam też znalazła się „Sylwia” Nowolipian – stała się częścią fontanny. W parku znalazły się rzeźby czołowych współczesnych twórców, m.in. Ólafura Eliassona, Susan Philipsz, Moniki Sosnowskiej i Rirkrita Tiravaniji. Ai Weiwei na jego terenie zakopał fragmenty rozbitej wazy – wykonanej przez niego kopii dzieła z epoki Yuan (1279–1368), tworząc w ten sposób niewidoczną, ukrytą rzeźbę, a Jens Haaning zbudował z cegieł i cementu monumentalny napis BRÓDNO, podkreślając nazwę osiedla, które do niedawna uchodziło za synonim PRL-owskiego blokowiska.

3 września powstanie kolejna rzeźba. Tym razem Paweł Althamer z mieszkańcami osiedla stworzą zbiorowy portret. Wzorem Rodinowskich „Mieszczan z Calais” powstaną „Mieszczanie z Bródna”. Nie będzie to pierwsze wspólnie uwiecznienie bródnian. W 2010 r. wykonano zbiorowy autoportret, fotografię, którą potem umieszczono w pobliskim kościele Chrystusa Króla.

Kim zatem jest Paweł Althamer? W kwartalniku „Nadzieja” poświęconym chorym na SM napisał: „Najlepiej czuję się w roli ucznia. Zostało mi to ze szkół i niech tak będzie do końca życia. Śladem moich »profesorów« – uczniów w mojej pracy próbuję unikać narzucania innym ludziom swego zdania ”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2016