Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nazywanie Jezusa Chrystusa królem ma podstawy w Biblii – i właśnie po biblijnemu należy rozumieć ten tytuł. Ewangelista Mateusz mówi, że pewnego dnia do Jezusa podeszła „matka synów Zebedeusza razem z synami. Pokłoniła Mu się i o coś prosiła. (...) »Powiedz, aby ci dwaj i moi synowie zasiedli w twoim królestwie obok Ciebie, jeden po prawej, a drugi po lewej stronie«. Jezus odparł: »Sami nie wiecie, o co prosicie« (...) Usłyszało to pozostałych dziesięciu i oburzyli się na tych dwóch braci. Jezus przywołał ich do siebie i powiedział: »Wiecie o tym, że rządzący uciskają ludzi, a wielcy dają im odczuć swoją władzę. Nie tak ma być między wami. Jeśli ktoś z was chce być wielki, niech będzie waszym sługą, a jeśli ktoś z was chce być pierwszy między wami, niech się stanie waszym niewolnikiem. Tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł po to, aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu«”.
Trudno się dziwić matce Jakuba i Jana – chciała dla synów jak najlepiej. Co nie znaczy, że chciała tego samego, co zamierzył dla nich Bóg. Tron Jezusa to krzyż, korona z patyków, a po lewicy i po prawicy ten król ma łotrów. Zanim więc przyjmiemy Jezusa za Króla i Pana, warto się zastanowić, czy dobrze wiemy, na co się decydujemy?
Na Jasnej Górze (a więc, jak czasem mówimy, u tronu Królowej Polski) papież Franciszek mówił tego lata: „Uderza przede wszystkim to, jak się dokonuje przyjście Boga w historii. (...) Nie ma mowy o wejściu tryumfalnym jakiejkolwiek imponującej manifestacji Wszechmogącego: nie ukazuje się jako oślepiające słońce, ale przychodzi na świat w sposób najprostszy – jako dziecko zrodzone przez matkę, w tym stylu, o jakim mówi nam Pismo Święte: jak deszcz spadający na ziemię, jako najmniejsze z nasion, które kiełkują i rosną. Zatem wbrew temu, czego moglibyśmy się spodziewać, a może chcielibyśmy – zarówno wówczas, jak i dziś – Królestwo Boże nie przychodzi »dostrzegalnie«, ale przychodzi w małości, w pokorze”. Według papieża w tym samym Duchu myślała i postępowała Matka Jezusa: „Matka Boża w Kanie okazała wiele konkretności: jest taką Matką, która bierze sobie do serca problemy i interweniuje, która potrafi uchwycić trudne chwile oraz dyskretnie, skutecznie i stanowczo o nie się zatroszczyć. Nie jest władczynią i głównym bohaterem, ale Matką i służebnicą”.
Maryję nazywamy pierwszą chrześcijanką, ponieważ jako pierwsza z ludzi uwierzyła w swojego Syna i włączyła się w jego misję. Dlatego jest ona pośród tych, jak mówi Franciszek, „którzy z wiarą znoszą cierpienia, jakie zadają im inni, i z serca przebaczają, (...) patrzą w oczy odrzuconym i zepchniętym na margines, okazując im bliskość (...) rozpoznają Boga w każdym człowieku i walczą o to, aby i inni to odkryli”. Jednym słowem, Królestwo Boże nie wyraża się w złotych koronach, berłach, gronostajach, tronach, ale w wyzbywaniu się tego tryumfalizmu na rzecz umywania nóg.
To nie królowie mają być wzorem dla Chrystusa, ale On dla nich. ©