Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Cztery lata więzienia: taki wyrok usłyszała Zhang Zhan. Według sądu z Szanghaju 37-letnia chińska dziennikarka i blogerka zawiniła publikowaniem materiałów na temat początków epidemii COVID-19 w Wuhan, krytycznie oceniających działania władz. Z akt sądowych, do których dostęp uzyskała agencja AFP, wynika, że została za to oskarżona o „podjudzanie do sporu i sianie niepokoju”. Jej adwokaci twierdzą, że jest w „ekstremalnie złym” stanie: po tym, jak w maju ub.r. została aresztowana, niemal od razu zaczęła strajk głodowy i była przymusowo dożywiana.
Wyrok na Zhang Zhan zapadł niemal dokładnie w rocznicę: pod koniec grudnia 2019 r. Pekin poinformował oficjalnie Światową Organizację Zdrowia (WHO) o nowym wirusie. Teraz, w styczniu 2021 r. – a więc dopiero po ponad roku – do Chin przybędzie zespół ekspertów WHO, aby badać genezę SARS-CoV-2. Poprzedziły to wielomiesięczne negocjacje, podczas których ustalano warunki pracy zespołu i jego skład (każdy ekspert musiał być zaakceptowany). Chińskie władze w końcu wyraziły zgodę, aby następnie na początku stycznia zmienić zdanie – gdy eksperci byli już w drodze. W odpowiedzi sekretarz generalny WHO, dotąd wyrażający się o Chinach oględnie – by nie rzec: serwilistycznie – pozwolił sobie na ostry (jak na niego) komentarz. Pekin ustąpił, a przynajmniej robi takie wrażenie: zespół WHO ma przybyć w tym tygodniu.
Jednak czy ekspertom uda się rozwiać zasłonę dymną, którą stawiają chińskie władze, twierdzące dziś, że pandemia zaczęła się w wielu miejscach na świecie? Na razie nie wiadomo nawet, czy wolno im będzie pojechać do Wuhan. Nie ma za to wątpliwości, że nie będą mieć szansy spotkać takich ludzi jak Zhang Zhan – chińskich dziennikarzy i aktywistów uciszonych za interesowanie się genezą koronawirusa. ©
Źródła: AFP, DPA, ARD