Mężczyzna w futerale. Recenzja filmu „Drive My Car”

Film Hamaguchiego to największy i w pełni zasłużony sukces japońskiej kinematografii od czasów Akiry Kurosawy.

07.03.2022

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Drive My Car”, reż. Ryûsuke Hamaguchi / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM
Kadr z filmu „Drive My Car”, reż. Ryûsuke Hamaguchi / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM

Trudno wylogować się na trzy godziny z rzeczywistości, gdy historia pędzi na złamanie karku, zewsząd bombardują nowe wiadomości i coraz więcej ludzi jest w pilnej potrzebie. Tyle że „Drive My Car” to nie kino ucieczkowe – raczej terapeutyczne. I trzecie, a zarazem najciekawsze polskie spotkanie z japońskim mistrzem Ryûsuke Hamaguchim, po „Asako. Dzień i noc” dostępnym na VoD, oraz ciągle obecnym na dużych ekranach nowelowym „W pętli ryzyka i fantazji”. Nowy tytuł łączy opowiadania Murakamiego ze sztuką Czechowa, by zabrać nas na długą, pełną meandrów i koniecznych zatrzymań przejażdżkę. Po drodze można się przekonać, jak ważne jest nie tylko snucie, ale także słuchanie opowieści. Nieważne, w jakim ­języku.

Dziwny to film, w którym czołówka zaczyna się dopiero po czterdziestu minutach. Jakby brał w nawias wszystko, co w historii głównego bohatera wydawało się kluczowe, czyli zdradę i śmierć jego żony Oto (Reika Kirishima). Dopiero bowiem wtedy, gdy aktor i reżyser Yûsuke (Hidetoshi Nishijima) po dwóch latach żałoby wyrusza na rezydencję do Hiroszimy, żeby wystawić tam „Wujaszka Wanię”, rozpoczyna się właściwy film. A może i prawdziwe życie, stopniowo odzierane z kłamstw, zaniedbań, zaniechań oraz zafałszowanej pamięci. Wypełniają go przygotowania do spektaklu w międzynarodowej obsadzie. Aktorzy mówią w nim po japońsku, mandaryńsku, angielsku, nawet w koreańskim języku migowym i... nie rozumieją się nawzajem. Znają za to dobrze tekst dramatu, dlatego wchodzą ze sobą w interakcje na poziomie innym niż werbalny.

Tylko co chciałby osiągnąć teatralny reżyser, powierzając tytułową rolę, całkowicie wbrew fizycznym warunkom, młodemu gwiazdorowi telewizyjnemu o nadszarpniętej reputacji? Wiele wskazuje na to, iż Kôshi (Masaki Okada) był kiedyś kochankiem Oto, czyżby więc kryła się za tym zemsta albo kara? A może tragiczna rola Iwana Wojnickiego, który swą przeszłość „roztrwonił po głupiemu na drobiazgi”, ma tutaj kogoś uratować przed nim samym?

„Drive My Car” składa się z wielu takich pytań, bo co człowiek, to opowieść, a co twarz, to tajemnica. Przedmiotem największej zazdrości, bardziej niż uczucia, czyjeś ciało bądź spędzony razem czas, staje się wiedza o kimś, przeniknięcie jego historii, zapanowanie nad przeszłością. Hamaguchi i jego aktorzy stopniowo „rozbierają” kolejne postaci dramatu. Robi to z nimi również sam Czechow, którego musieli nauczyć się na pamięć, wykraczając poza własne role.

Podczas codziennej jazdy z hotelu na próby reżyser Yûsuke po raz enty słucha z kasety „Wujaszka” czytanego przez zmarłą Oto. Ale nie tylko on – także siedząca za kółkiem Misaki (Tôko Miura), którą przydzielono mu w charakterze szofera. Bohater zrazu nie jest zachwycony faktem, że ktoś obcy dotyka kierownicy jego saaba, z czasem jednak przyzwyczaja się do tej milczącej współobecności. Zaczyna też doceniać techniczne umiejętności dziewczyny i dowiaduje się, w jakich okolicznościach pochmurna chłopczyca w bejsbolówce nauczyła się tak gładko i bezkolizyjnie kierować autem.

Wiele czasu upłynie i wiele padnie słów, zanim Yûsuke przeniesie się z tylnego siedzenia, przestanie być anonimowym pasażerem, a film wytłumaczy nam swój tytuł, zaczerpnięty przez Murakamiego z piosenki Beatlesów. Słowa „prowadź mój samochód” z początku mogłyby odnosić się do relacji między mężczyzną a kobietą, zwłaszcza gdy mamy w pamięci, jak bohater pouczał w prologu swoją żonę siedzącą za kierownicą. Jednakże samochodowa metafora nie ogranicza się w „Drive My Car” do dynamiki relacji damsko-męskich, o nich zresztą sugestywniej przemawia w filmie zupełnie inny język – snów, fantazji, niedopowiedzeń w dialogach.

Hamaguchi kontempluje proces nawiązywania się komunikacji między ludźmi. Jej brak wyraża głównie w obrazie, stąd powtarzającą się w filmie scenerią są wizualnie nadobecne, aseptyczne nie-miejsca. Trajektorie Yûsuke biegną przez asfaltowe estakady, betonowe parkingi i niekończące się tunele; od śmierci żony jego życie toczy się w hotelowych pokojach, salach prób i oczywiście we wnętrzu auta. Jego soczyście czerwona sylwetka wybija się na tle chłodnej, stalowo­niebieskiej kolorystyki. Bo samochód okazuje się tu przestrzenią swojską i bezpieczną, choć jednocześnie wycina bohatera z żywego tła – z natury, z bliskiego kontaktu. Dopiero za sprawą Misaki będzie musiał Yûsuke opuścić ten metalowy futerał czy schron i wtedy ich historie na dobre się przetną.

Lecz najpierw historia musi zostać opowiedziana. Niczym u Erica Rohmera i Johna Cassavetesa, który jest jednym z mistrzów Hamaguchiego, w „Drive My Car” postacie albo znacząco milczą, albo stają się wewnętrznym narratorem filmu. Żona Yûsuke podczas seksu wymyślała na głos zawiłe, zanurzone w podświadomości scenariusze telewizyjnych produkcji, które on referował jej rano, po czym ona je zapisywała. W ten sposób opowiadanie staje się formą największej intymności, ten zaś, kto uważnie słucha, rychło sam staje się opowiadaczem.

A tym, którzy jeszcze nie znaleźli odpowiednich słów dla wyrażenia własnej pustki, bólu czy wyrzutów sumienia, w sukurs przychodzi pisarz sprzed 125 lat. Jako że mogą wypowiadać się jedynie we własnym języku, włącznie z „migającą” finałowy monolog Sonią Sieriebrakow, autor „Wujaszka Wani” staje się kimś na kształt międzykulturowego i międzyludzkiego tłumacza. Jednak twórca spektaklu obawia się wejścia w środek psychodramy, rola Wani wymagałaby bowiem od niego głębokiej i bolesnej introspekcji – rewizji jego małżeństwa z Oto i nazwania po imieniu własnych stłumionych uczuć.

Niezależnie, czy słowem, czy obrazem, „Drive My Car” opowiada o tym wszystkim w rytmie spokojnym i kojącym, niczym płynna jazda w wykonaniu Misaki. Nagrodzony za scenariusz w Cannes, nominowany do czterech głównych Oscarów, nie wspominając o innych laurach, film Hamaguchiego to największy i w pełni zasłużony sukces japońskiej kinematografii od czasów Akiry Kurosawy. Równocześnie dzieło czterdziestodwuletniego reżysera z wyspy Honsiu dołącza do grona wybitnych ekranowych „czechowianów”, takich jak „Niedokończony utwór na pianolę” (1977) niesławnego dziś Nikity Michałkowa i „Zimowy sen” (2014) Nur ,iego Bilge Ceylana.

Z filmu o tworzeniu spektaklu i wysmakowanego w szczegółach kina drogi niespiesznie przeistacza się w oczyszczającą przypowieść. Spotykają się w niej ludzie, zwierzęta, a nawet duchy i razem, czerwonym saabem, próbują uciec przed „roztrwonionym życiem”, znajdując schronienie w czyjejś opowieści. ©

DRIVE MY CAR – reż. Ryûsuke Hamaguchi. Prod. Japonia 2021. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 11 marca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Mężczyzna w futerale