Męskie zachowania

Plotki o rzekomym piśmie z Watykanu, które miało zrehabilitować abp. Juliusza Paetza, krążyły w Poznaniu od tygodni. Dopiero media przecięły domysły i niedomówienia - nie pierwszy raz w tej aferze.

22.06.2010

Czyta się kilka minut

Sprawa Paetza to wrzód na poznańskim Kościele - rzekł kilka miesięcy temu jeden z szanowanych poznańskich księży. - Wrzód nieprzecięty, który wciąż ropieje".

Jak niemal każdy z zainteresowanych, nie chciał wypowiadać się pod nazwiskiem. Kapłan zdegustowany był pozostawieniem odwołanego w 2002 r. hierarchy w Poznaniu - na dodatek w sąsiedztwie katedry, gdzie po odejściu z urzędu, zgodnie ze swoim życzeniem, zamieszkał arcybiskup senior.

- To główne źródło wszystkich kłopotów - oburzał się tym faktem wspomniany ksiądz.

Ostatnia sprawa pokazała, że miał rację.

Z Papieżem, w katedrze, na procesji

Trzy tygodnie temu abp Paetz z dumnie podniesioną głową szedł jak co roku ulicami Poznania w centralnej procesji Bożego Ciała. Na tysiącach wiernych nie zrobiło to specjalnego wrażenia. W ciągu ośmiu lat po oskarżeniach o molestowanie przez byłego metropolitę kleryków i księży ludzie zdążyli się przyzwyczaić do jego obecności na kościelnych uroczystościach. Jedni brali to za dowód jego niewinności. Drudzy - przekonani o winie - machali z rezygnacją ręką.

Arcybiskup pojawiał się w poznańskiej katedrze. Często włączał się do koncelebry. Dla części księży szczególnie gorszący był jego udział w Triduum Paschalnym, gdy Kościół wspomina mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.

- Przestałem przychodzić do katedry w Wielki Czwartek - mówi z oburzeniem jeden z kapłanów. Bojkotuje on Mszę Krzyżma, którą biskupi odprawiają z księżmi i odnawiają kapłańskie przyrzeczenia.

Abp Paetz chętnie uczestniczył też w wydarzeniach religijnych na terenie innych diecezji. W 2006 r. manifestacyjnie żegnał się z Benedyktem XVI na zakończenie papieskiej pielgrzymki do Polski. Kilka miesięcy później, w swoje 72. urodziny, był na audiencji generalnej w Watykanie. Podszedł do Papieża, dłuższą chwilę z nim rozmawiał, po czym przyklęknął i ucałował papieski pierścień.

- Pokazując się tu i ówdzie, chciał się jakoś wybielić - tłumaczą duchowni w Poznaniu. - Ale zatracił chyba kompletnie barierę wstydu.

Aktywność odsuniętego hierarchy nie poszła na marne. Rok temu cała Polska dowiedziała się, że abp Paetz otrzymał od Benedykta XVI telegram gratulacyjny na złoty jubileusz kapłaństwa. Obecny Papież - mimo że Jan Paweł II zmusił Paetza do rezygnacji z funkcji metropolity - dziękował mu teraz za zaangażowanie, jakie "podejmował przez pięćdziesiąt lat dla dobra Kościoła i wiernych". Ci, którzy nie mają wątpliwości co do winy Paetza, byli wściekli.

Wtedy wydawało się, że skompromitowany hierarcha nikogo już nie zaskoczy.

Pokuta bez skruchy

Tak było do zeszłego czwartku, gdy "Gazeta Wyborcza" zamieściła na czołówce wiadomość, że "Watykan cofnął zakazy, które Jan Paweł II nałożył na arcybiskupa Juliusza Paetza po aferze molestowania przezeń kleryków".

Według krążących od kilku tygodni po Poznaniu plotek, watykański dokument cofający kary nałożone na arcybiskupa Paetza przez Jana Pawła II miał nadejść kilka dni po Wielkanocy. Niektórzy podają nawet dokładną datę: 10 kwietnia - dzień tragedii pod Smoleńskiem.

Tydzień później abp Paetz był w kościele Mariackim w Krakowie na żałobnej Mszy za parę prezydencką. Następnego dnia kamery wychwyciły jego twarz w archikatedrze warszawskiej, gdzie modlono się za duszę prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.

Kilka miesięcy po wymuszonym odejściu na przedwczesną emeryturę watykańska Kongregacja ds. Biskupów zabroniła mu przewodniczenia kościelnym uroczystościom i sprawowania funkcji biskupich. O restrykcje takie miał wystąpić wtedy abp Stanisław Gądecki zaniepokojony publiczną aktywnością poprzednika. Arcybiskup nie może prowadzić nabożeństw, bierzmować ani wyświęcać kapłanów.

Podobno kilka tygodni temu znajomym księżom pokazywał watykański dekret anulujący wcześniejsze zakazy. Miał odbierać to jako dowód swojej niewinności, przy której zresztą od początku obstawał.

- Na pewno się o to starał, bo w swoim przekonaniu uznał, że odpokutował wystarczająco dużo - tłumaczy jeden z duchownych. - Ale prawdziwa pokuta zakłada przyznanie się do winy, przeprosiny i skruchę, a tutaj nic takiego nie miało miejsca - zaznacza nasz rozmówca.

Inni duchowni precyzują, że abp Paetz chwalił się pismem z Kongregacji ds. Biskupów. - Załatwił mu to ustępujący szef Kongregacji, z którym znają się z czasów rzymskich - mówi jeden z księży. Ma na myśli kardynała Giovanniego Battistę Re, którego Paetz poznał w czasie 20-letniego pobytu w Rzymie. 76-letni dostojnik ma niebawem przejść na emeryturę.

Sęk w tym, że nie wiadomo, czy był to mający znaczenie prawne dekret znoszący dotychczasową karę i oczyszczający Paetza z zarzutów, czy - jak powiedział kilka dni po nagłośnieniu afery rzecznik Watykanu, ks. Federico Lombardi - jedynie list kardynała Re, sugerujący złagodzenie zakazów. Watykański hierarcha miał prosić abp. Gądeckiego, by ten pozwalał doraźnie swojemu poprzednikowi na przewodniczenie liturgii.

Sprawy nie chce komentować poznańska kuria. Jej rzecznik zdementował jedynie informację dziennikarzy "Gazety Wyborczej", jakoby abp Gądecki w proteście miał złożyć w Watykanie rezygnację z urzędu metropolity.

Dziennikarze prostują rzecznika i utrzymują, że rezygnacja została złożona w warszawskiej nuncjaturze.

Uzurpator w diecezji

- Abp Gądecki powinien zachować się po męsku i zaraz na początku rządów przeprosić wiernych za zgorszenie, jakie wywołał jego poprzednik - uważa duchowny związany z Wydziałem Teologicznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza. - Ucięłoby to całą dyskusję, a tak wielu ludzi jest niezorientowanych, bo nikt nie nazwał rzeczy po imieniu.

Poznański metropolita i zastępca przewodniczącego Episkopatu Polski nie lubi spektakularnych gestów. Podobnie jak dziennikarzy. W swoich homiliach i listach pasterskich środki społecznego przekazu obwinia za całe zło tego świata, także za zło w Kościele. W jednym z listów obwinił media za spadek powołań kapłańskich. O brudach w Kościele, które mają wpływ na potencjalnych kandydatów do seminariów, nie wspomniał.

O winie swojego poprzednika abp Gądecki nie wątpił jednak od początku. A manifestacyjna obecność Juliusza Paetza na kościelnych uroczystościach była dla niego zawsze solą w oku. Dlatego w sierpniu 2002 r. w rozmowie z pewnym katolickim publicystą nie krył radości, że na liście biskupów, którzy zjechali do Krakowa, by towarzyszyć Janowi Pawłowi II w ostatniej pielgrzymce do Polski, nie było abp. Paetza. - Jego aktywność wiąże mi ręce - żalił się. Musiał mieć jeszcze świeżo w pamięci swój niedawny ingres, podczas którego pozdrawiający wiernych i rozdający na prawo i lewo uśmiechy abp Paetz zachowywał się tak, jakby to on obejmował rządy w diecezji.

Abp Gądecki był wyraźnie zirytowany, gdy Paetz koncelebrował Mszę w 50. rocznicę Poznańskiego Czerwca 1956. - W kompetencji żadnego z biskupów diecezjalnych nie leży ani mianowanie biskupów, ani też zwalnianie ich z pełnionego urzędu. To wyłączna kompetencja Stolicy Apostolskiej - mówił przyciskany przez dziennikarzy.

Kilka miesięcy później nakłaniał księży, by nie zapraszali emerytowanego arcybiskupa do swoich parafii. Nie wszyscy go usłuchali. Jedni nie wierzyli w winę Paetza, inni tłumaczyli, że stawiano ich przed faktem dokonanym. - A co miałem zrobić, jak arcybiskup senior sam się wprosił? - bronił się proboszcz jednego z wielkopolskich miasteczek, gdzie Paetz przyjechał na odsłonięcie pomnika.

W maju zeszłego roku archidiecezja poznańska zorganizowała z pompą uroczystości upamiętniające 10. rocznicę śmierci abp. Jerzego Stroby. To po nim rządy w najstarszej polskiej diecezji objął abp Paetz. Oprócz okolicznościowej Mszy otwarto wystawę, dokumentującą życie zmarłego w 1999 r. hierarchy. Prześcigano się w komplementach pod jego adresem. Znanego z twardych rządów arcybiskupa wspominali z nostalgią nawet ci, którzy 13 lat wcześniej z radością witali w Poznaniu abp. Paetza. Niektórzy odbierali teraz pośmiertne hołdy składane Strobie jak wyraz manifestacji niechęci wobec... jego następcy.

Podobno gdy kilka tygodni później Benedykt XVI wysłał ów telegram z gratulacjami dla abp. Paetza, obecny metropolita zwlekał z przekazaniem listu adresatowi - zgodnie z kościelnymi procedurami korespondencja z Watykanu przechodzi najpierw przez ręce ordynariusza. Jubilat miał zrobić awanturę. W końcu telegram ukazał się w "Przewodniku Katolickim" - organie prasowym archidiecezji poznańskiej. - Gądecki próbował w ten sposób załagodzić sytuację - opowiada dziennikarz "Przewodnika".

Teraz jednak reakcja abp. Gądeckiego była bardziej stanowcza. Gdy dowiedział się o złagodzeniu kary nałożonej na swego poprzednika, miał się osobiście udać do Watykanu i domagać się wycofania decyzji. - Słyszałem, że postawił sprawę na ostrzu noża i zagroził rezygnacją z urzędu - mówi poznański kapłan.

Czy twarda postawa arcybiskupa Gądeckiego to cena, jaką płaci za wcześniejszą powściągliwość? A może desperacki gest biskupa wobec niemocy w starciu z watykańską machiną urzędniczą?

Księża w Poznaniu powtarzają, że Gądecki nie ma wyjścia. Część kapłanów, przekonanych o niewinności abp. Paetza, uznała bowiem przybywającego osiem lat temu z Gniezna bp. Gądeckiego za uzurpatora. Do dziś nie kryją wobec niego niechęci. - Gdyby seniora ułaskawiono, przeciwnicy Gądeckiego jeszcze bardziej by się uaktywnili - słychać na poznańskich plebaniach.

Jak na ironię, niechętnemu mediom arcybiskupowi w sukurs przyszli... dziennikarze. - Teraz, gdy sprawa została tak nagłośniona, nikt chyba nie odważy się przywrócić Paetza do łask - mówi kapłan związany ze środowiskiem naukowym.

Rzecznik Watykanu zaprzecza, jakoby rehabilitacja arcybiskupa Paetza w ogóle wchodziła w grę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010