Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przynajmniej czwórka odchowanych dzieci; stałe zamieszkanie w Polsce; ukończony wiek emerytalny – to główne warunki przyznania tzw. matczynej emerytury, czyli nowego świadczenia, które planuje wprowadzić już od stycznia 2019 r. rząd Prawa i Sprawiedliwości. Projekt ustawy w tej sprawie trafił niedawno do konsultacji społecznych.
Chodzi o wypłatę minimalnej emerytury, wynoszącej dziś 1029,80 zł, kobietom, które w ogóle nie pracowały bądź których składki emerytalne nie wystarczają do otrzymania takiej kwoty (w tym drugim przypadku państwo zapewni wyrównanie).
Wiek dzieci nie ma znaczenia, a o świadczenie będą się mogły ubiegać również kobiety, które czwarte dziecko urodziły przed wprowadzeniem w życie nowych przepisów. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szacuje roczny koszt wypłat na 915 mln złotych.
Podoba się Panu pomysł przyznania „matczynych emerytur”?
To kolejne wprowadzone przez ten rząd świadczenie, które z pewnością trafi do grupy potrzebujących. Ale też kolejne, które każe pytać o zmieniający się kształt polskiej polityki społecznej. Staje się ona coraz mniej systemowa, a coraz bardziej selektywna. Wprowadzamy któryś już z kolei mechanizm zaspokajający realne potrzeby, ale niebiorący pod uwagę istniejących już części systemu. W dodatku znowu – podobnie jak w przypadku 500 plus – nikt z polityków nie śmie z sensownością tego rozwiązania dyskutować, bo nie wypada. Tymczasem to kolejny przykład PiS-owskiego klientelizmu, czyli kupowania poparcia w zamian za opiekę ze strony państwa.
Ale są też grupy, którym może on się nie spodobać. Np. ojcowie, którzy o to nowe świadczenie mogą ubiegać się tylko w przypadkach losowych, jak śmierć matki dzieci.
„Matczyna emerytura” ma nie tylko wypełniać socjalną lukę, ale też wpływać na zachowania. Efektem może być ugruntowanie stereotypu „zarabiającego ojca” oraz matki – „piastunki domowego ogniska”.
To świadczenie niesie ze sobą ryzyko dezaktywizacji kobiet?
Coraz wyraźniej widać, że głównym celem polityki społecznej PiS jest ten prokreacyjny. Tak jakby wyznacznikiem skuteczności władzy była liczba urodzeń, która zresztą nie wzrasta zgodnie z oczekiwaniami. Zapatrzeni w ten cel politycy nie biorą pod uwagę innych czynników. Np. tego, że już program 500 plus zwiększył ryzyko spadku aktywności kobiet. „Matczyna emerytura” sprawi, że to ryzyko jeszcze wzrośnie. ©℗
Prof. PIOTR BŁĘDOWSKI jest ekonomistą w Szkole Głównej Handlowej, specjalizuje się w polityce społecznej.