Zamurowane 500 plus

Sztandarowy program PiS zmniejsza skalę biedy. I ją zmienia, podważając pewnik o związku ubóstwa z wielodzietnością. Co jednak nie unieważnia sporu o samo świadczenie.

31.07.2017

Czyta się kilka minut

Dożynki w Sołectwie Stawki koło Aleksandrowa Kujawskiego, 28 sierpnia 2016 r. / JUSTYNA ROJEK / EAST NEWS
Dożynki w Sołectwie Stawki koło Aleksandrowa Kujawskiego, 28 sierpnia 2016 r. / JUSTYNA ROJEK / EAST NEWS

Proszę sobie to wyobrazić: przychodzi do pana dziecko i mówi, że chce jechać na wakacje albo wycieczkę. A pan mówi, że nie ma pieniędzy. Kto nie zobaczył oczu dziecka w takiej sytuacji, nie zrozumie, ile mogą znaczyć te pieniądze – mówi Witold Miarka, ojciec czworga dzieci, szef wadowickiego koła Związku Dużych Rodzin 3Plus.

– Pojedziemy w tym roku na tydzień do Zakopanego. Dla większości moich dzieci to będą pierwsze wakacje w życiu – dodaje Arkadiusz Markowski, członek tego samego koła, rodzic sześciorga.

Nie mieliśmy na czynsz

Temat Programu Rodzina 500 plus powraca ze zdwojoną mocą właśnie podczas wakacji. Powraca za sprawą trafiających łatwo do wyobraźni statystyk. Mówiących np. – jak te z badania firmy Mondial Assistance – o 7-procentowym wzroście liczby dzieci, które dostaną (lub już dostały) szansę wyjazdu, czy o wyraźnym – jak wskazują z kolei wyniki ogólnopolskich badań Urzędu Statystycznego w Rzeszowie – wzroście przeciętnych wydatków na wyjazdy. Wzroście, za który również – przynajmniej w części – może odpowiadać rządowy program.

Ale wakacyjny kontekst to tylko część ważnego zjawiska. Program 500 plus zmniejsza polską biedę. I ją zmienia: powtarzane od lat przez badaczy zdanie, że jedną z najbardziej dotkniętych przez ubóstwo grup są dzieci z rodzin wielodzietnych, nie straciło jeszcze aktualności, ale wkrótce może już nie być oczywistością.

„Godność” – to słowo Witold Miarka powtórzy kilka razy. – Pieniądze z 500 plus mogę porównać do sytuacji, gdy ktoś się topił, i nagle może zacząć w miarę swobodnie oddychać – mówi szef wadowickiego koła ZDR. – Większość z ponad 40 rodzin, które są w naszym kole, była na skraju ubóstwa. Gorsze ubranie, wyposażenie, jedzenie. Ci ludzie, o czym się nie mówi, zostali wreszcie dowartościowani. Większość naszych rodzin gdzieś w tym roku wyjedzie, niektórzy po raz pierwszy w życiu.

Arkadiusz Markowski dopowiada: – Do niedawna było nam bardzo ciężko. Żona, z powodu opieki nad dziećmi, przebywała często na bezpłatnym urlopie, więc musieliśmy przeżyć z mojej pensji oraz pomocy z MOPS-u.

Markowski zarabia ok. 1600 zł na rękę, czasami dobija do dwóch tysięcy, ale tylko gdy pracuje dodatkowo w weekendy. Do tego dochodzą zasiłki, co daje w sumie 2-2,5 tys. zł miesięcznie. Na jedzenie i ubranie dla ośmiu osób, rachunki za prąd, wodę i mieszkanie, choć to ostatnie w niewielkim stopniu, bo żyją w lokum komunalnym. – Nie było szans nie tylko na wakacje – mówi mężczyzna. – Trudno było o książki dla dzieci. Zdarzało się, że zalegaliśmy za czynsz.

Życie po 500 plus? Markowscy za pierwszy miesiąc obowiązywania programu odebrali 3 tys. zł, bo w kwietniu 2016 r. na świecie było już ich najmłodsze dziecko, a najstarsze dopiero dochodziło do progu pełnoletności. Teraz dostają 2,5 tys., co i tak daje w sumie dwukrotność ich dotychczasowego budżetu.

– Różnica jest ogromna – zapewnia Markowski. – Stać nas na w miarę godne życie, w domu jest swobodniej i radośniej. Rachunki płacimy regularnie.

Prezes „likwiduje” biedę

Przykład Markowskich to przejaw wyraźnego trendu. Wykazał go opublikowany niedawno raport GUS na temat ubóstwa w 2016 r., w trakcie którego 500 zł na dziecko – pierwsze i kolejne dla najbiedniejszych, drugie i kolejne dla pozostałych – wypłacano przez dziewięć miesięcy.

Oto krótki zestaw liczb: w skrajnej biedzie, która oznaczać może nawet biologiczne wyniszczenie organizmu, żyło w ubiegłym roku po raz pierwszy od lat poniżej 5 proc. (przy niecałych 7 proc. w roku poprzednim). Obniżył się też – z niecałych 16 do niecałych 14 proc. – poziom tzw. ubóstwa relatywnego, obejmującego te gospodarstwa, które wydają na życie mniej niż połowę tego, co wydaje przeciętna polska rodzina. Co ważne: widać wyraźny spadek biedy wśród gospodarstw stanowiących klientelę Programu 500 plus. Skrajne ubóstwo w rodzinach z co najmniej trójką dzieci w wieku 0-17 lat obniżyło się z 16,7 do poniżej 10 proc., a w gospodarstwach z dwójką dzieci – z 8,1 do 5,3 proc.

– Warto pamiętać, że poza Programem Rodzina 500 plus wprowadzono też inne rozwiązania, które mogły przyczynić się do zmiany wskaźników, choćby tzw. Kosiniakowe, czyli 1000 zł miesięcznie przez rok na dziecko dla kobiet bez ubezpieczenia chorobowego. Na statystyki dotyczące biedy wpływa też spadek bezrobocia – ­zastrzega prof. Ryszard Szarfenberg z Instytutu Polityki Społecznej UW. Zaraz jednak dodaje: – Wpływ Programu 500 plus na poziom polskiej biedy jest bezsporny.

Na ten „bezsporny wpływ” wskazuje nie tylko prosta symulacja (biedna rodzina z czwórką dzieci dostaje od państwa 2 tys. zł miesięcznie, co przy dodaniu do najskromniejszych nawet dotychczasowych dochodów winduje ją ponad próg skrajnej biedy, wynoszący dla gospodarstwa z dziećmi nieco ponad 400 zł na osobę), ale też zestawienie wskaźników zasięgu biedy w różnych grupach. Te dotyczące skrajnego ubóstwa w gospodarstwach bez dzieci w 2016 r. nie drgnęły.

Jeśli więc eksperci nad czymś się po opublikowaniu GUS-owskich danych głowią, to raczej nad pytaniem: dlaczego wpływ 500 plus na polskie ubóstwo jest tak skromny w stosunku do oczekiwań? „Czy to koniec z polską biedą?” – pytały całkiem serio wszystkie niemal, nawet poważne media, gdy w grudniu ub.r. Europejska Sieć Przeciwdziałania Ubóstwu ogłosiła „Przewidywane skutki społeczne 500+. Ubóstwo i rynek pracy”, raport będący – jak sam tytuł wskazuje – prognozą, czego wielu komentatorów nie odnotowało. Wynikało z niego, że poziom skrajnej biedy wśród dzieci spadnie o... 94 proc.

Owe 94 proc. jako fakt, a nie obarczoną ryzykiem – jak dużym, widzimy – prognozę, podawali triumfalnie politycy PiS, zaś prezes tej partii grzmiał nawet z kongresowej mównicy, iż „ten naprawdę ogromny postęp” nie powinien przesłaniać ostatecznego celu, jakim jest... 100-procentowa likwidacja polskiej biedy.

Prof. Szarfenberg podaje kilka hipotez mogących tłumaczyć, dlaczego ów spadek – choć przecież znaczący – okazał się skromniejszy od oczekiwanego. Hipoteza pierwsza: rodziny nie pobierały świadczenia przez cały rok, a jedynie przez trzy kwartały (GUS bada rodziny w różnych okresach roku, więc część zbadanych w pierwszym kwartale nie mogła odczuć jeszcze efektu 500 plus). Druga: urząd liczy ubóstwo na podstawie wydatków, a nie dochodów, co może mieć o tyle znaczenie, że część najuboższych rodzin – wbrew zresztą stereotypowi, iż biedni beneficjenci 500 plus rzucili się bezrefleksyjnie na sklepowe półki ze smartfonami czy tabletami – przyzwyczajała się przez lata do skromnych wydatków. Większe wydatki u części rodzin mogły się pojawić już po przeprowadzeniu badania, ale też część 500 plus mogła być odkładana na przyszłość. Hipoteza trzecia: niektóre rodziny rezygnowały przynajmniej z części innych dochodów, a więc netto miały mniej na wydatki, niżby to wynikało tylko z otrzymywania nowego świadczenia. Czwarta: najbiedniejsze rodziny pobierające świadczenie były zadłużone, więc pierwsze wypłaty mogły pójść na spłaty pożyczek.

Jak dodaje prof. Irena E. Kotowska, demograf z Instytutu Statystyki i Demografii warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej, wiele wyjaśnić by mogła najnowsza „Diagnoza Społeczna”, będąca szczegółowym badaniem m.in. warunków życia polskich gospodarstw domowych i dobrostanu ich członków. – W kolejnej, dziewiątej rundzie „Diagnozy” chcieliśmy zadać szczegółowe pytania dotyczące Programu 500 plus – mówi jedna z jej współautorek. – Jej zaletą jest to, że po dwóch latach wracamy do gospodarstw, które badaliśmy w poprzednich edycjach. Moglibyśmy się dowiedzieć, jak zmieniła się ich sytuacja w porównaniu z ostatnim pomiarem, na co wydawały pieniądze ze świadczenia, jak wpłynęły one na aktywność zawodową ich członków. Ale się nie dowiemy, bo kolejnej rundy „Diagnozy” nie będzie. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej odmówiło przyznania dotacji, które w poprzednich rundach były podstawową częścią środków gromadzonych przez Radę Monitoringu Społecznego na przeprowadzenie ankiet, analizy ich wyników i publikację raportów.

Na razie pozostają więc dane GUS. Wystarczą, by sformułować dwa wnioski: wpływ 500 plus na polskie ubóstwo jest mniejszy, niż oczekiwano, ale też wystarczająco znaczny, by mówić o największej pozytywnej zmianie w skali skrajnej biedy od lat.

Czy warto grzmieć?

Na tym ostatnim stwierdzeniu kończy się w zasadzie polska dyskusja na temat Programu 500 plus. Kończy się w punkcie, w którym mogłaby być najciekawsza.

– Niedobrze, że gdy rozmawiamy o różnych rozwiązaniach skierowanych do rodzin, na czele z Programem Rodzina 500 plus, skupiamy się jedynie na tym, co dają tu i teraz, a kompletnie nie zastanawiamy się nad tym, jak mogą wpłynąć na życie polskich rodzin w przyszłości – mówi prof. Kotowska. – Tymczasem możliwy jest scenariusz, że dzisiejsze beneficjentki 500 plus będą za wiele lat „beneficjentkami” zasiłków, bo wypadną z rynku pracy.

To obawa niebezpodstawna: z ogłaszanych co kwartał przez GUS wyników Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) wynika, że od marca do września 2016 r. liczba biernych zawodowo Polaków, którzy jako powód swojej bierności podają obowiązki domowe, zwiększyła się o 150 tys. To, rzecz jasna, pokłosie nie tylko wprowadzenia 500 plus, ale nawet jeśli program – jak ogłosiła sama minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska – spowodował bezpośrednio od 24 do 30 tys. przypadków dezaktywizacji, jest o czym rozmawiać. Wbrew samej szefowej resortu, która ogłaszając wspomniane zestawienia w lutym mówiła: „Patrząc na to, że mamy 2,7 mln rodzin, które z tego programu korzysta, to nie jest to skala dezaktywacji, z powodu której można grzmieć na całą Polskę”.

– Grzmieć może nie trzeba, ale nie można też zamykać dyskusji – komentuje prof. ­Kotowska. – Nie warto też zestawiać liczby 2,7 mln z tysiącami niepracujących kobiet, bo to dwie różne rzeczy. Chciałabym zresztą wiedzieć, skąd tak precyzyjne dane ministerstwa o 24-30 tys. kobiet, które zrezygnowały z pracy na skutek wprowadzenia specjalnego świadczenia. Nawet jeśli ta liczba jest zbliżona do faktycznej, istnieje obawa, że trend wycofywania się kobiet w wieku 25-44 lata z rynku pracy, zauważalny zresztą jeszcze przed wprowadzeniem 500 plus, będzie się pogłębiał. Zwłaszcza w odniesieniu do kobiet z niższym wykształceniem. Warto też przypomnieć, że nasz wskaźnik zatrudnienia kobiet w wieku 20-64 lata należy do niższych w UE.

Prof. Kotowska zwraca uwagę na szerszy problem, związany z obecnością kobiet na rynku pracy: – Nie chodzi tylko o to, że młoda Polka zrezygnuje na jakiś czas z zatrudnienia, zwłaszcza że krótkookresowo może się to jej opłacić. Jest też wpływ średniookresowy, polegający na ryzyku wypadnięcia z rynku pracy na wiele lat, co prowadzi nie tylko do niższych wynagrodzeń po ewentualnym powrocie, ale także wpłynie na niskie świadczenia emerytalne lub ich brak.

Do takich prognoz sceptycznie podchodzi prof. Szarfenberg. Podobnie jak do – formułowanej od czasu do czasu w kontekście 500 plus – obawy, że świadczenie to przyczyni się do dziedziczenia roszczeniowych postaw. – Tu akurat efekt może być odwrotny – uważa naukowiec z UW. – Pomoc społeczna jest skąpa i przyznawana pod wieloma warunkami, więc rodziny mogą z niej rezygnować bez ryzyka, że bardzo na tym stracą. Ponadto ośrodki pomocy społecznej, wiedząc, iż uboga rodzina dostaje pieniądze z Programu 500 plus, mogą ograniczać dostęp do zasiłków. Można więc prognozować, że specjalne świadczenie przyczyni się raczej do ograniczenia skali korzystania z pomocy społecznej niż do jego rozszerzenia czy utrwalenia. Trzeba też pamiętać, że lepiej zaspokojone potrzeby dzieci to też większe szanse, że będą się lepiej uczyć, będą zdrowsze i w związku z tym mniej narażone na ubóstwo w dorosłości.

Co dalej z 500 plus?

Pytania dotyczące sztandarowego PiS-owskiego programu można jednak mnożyć. Kiedy GUS podawał dane dotyczące polskiej dzietności, wskazujące na wzrosty urodzeń w miesiącach zamykających 2016 r., przez media i scenę polityczną przeszła kolejna fala hurraoptymizmu. Tak jakby mowa była o sezonowych wzrostach konsumpcji warzyw i owoców, a nie procesach, które dają się uchwycić w perspektywie lat.

Prof. Kotowska, która od dawna zajmuje się badaniem rozwoju rodzin, zwraca jednak uwagę, że nie chodzi tylko o przedwczesność ocen dotyczących wpływu Programu 500 plus na dzietność. Ani o to – choć to też ważne zastrzeżenie – że przez ostatnie lata wprowadzono wiele rozwiązań wspierających rodziny, które mogły się przyczynić do zmiany zachowań (urlopy rodzicielskie z 2013 r.; Karta Dużej Rodziny z 2014; wypłacane od stycznia tego roku świadczenie rodzicielskie – by wymienić tylko niektóre).

– Wszystko wskazuje na to, że zwiększona nieco płodność, zauważalna głównie w grupie kobiet w wieku 25-34 lata, jest efektem realizacji odkładanych wcześniej decyzji prokreacyjnych – mówi prof. Kotowska. – To normalna reakcja w czasie, gdy następuje ogólna poprawa sytuacji ekonomicznej.

Pytanie, co stanie się z Programem 500 plus, jeśli jego główny cel – wzrost dzietności – okaże się fiaskiem albo wzrost ten będzie nieadekwatny w stosunku do oczekiwań i nakładów? Wtedy 500 zł przyznawane polskim rodzicom okaże się głównie mechanizmem socjalnym. Tylko jaki sens będzie wówczas miał powszechny charakter świadczenia?

Czy w „świecie po 500 plus” nie wymaga korekt polski system pomocy społecznej? Choćby zasad przyznawania zasiłków rodzinnych, które dublują się z rządowym świadczeniem.

Wreszcie: jak długo obciążenia wynikające z Programu 500 plus – dziś wypłacanego w warunkach korzystnych wskaźników ekonomicznych – wytrzyma budżet?

I tak dalej, i tak dalej...

Jedyne, co w sprawie 500 plus jest z grubsza łatwe do przewidzenia, to jego polityczny żywot w najbliższych latach. Według CBOS program popiera aż 77 proc. Polaków. I nawet jeśli co jakiś czas w mediach pojawiają się treści mające dowieść, iż ubodzy beneficjenci świadczenia to w gruncie rzeczy horda, która – wyposażona w dodatkowe środki – upija się i psuje (wcześniej jakoby nienaganne) wakacyjne obyczaje, trudno podobne uprzedzenia uznać za reprezentatywne.

– Owszem, stereotypy dotyczące osób ubogich, np. ten o alkoholu, bywają żywotne i powtarzane w mediach – zauważa prof. Szarfenberg. – Badania ogólnopolskie prowadzone przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami pokazują jednak, że ubodzy byli w nich postrzegani raczej pozytywnie, a w każdym razie lepiej niż osoby bogate, np. 26 proc. respondentów przypisywało lenistwo biednym, a 30 proc. bogatym. W przypadku uczciwości różnica była nawet większa – odpowiednio 21 i 58 proc.

Nic więc nie wskazuje na to, by dobra opinia o Programie Rodzina 500 plus w polskim społeczeństwie szybko się zmieniła. Co zapewne skrzętnie wykorzysta przed wyborami partia rządząca, chwaląc się osiągnięciami zarówno realnymi (ograniczenie skali biedy), jak i urojonymi (nieszczęsny 94-procentowy spadek ubóstwa czy wzrost dzietności). Oraz próbując przekonać Polaków, że „prawdziwe życie” weryfikuje się na bankowych kontach i w kasach ośrodków pomocy społecznej, gdzie wypłacane jest świadczenie, a nie na ulicy protestującej np. przeciw demolce polskiego sądownictwa.

Ale polityczne życie 500 plus nie oznacza, że dyskusję o świadczeniu można zamknąć. Bo jego sukces – nie ten wizerunkowy, ale realny – nie jest wcale dziś, jak chcieliby apologeci posunięć obecnej władzy, oczywistą oczywistością.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2017