Mam pytanie...

Z coraz większą determinacją tropimy byłych agentów, z oburzeniem przyjmujemy lekceważący stosunek do zbrodni katyńskiej ze strony rosyjskich sąsiadów. Podzielając to oburzenie, pytam: czy zbrodnia w Jedwabnem jest również zbrodnią ludobójstwa? Pytanie jakby naiwne, bo jakże inaczej można by ją zaklasyfikować? Co myśleć w takim razie o sytuacji, kiedy to aktywni przed 65 laty mordercy spokojnie dożywają starości, a obrońcy ofiar są fizycznie i psychicznie dręczeni, zmuszani do opuszczania rodzinnych stron? (Przeczytałam o tym choćby w tekście Anny Bikont "Pięć lat po Jedwabnem", "GW" z 5 marca 2006 r.). Nasuwają się dalsze pytania: czy Kościół może zaakceptować taką sytuację i co ma do powiedzenia w tej sprawie po ukazaniu się dwóch dokumentów - Księgi IPN i książki Anny Bikont "My z Jedwabnego"? Wydaje się, że nieprzedawnialna zbrodnia ludobójstwa w tym przypadku ulega przedawnieniu. Kto i dlaczego zaciera jej ślady? Dlaczego główni świadkowie, w tym Kościół w Jedwabnem, stają po stronie katów przeciwko ofiarom? Jaka jest główna przyczyna "przeina-czania" tej zbrodni? Może brak potomków ma tutaj znaczenie? Są rodziny katyńskie. Nie ma i nie może być rodzin jedwabnieńskich. W Katyniu ginęli ojcowie, w Jedwabnem zabijano też matki i dzieci - do ostatniego niemowlęcia. Teraz tylko kamienie mogą wołać, więc podobno planuje się rozebranie pomnika. A jeśli ktoś próbuje przywrócić moralny, ludzki wymiar kainowym wydarzeniom z 10 lipca 1941 r., stawia mu się najnikczemniejsze z pytań: "Ile wziąłeś pieniędzy od Żydów?" (Zresztą przed 10 lipca 2001 r. bp Stanisław Stefanek głosił w Jedwabnem, że "Żydom chodzi o pieniądze").

Nie wiem, czy naszym obowiązkiem jest tropienie peerelowskich agentów. Jestem natomiast przekonana, że zarówno Katyń, jak Jedwabne powinny pozostać przed naszymi oczyma z całą swoją przeraźliwą oczywistością, skłaniając do odpowiednich gestów i poczynań: dociekania prawdy, żalu, pokuty, przypominania zabójcom ich krwawych występków. Żądając, i słusznie, od Rosjan empatii i sprawiedliwości, przyjrzyjmy się, jak podobne sprawy rozpoznajemy i oceniamy na naszym gruncie, w Polsce.

EWA LATOSIŃSKA (Łódź)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2006