Lepper i jego mit

Niegdyś rzucił wyzwanie elitom, dziś bywa na lewicy uznawany za romantyczny wzór obrońcy pokrzywdzonych. Dlaczego?

20.08.2018

Czyta się kilka minut

Andrzej Lepper aresztowany po przekroczeniu granicy polsko-czeskiej. Kudowa-Zdrój, 4 kwietnia 2000 r. / ROCHACZ / FORUM
Andrzej Lepper aresztowany po przekroczeniu granicy polsko-czeskiej. Kudowa-Zdrój, 4 kwietnia 2000 r. / ROCHACZ / FORUM

Wybory z 2007 r. zmiotły Samoobronę z politycznej mapy Polski. W wyborach prezydenckich trzy lata później jej lider, Andrzej Lepper, z wynikiem 1,28 proc. zajął trzecie miejsce od końca. Nic nie wskazywało, by kolejne, przewidziane na jesień 2011 r., głosowanie miało pozwolić na powrót do poważnej gry. Opinia publiczna kojarzyła go głównie z ciągnącą się przed sądami seksaferą – polityka oskarżano o wymuszanie korzyści seksualnych od pracownicy Samoobrony, Anety Krawczyk, oraz o próbę ich wymuszenia od lubelskiej działaczki Agnieszki Kowal.

Kariera Andrzeja Leppera wydawała się skończona. Na początku sierpnia 2011 r. popełnił on samobójstwo.

Dziś Lepper jest postacią raczej zapomnianą. Jeśli pojawia się w debatach, to głównie za sprawą szeregu otaczających jego biografię czarnych legend. Powraca jako rolniczy watażka bezprawnie blokujący drogi w latach 90.; awanturnik z Sejmu IV kadencji (2001-2005); blokujący mównicę i oskarżający czołowych polityków o przyjmowanie łapówek; filar niestabilnych i chaotycznych pierwszych rządów PiS; seksista rechoczący z żartu o tym, że nie można zgwałcić prostytutki.

Są jednak środowiska skłonne patrzeć na byłego szefa Samoobrony nieco bardziej przychylnie. Do uznania go za najbardziej efektywnego reprezentanta pokrzywdzonych przez transformację od lat namawia czytane zarówno na lewicy, jak i prawicy społecznej pismo „Nowy Obywatel”. „Udowodnił, że skromni, zwykli ludzie dotychczas niewidzialni dla politycznej elity, mają prawo głosu i mogą aspirować do współdecydowania o losach państwa” – napisał w trzecią rocznicę śmierci lidera Samoobrony Piotr Ikonowicz. Z kolei Jakub Baran z Rady Krajowej Partii Razem mówi mi: – Lepper powielał wiele błędów klasy politycznej, nie da się bronić jego postępowania w seksaferze. Ale jednocześnie Samoobrona jest częścią ludowej historii Polski i lekcją dla lewicy.

Co w Lepperze może być atrakcyjne? Polityk ten wydaje się odpowiadać na podstawowy kompleks młodej lewicy: poczucie zamknięcia w wielkomiejskiej, inteligencko-aktywistycznej bańce. Podsuwa obietnicę innej podmiotowości: autentycznie plebejskiej, wyrastającej z mas ludowych, z ich gniewu i aspiracji, zdolnej wyraziście przeciwstawić się interesom elit.

Patrzący z zainteresowaniem na Leppera działacze i publicyści marzą o lewicy, która – przynajmniej w przenośnym sensie – znów wysypie zboże na tory. „Lewica nie może odrywać się od swej plebejskiej bazy. Ma artykułować jej interesy i poglądy – pisał w „Nowym Obywatelu” Jarosław Tomasiewicz. – Jeśli w Polsce nastąpi odrodzenie lewicy, to w formie pragmatycznego neopopulizmu, być może odwołującego się właśnie do tradycji Samoobrony”. – Lepper pokazał, że do polityki można wejść na fali walk społecznych, na własnych zasadach – wtórował Jakub Baran.

Wątpliwy reprezentant

Zanim zastanowimy się, na ile takie polityczne marzenie ma w ogóle sens w dzisiejszej Polsce, powinniśmy odpowiedzieć na inne pytanie: czy Lepper faktycznie najbardziej efektywnie reprezentował lud wyklęty przez transformację i Balcerowicza? Można mieć co do tego wątpliwości.

Po pierwsze, Lepper (podobnie jak jego bezpośrednie otoczenie z Samoobrony) sam nigdy szczególnie biedny nie był. Kierował dobrze zaopatrzonym w sprzęt gospodarstwem rolnym, liczącym w najlepszym okresie ponad sto hektarów (to kilka­krotnie więcej niż średnia w jego okolicy, choć daleko do latyfundium). Ziemia nie była ojcowizną: Lepper zajął się samodzielnym gospodarowaniem w latach 80., dzierżawiąc ziemię od państwa. By sfinansować rozwój gospodarstwa pod koniec tamtej dekady, zaciągnął kredyt.

W pułapkę zadłużenia wepchnęła go hiperinflacja okresu przełomu ustrojowego. W 1990 r. osiągnęła ona 585,5 proc. – a ceny produktów rolniczych rosły przy tym dwukrotnie wolniej niż ceny koniecznych rolnikom towarów przemysłowych. Razem z nowym reżimem wysokich stóp procentowych uczyniło to kredyt Leppera niespłacalnym. By zachować płynność finansową, brał kolejne kredyty, głównie po to, by spłacać poprzednie, co skończyło się niewypłacalnością.

Jego los dzieliło wielu innych rolników: nastawionych na produkcję, usiłujących włączyć się w gospodarcze przemiany lat 80. i 90., a jednocześnie rozbijających się o ich twarde realia. Z podobnej grupy rekrutować się będzie większość władz Samoobrony. Drugą są drobni przedsiębiorcy, podobnie jak rolnicy przytłoczeni przez zbyt drogi w obsłudze kredyt, przeterminowane długi, wierzycieli i zagraniczną konkurencję. Posła Samoobrony z 2001 r. łatwo poznać po oświadczeniu majątkowym. Z jednej strony hektary, duże domy, maszyny rolnicze i inne aktywa, z drugiej spiętrzone długi i komornik na poselskim uposażeniu.

Przyglądając się kadrom Leppera z 2001 r. Jadwiga Staniszkis postawiła tezę o Samoobronie jako o partii niespełnionej klasy średniej, która rozbiła się o bariery polskiej gospodarki lat 90. Co czyniłoby kadrową bazę tej formacji bliższą populistycznej prawicy niż plebejskiej lewicy.

Niespełniony ruch społeczny

A przecież Lepper wyrażał obawy nie tylko niespełnionych przedsiębiorców. Jego największe sukcesy przypadają na najtrudniejszy od końca terapii szokowej okres w historii III RP. Gdy po raz pierwszy wchodzi do Sejmu, w 2001 r., bezrobocie wynosi 17,5 proc., a gospodarka zwalnia, za co Lepper obwinia tzw. drugi plan Balcerowicza, z okresu rządów Buzka. Polska nie jest jeszcze częścią UE, nie działa łagodzący skutki braku pracy w kraju wentyl w postaci możliwości migracji do państw Europy Zachodniej. Trochę czasu upłynie, zanim emigracja i strumień unijnych pieniędzy odmienią Polskę – fala niezadowolenia niesie Leppera jeszcze w wyborach z 2005 r. W prezydenckich zajmuje trzecie miejsce i ma ponad 15 proc. poparcia.

Kto na niego głosuje? Głównie wieś, małe i średnie miasta, bezrobotni, osoby z wykształceniem podstawowym i średnim. W miastach powyżej 500 tys. mieszkańców zdobywa 4 proc. poparcia.

Czy to lewicowy elektorat? Z badań wynika, że raczej nie. Partią drugiego wyboru są dlań przede wszystkim Liga Polskich Rodzin i Polskie Stronnictwo Ludowe. Jest to jednak elektorat, jaki współczesna lewica pragnęłaby zorganizować w ruch społeczny, zdolny do radykalnego przedefiniowania warunków politycznej gry.

Czy Lepperowi udało się stworzyć taką siłę? Na pewno próbował. Po tym, gdy wypłynął w 1992 r., szukał kontaktów z różnymi poszkodowanymi przez transformację środowiskami. Rozmawiał z radykalnymi związkami zawodowymi, takimi jak odrzucająca porozumienia Okrągłego Stołu „Solidarność ‘80”. Starał się gromadzić wokół siebie organizacje bezrobotnych. Przyciągał dawnych działaczy narodowego skrzydła PZPR (z reżyserem Bogdanem Porębą na czele), atakujących transformację z antyrynkowych i radykalnie antyzachodnich pozycji.

Samoobronie nie udaje się jednak zmienić w masowy ruch, aktywny na różnych frontach walk z wykluczeniem i niesprawiedliwością. Jedyną grupą, w której stronnicy Leppera są widoczni, pozostają rolnicy. Gdy na wsi dzieje się dobrze – jak w czasie rządów koalicji SLD-PSL z lat 1993-97 – partia jest słaba. Gdy na wieś wracają kłopoty, znów się aktywizuje.

Produkt infotainmentu

Dopóki Lepper pozostaje wyłącznie przywódcą tych, którzy w Polsce lat 90. czują się marginalizowani, nie jest w stanie wyjść poza poziom politycznego planktonu. Udaje mu się to dopiero w 2001 r., gdy nie przypomina już przywódcy ulicznych blokad. Zmienia fryzurę, zakłada dobry garnitur, dba o opaleniznę, coraz swobodniej zaczyna czuć się w mediach.

Za przemianę odpowiada ekspert od wizerunku i komunikacji Piotr Tymochowicz. Jak w „Lepperiadzie” pisze Marcin Kącki, ta dwójka miała spotkać się przypadkiem na jednej z organizowanych przez Leppera blokad pod koniec lat 90. Tymochowicz, świetnie zarabiający na doradztwie biznesowym, pracę z liderem Samoobrony traktuje jako „eksperyment socjologiczny”. Zabiera ludowego przywódcę do stylistki i kosmetyczki, uczy pracy z kamerą. Ponoć nie bierze za to pieniędzy.

Czy fala niezadowolenia z 2001 r. wystarczyłaby Lepperowi, gdyby nie transformacja pod okiem Tymochowicza? Można tylko gdybać. Faktem jest, że lider Samoobrony wchodzi do wielkiej polityki jako rzecznik autentycznego niezadowolenia, a zarazem produkt najbardziej obłego politycznego marketingu, figura z telewizyjnego infotainmentu.

To z telewizji kojarzy go bowiem większość Polaków. A on jest świadomy siły tego medium. Już w 1992 r., okupując z zadłużonymi rolnikami korytarz sejmowy, każe przynieść sobie telewizor i śledzi, jak telewizja relacjonuje jego działania. Później kamery go nie odstępują. Radykalne akcje Leppera – np. wysypywanie zboża na tory – mają przede wszystkim na celu przebicie się do serwisów informacyjnych.

Lepperowi paradoksalnie pomagają kolejne prokuratorskie zarzuty. Niektóre – za niszczenie mienia czy przestępstwa przeciw nietykalności – miały solidne podstawy. Inne – jak ciągłe procesy o „lżenie wysokich funkcjonariuszy państwowych” – były zupełnie niepotrzebne. Sprawę o nazwanie prezydenta Kwaśniewskiego „największym nierobem w kraju” państwo mogło wizerunkowo wyłącznie przegrać. A wytoczyło kilka podobnych, co stwarzało wrażenie, że dąży do kryminalizacji społecznego protestu.

Lepper jest więc produktem czasów, gdy polityka toczy się wokół głównych wydań wiadomości w dwóch-trzech powszechnie dostępnych stacjach. Trudno powiedzieć, jak jego taktyka zadziałałaby dziś, gdy głównym kanałem komunikacji radykalnych polityków z sympatykami są media społecznościowe.

Nasz ukochany potwór

Na trwający blisko dekadę medialny show Leppera liberalni liderzy opinii reagują na ogół nadmiarową z dzisiejszej perspektywy werbalną agresją. Lider Samoobrony staje się politykiem, którego inteligent przełomu wieków najbardziej kocha nienawidzić. Dopiero później przebije go w tym Jarosław Kaczyński.

Z Leppera wypada wówczas szydzić, a nawet nim pogardzać. Media atakują go za kufajkę, wyśmiewają, gdy zakłada drogi garnitur i rezygnuje z opadającej na czoło grzywki.

Z lubością wywlekają każdy przejaw chamstwa, głupoty, nepotyzmu w szeregach Samoobrony. Okładka jednego z tygodników budzi jednoznaczne skojarzenia z wodzem III Rzeszy.

Do mediów przyłącza się świat sztuki. U szczytu protestów Samoobrony z końcówki lat 90. Andrzej Wajda kręci dla Teatru Telewizji spektakl „Bigda idzie!”. Tytułowy bohater to cyniczny i skorumpowany polityk chłopski: autor oryginału, Juliusz Kaden-Bandrowski, miał na myśli Witosa, widownia bezbłędnie odczytała jednak współczesne aluzje. W tym samym telewizyjnym formacie Juliusz Machulski pokazuje w 2003 r. swoją sztukę „19. południk”. Polityk przypominający Leppera wygrywa tam wybory prezydenckie i doprowadza do IV rozbioru Polski. Lidera Samoobrony przypomina też siermiężny, sterowany przez oślizgłego spin doctora, polityk Kazimierz Dolny z ostatniej komedii reżysera, „Volty”. „P...dolę Pera” śpiewa Kazik Staszewski w albumie „Las Maquinas de la Muerte”, a zespół Big Cyc tak wyrażał się o posłance Samoobrony Renacie Beger: „Ty w oczach masz kurwiki, a w głowie owies masz / Po co do Sejmu na chama nam się pchasz?”.

Trudno dziś zrozumieć skalę tej niechęci. Jako polityk Lepper okazał się pracowity, miał świadomość swoich ograniczeń, potrafił uczyć się na błędach. Jego populizm na tle tego, co z państwem robi PiS, wydaje się dość umiarkowany. Liderowi Samoobrony nie chodziło o wywrócenie III RP do góry nogami i podporządkowanie całej władzy sobie: chciał tylko, by polityka państwa bardziej uwzględniała interesy jego wyborców.

Jeśli z populistycznej rewolucji PiS jest jakiś pożytek, to taki, iż dzięki niej zaczynamy dostrzegać, jak bardzo klasistowskie bywało podejście opinii publicznej do Leppera. Zaczynamy się też uczyć tego, że także osoby bez kulturowego wyposażenia klasy średniej głosują i mają prawo do swojej reprezentacji w polityce.

Strategiczny błąd

Oczywiście, wiele z tego, co robił, na krytykę zasługiwało. Partią zarządzał jak folwarkiem. Dobre miejsca na listach wyborczych dostawali ci, którzy za to płacili. Żadnego aktywu, zdolnego realnie kontrolować kierownictwo od dołu, Samoobrona nie wytworzyła. Wyciągała za to z politycznego niebytu takie postaci jak Leszek Bubel – najbardziej znany anty­semita III RP, redagujący przez pewien czas partyjną gazetę Samoobrony.

Największy problem z Lepperem polegał na jego podejściu do strategicznych dla Polski po 1989 r. wyborów: NATO i UE. Wokół Leppera od początku lat 90. kręcą się narodowi komuniści, środowiska radykalnie antyamerykańskie i antyniemieckie, zwolennicy teorii spiskowych. Sam Lepper często zapraszany jest na Wschód, dostaje doktoraty honoris causa szemranych uczelni z Ukrainy i Rosji. W 2005 r. do Sejmu z jego listy wchodzi Mateusz Piskorski – późniejszy lider prorosyjskiej partii Zmiana, dziś w więzieniu podejrzewany o szpiegostwo.

To, co mówi Lepper przed 2001 r., idealnie zgadza się z rosyjskimi interesami w regionie. Polska nie powinna się wiązać z NATO ani z Europą Zachodnią, potrzebujemy świata wielobiegunowego, z takimi krajami jak Rosja i Białoruś trzeba robić interesy, nie można wszystkim narzucać zachodniej demokracji, może Łukaszenka łamie prawa człowieka u siebie, ale w Polsce polityka Balcerowicza też – można streścić jego stanowisko z lat 90.

W trakcie referendum przed akcesją do UE Samoobrona straszy, że integracja wepchnie Polskę w rolę rynku zbytu dla europejskich towarów. Gdy Lepper wchodzi do rządu w 2006 r., jego stosunek do Europy się zmienia, ale przed akcesją myli się fundamentalnie. Dołączenie do NATO i UE to najbardziej kluczowe decyzje po roku 1989. Z tego punktu widzenia można się tylko cieszyć, że Lepperowi nie udało się uzyskać większych wpływów i realnie wpłynąć na ich zmianę.

Granice degażyzmu

Nurty antyatlantyckie i eurosceptyczne są na lewicy marginalne i ta część dziedzictwa Leppera dla nikogo nie stanowi inspiracji. Jego mit skupia się na czymś innym: wyzwaniu, jakie miał rzucić neoliberalnej ortodoksji. W czasach, gdy niezależnie od wyniku wyborów, rządzić miał Balcerowicz, Lepper jako jedyny odważył się powiedzieć, że „Balcerowicz musi odejść!” – mówi romantyzująca narracja.

Są z nią jednak problemy. Nie chodzi nawet o to, że po 2005 r. Lepper wynalazł się na nowo jako „socjalny liberał”, zaczął bywać na galach biznesu, publicznie opowiadać o swoim majątku i przywiązaniu do wolnego rynku.

Prawdziwym problemem jest to, że poza rzuceniem hasła o odejściu Balcerowicza Lepper niewiele zrobił, by zaproponować inną politykę.

Francuskojęzyczna publicystyka ukuła w ostatnich latach pojęcie „degażyzmu”, określając nim złośliwie te ruchy polityczne, które poza żądaniem odejścia (dégage!) elit nie mają nic więcej do zaoferowania. Lepper jawi się dziś jako degażysta avant la lettre. „Oni już byli, oni już rządzili, oni muszą odejść!” – brzmiało hasło Samoobrony w wyborach 2005 r.

Okazało się jednak, że gdy „oni odeszli”, Lepper i jego ludzie nie mieli do zaproponowania żadnego rozwiązania realnie poprawiającego życie reprezentowanych przez nich grup elektoratu. Po sześciu latach obecności w Sejmie i ponad roku w rządzie nie została po nich żadna ustawa ani żadna instytucja, nic, co trwale poprawiałoby sytuację jego wyborców. Jeśli jest w tym lekcja dla współczesnej polskiej lewicy, to taka, że żaden podmiot autentycznej zmiany nie może być wyłącznie bankiem społecznego gniewu. Samo zboże na torach nie tworzy jeszcze zmiany. Nawet jeśli czasem trzeba spektakularnych działań, by móc w ogóle zacząć o zmianach rozmawiać. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2018