„Łatwiej”

Cudzysłów w tytule jest tu niezbędny, bo to hasło, w którym ciągle szukamy klucza do sukcesu. I wciąż pozostaje ono tak samo obiecujące, choćby doświadczenia ostrzegały i namawiały do refleksji.

05.03.2012

Czyta się kilka minut

Może dlatego, że próbujemy tego klucza w coraz innych dziedzinach.

Pamiętamy słynną reformę szkolną, w której między innymi zniesiono egzaminy wstępne na uczelnie, czyniąc z matury zarówno uwieńczenie średniego stopnia wykształcenia, jak i przebycie progu do wyższego. Pamiętamy decyzję o zniesieniu stażu lekarskiego skracającą okres przygotowania do pełnienia zawodu. Teraz ma się zacząć „deregulacja” w kilkudziesięciu (docelowo paruset) zawodach, polegająca na redukcji wymagań dopuszczających do ich pełnienia. I już słychać pytania pełne niepokoju o to, czy „łatwiej” nie zacznie znaczyć „niekompetentnie” lub „nieodpowiedzialnie”, co jest przecież stałą pokusą ludzką.

Ale ja chciałam nie o tym, lecz o czymś jeszcze ważniejszym. O szykowanej w ostatnich dniach nowej wersji ustawy dotyczącej tzw. związków partnerskich. Dwie leżą już w Sejmie (obie z opozycji), tę trzecią przygotowała partia rządząca. I ma być „lepsza”, bo bardziej umiarkowana.

Rzecz w tym, że nie chodzi tu o żadne szczegółowe kwestie, lecz właśnie o ową zasadę „łatwiej” odniesioną do samego serca kultury. Formuła ustawodawcza ma sankcjonować relację miedzy dwiema osobami dotąd wyłącznie prywatną, nadając jej status społecznego uprzywilejowania mimo zera odpowiedzialności. Ustawa ma przecież zająć się ludźmi, którzy nie zamierzają zawrzeć małżeństwa, czyli związku przyjmującego zobowiązania na miarę łączącej ich intymności i jej owoców. Dlaczego to, co jest między nimi, nie może pozostać ich prywatnością, tak jak dotąd? Co mamy nagradzać rangą uspołecznienia i przywilejów, skoro zasada odpowiedzialności i zasada praw społecznych były dotąd dwiema stronami tej samej fundamentalnej wartości? Więc w tej chwili nie chodzi o to, na czym polega „złagodzenie” projektu. I tak dokonuje on agresji na dotychczasowe konstrukcje naszej kultury, o skutkach, których dziś przewidzieć nawet nie sposób. Kiedy zetniemy drzewo, nie da się leżącego pnia postawić z powrotem, żeby odrósł.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2012