Las w pigułce

Beskidzkim lasom pomaga niepozorny sprzymierzeniec. Dzięki niemu, leśnikom i naukowcom młode drzewa mają większe szanse na przetrwanie.

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Sadzonki sosny zwyczajnej z owocnikami grzyba mikoryzowego. Nadleśnictwo Rudy Raciborskie /fot. Kornelia Arent /
Sadzonki sosny zwyczajnej z owocnikami grzyba mikoryzowego. Nadleśnictwo Rudy Raciborskie /fot. Kornelia Arent /

Dla laika sprawa wygląda na oczywistą: w tym, jak rośnie las, nie ma żadnej tajemnicy. Drzewa zrzucają nasiona, nasiona kiełkują, kiełki zmieniają się w sadzonki, a sadzonki w dojrzałe drzewa. I tak w kółko, sezon po sezonie.

Rzeczywistość okazuje się jednak znacznie bardziej skomplikowana, szczególnie w tak trudnym terenie jak Beskid Śląski. Wraz z plagą korników i opieńki pojawiły się tam problemy inne: na skutek długotrwałych susz obniża się tam poziom wód gruntowych, a leśne monokultury doprowadziły do wyjałowienia gleb. Lasom szkodzi susza, ale szkodzi też gwałtowny deszcz, który wymywa cenne pierwiastki z wylesionych terenów. W takich miejscach sadzonki przyjmują się słabiej. Poza tym, podobnie jak dorosłe drzewa, są podatne na atak szkodników, zarówno chrząszczy, jak i grzybów.

Naukowcy i leśnicy nie są jednak bezradni. O tym, jak sobie radzą, można przekonać się w położonym ok. 50 km na południowy zachód od Gliwic Nadleśnictwie Rudy Raciborskie, największym w kraju ośrodku szkółkarskim produkującym sadzonki na potrzeby terenów zniszczonych i ubogich biologicznie.

Spośród 7 mln sadzonek różnych gatunków produkowanych każdego sezonu, 4,5 mln trafia na tereny nadleśnictw wokół wielkiej aglomeracji górnośląskiej. 2,5 mln - w Beskidy. A część do Skandynawii. Szkółka cieszy się świetną opinią i w ubiegłym roku po pomoc przyjechali leśnicy szwedzcy, którzy usuwają skutki potężnego huraganu Cyryl. Polacy hodują dla nich co roku 600 tys. sadzonek. Po pomoc pod Gliwice zgłaszają się nawet Chińczycy, którzy szukają sposobu na szybkie powstrzymanie erozji wylesionych brzegów Jangcy.

Nieco trujący, bardzo pożyteczny

Największa tajemnica Leśnej Szkółki Kontenerowej w Rudach kryje się w niewielkim budynku, schowanym w głębi lasu. To tu, w strzeżonym laboratorium, wytwarza się opracowany przez profesora Stefana Kowalskiego z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie biopreparat do mikoryzacji podłoża, w którym rosnąć będą sadzonki. Przypominający wyglądem czarny kawior miąższ zawiera włośniankę rosistą, pożyteczny szczep grzybów z gatunku hebeloma, wspomagający m.in. zagrożony w Beskidzie Śląskim świerk istebniański. - Można porównać ten gatunek do ochroniarza, który pomaga sadzonce w najtrudniejszym okresie - tłumaczy Samuel Śliwa, leśnik odpowiedzialny za szkółkę w Rudach Raciborskich. - Dzięki niemu drzewo jest nie tylko ubezpieczone przed atakiem chorobotwórczych grzybów, jak słynna opieńka. Łatwiej pobiera również z podłoża wodę i substancje odżywcze.

Gdyby włośnianka rosista była jadalna, szkółka kontenerowa z pewnością stałaby się obiektem pożądania okolicznych grzybiarzy. Jesienią wśród mikoryzowanych sadzonek można znaleźć piękne okazy. Niestety, lepiej jej nie konsumować - przez specjalistów określana jest jako "nieco trująca".

- Hodujemy tu sadzonki specjalnego przeznaczenia, a hebeloma to najważniejszy składnik całego procesu - dodaje nadleśniczy Rud Raciborskich Zenon Pietras. - Ale są inne ważne czynniki. Sprowadzamy specjalnie torf z Estonii, bo to najlepsze podłoże dla roślin. Ten z Orawy jest tańszy, ale ma gorsze parametry, a nam zależy na najwyższej jakości. Torf mieszany jest nie tylko z biopreparatem, ale też z różnymi substancjami mineralnymi. Sam kontener, czyli doniczka na kilkanaście sadzonek, zrewolucjonizował naszą szkółkę. Podpatrzyliśmy ten pomysł za granicą. Sadzonki ustawione są na stelażach, dzięki czemu nie stykają się z gruntem i nie są narażone na przemrożenie. Dzięki niemu kontrolujemy nawodnienie sadzonki, sposób ułożenia korzeni, obieg powietrza. Straty przy transporcie są mniejsze, ludziom łatwiej się pracuje. A najważniejsze, że dzięki biopreparatowi i kontenerom sadzonki są znacznie zdrowsze niż ich rodzeństwo hodowane tradycyjną metodą, czyli w ziemi.

Fabryka las

Szkółka w Rudach Raciborskich przypomina nowoczesną fabrykę. Automatyczne systemy nawadniania i oświetlenia, hala produkcyjna z taśmociągami przenoszącymi substrat i substancje mineralne. Nawet foliowe namioty skonstruowane są inaczej niż tradycyjne - pusta przestrzeń pomiędzy dwoma ścianami sprawia, że działają na zasadzie termosu i dłużej utrzymują temperaturę.

Równie nowoczesne jest miejsce, w którym zaczyna się cykl produkcyjny. To hala nasienna, gdzie pracownicy szkółki dokonują obróbki nasion. - Żonglujemy tu porami roku - żartuje Samuel Śliwa. - Żeby przyspieszyć i zintensyfikować naturalne procesy, musimy z dużą precyzją naśladować rozkłady temperatur i wilgotności.

Do jakiego stopnia jest to skomplikowane, można prześledzić na przykładzie nasion dębu. Bezpośrednio po zbiorze poddane są one selekcji, która eliminuje najsłabsze nasiona. Reszta poddana jest działaniu temperatury, która daje sygnał do rozpoczęcia kiełkowania. Później ten proces jest przerywany. Nasiona trafiają do specjalnych kotłów do termoterapii, która uodporni je na grzyby pasożytnicze. Dojrzewają tam przez 3 godziny, w temperaturze 41oC, czyli takiej, która już zabija pasożyty, ale nie niszczy jeszcze białka. Stamtąd nasiona trafiają do plastikowych beczek, zaprojektowanych tak, by była w nich możliwa cyrkulacja powietrza. Następnie żołędzie przenoszone są do chłodni, gdzie w temperaturze -3oC są przechowywane nawet przez dwa lata. To warunki zimowe. Kiedy leśnicy zaczynają przygotowywać nasiona do siewu, ustawiają temperaturę w chłodniach, tak by symulowała ona przedwiośnie: w nocy spada poniżej zera, w dzień wzrasta. W przypadku buka proces trwa jeszcze dłużej - nasiona mogą czekać w temperaturze -10oC nawet 8 lat. Po wykiełkowaniu rośliny spędzają w szkółce jeszcze pół roku i trafiają do odbiorców. Rudy Raciborskie cieszą się już tak dobrą opinią, że trafiają tu najlepsze nasiona z całego kraju.

- Żeby uzmysłowić, jak skomplikowana jest to operacja, powiem, że w tym samym dniu musi wykiełkować u nas

180 tys. nasion buka. Najmniejszy błąd czy opóźnienie oznacza olbrzymie straty - opowiada nadleśniczy Pietras. - Ale zazwyczaj wszystko kończy się sukcesem. Pomagamy przyrodzie przede wszystkim tam, gdzie nie jest w stanie poradzić już sobie sama.

Efekty pracy leśników z Rud Raciborskich są niepodważalne: często tradycyjne uprawy leśne na terenach zdegradowanych notują straty rzędu 30-40 proc. Te złożone ze zmikoryzowanych sadzonek zdecyodwanie lepiej się przyjmują i przeżywają pierwsze lata.

Samuel Śliwa: - Na przykład buk. Już po przesadzeniu w grunt utrzymuje się ponad 90 proc. sadzonek. W naturze z kilkuset nasion wyrasta jedno. Natura jest bardzo rozrzutna, nas na to nie stać. W tym roku z Rud Raciborskich w Beskidy trafiło 400 tys. sadzonek świerka istebniańskiego. To wielki zastrzyk młodej, zdrowej energii dla beskidzkich lasów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008