Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Boże, jakie te nasze czasy straszne! Tak źle, jak dzisiaj, nigdy jeszcze nie było. Wszędzie kryzys goni kryzys i kryzysem pogania. W Kościele podobnie. Kryzys jest faktem, mówią. Czymże innym jest ta potworna laicyzacja, to zeświecczenie, ten zajadły antyklerykalizm, prymitywny materializm, ten obrzydliwy panseksualizm, bezduszny relatywizm - jak nie przejawem całkowitego rozprzężenia, a co za tym idzie: upadku struktur kościelnych i nie tylko, bo doktryny również?
Owszem, to prawda, pogubiliśmy się, ale to nie powinno być powodem rozpaczań nad stanem Kościoła. Podobnie jak mówienie o prześladowaniu Kościoła, a zwłaszcza duchownych, u nas, w Polsce. Ponoć prześladowaniu okrutniejszym od tego, które miało miejsce za komunizmu. Czyżby już wymarli pamiętający tamte czasy?
Przyczyn takiego stanu rzeczy w Kościele niektórzy dopatrują się, o dziwo, w II Soborze Watykańskim. Tak jakby ktoś (kto?) zwołał ten Sobór nie po to, by zaradzić rozkręcającemu się na dobre kryzowi, a przeciwnie, by ten kryzys wywołać. Łatwo jest pomylić skutek z przyczyną.
Jan Chrzciciel, gdy znalazł się rzeczywiście w sytuacji nie do pozazdroszczenia, popadł w prawdziwy kryzys, groziła mu śmierć, zachowuje się tak, jakby go to mało, a nawet wcale nie obchodziło. Bardziej interesuje się tym, co dzieje się poza więzieniem niż w więzieniu. Jan nie zawraca sobie głowy tym, co się z nim stanie, ale koniecznie chce wiedzieć, kim jest Ten, który tak mocno wstrząsnął jego światem. Tym samym doprowadził do kryzysu na wszystkich płaszczyznach życia.
Jezusowe nauczanie staje przecież w poprzek nauczania wielu ówczesnych kaznodziejów i katechetów, a przecież zarówno Jezus, bo o Niego chodzi, jak i Jan, i wszyscy pozostali wyznają wiarę w tego samego, jedynie prawdziwego Boga.
Jan, chcąc się rozeznać w rzeczywistości, ze swoimi pytaniami idzie wprost do Tego, który jest przyczyną tego poruszenia. Testuje źródło kryzysu, a nie tylko jego skutki. I odpowiedź znajduje. Jezus, przyczyna kryzysu ówczesnej wiary i moralności, udzielając Janowi odpowiedzi, nie wdaje się w polemiki, nie usprawiedliwia swojego postępowania, nie powołuje się na Boga i ojczyznę, nie powołuje się na prawa sumienia i natury, ale najzwyczajniej w świecie mówi: "Idźcie i opowiedzcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie". Rzeczywistość, którą Jezus tworzy, jest odpowiedzią na pytanie, kim i jaki On jest.
Chciałoby się w tym miejscu powiedzieć: my również powinniśmy tak odpowiadać naszym adwersarzom! Niestety, tak nam mówić nie wolno. My, Kościół, nie jesteśmy już Światłością. Dopiero się rozpalamy, dlatego wciąż kopcimy. Dobrze jest o tym pamiętać i nie dziwić się, że inni ten kopeć dostrzegają.