Kwadratura nadziei

Między ulicami Wolską i Sowińskiego jest cmentarz. Pochowano tu prochy 50 tys. ludzi, zamordowanych w ciągu zaledwie paru dni na warszawskiej Woli.

29.07.2008

Czyta się kilka minut

„Chleb i sól”, rys. Krzysztof Gawronkiewicz, scen. Grzegorz Janusz (plansza końcowa komiksu) /
„Chleb i sól”, rys. Krzysztof Gawronkiewicz, scen. Grzegorz Janusz (plansza końcowa komiksu) /

Loki 11-letniej Aliny musiały zrobić wrażenie na żołnierzu z niemieckich wojsk pomocniczych (Rosjaninie? Ukraińcu?). Zofia patrzyła, jak głaszcze córkę po włosach. Ale za chwilę usłyszała: "Polnische Banditen". Alina wzięła mamę za rękę i poszły ku ścianie.

Wanda myślała: "Nie zabiją kobiety w ciąży". W końcu znalazła się wśród trupów, obok trojga swych martwych dzieci.

Janina stała pod oknem płonącego domu. Przerażeni wyskakiwali w pośpiechu. Zostawili jej synka. Ona tak stała i wołała. Na próżno, 6-letni Tadek bał się skoczyć.

Zofia, Wanda i Janina mieszkały na Woli. Być może gdyby 1 sierpnia o szesnastej na placu Kercelego nie doszło do przypadkowej strzelaniny, powstańcom udałoby się zaskoczyć Niemców i opanować całą Wolę. Może nie zostałaby szybko zorganizowana odsiecz niemiecka pod dowództwem 41-letniego Brigadeführera SS Heinricha "Heinza" Reinefartha. W kolejnych dniach na Woli dokonała się jedna z największych rzezi podczas II wojny światowej.

Pytanie o nadzieję niezwyciężoną

Od wybuchu Powstania Wanda Lurie z trójką małych dzieci ukrywa się w piwnicy przy ul. Wawelberga. Jest w ostatnim miesiącu ciąży. 5 sierpnia na podwórko wchodzą żandarmi niemieccy i żołnierze wojsk pomocniczych, tzw. "Hiwis" (Hilfswillige; ludzie nazywają ich "Ukraińcami"). Każą wychodzić, do piwnic wrzucają granaty. Wanda opuszcza dom z mieszkańcami, idą wśród płonących domów. Gdy stają pod fabryką "Ursus" przy Wolskiej, jest ich już kilkuset. Do fabryki Niemcy wpędzają po sto osób. Słychać strzały. Jakiś chłopiec widzi przez uchyloną bramę zabitych rodziców i brata. Nie ma wątpliwości: zabijają.

Na podwórzu zwał zwłok sięga metra. Wanda rozpoznaje sąsiadów. Widzi, jak strzelają: z niemiecką systematycznością, czwórka po czwórce. Zostaje wprowadzona w ostatniej czwórce. Obdarowuje "Hiwiego" trzema złotymi pierścionkami, Niemcowi mówi coś o honorze oficera. Odepchnięta, przewraca się. Wstaje, trzyma dzieci za ręce. Strzały. Najpierw do dzieci, potem do niej. Kula przechodzi przez dolną część czaszki, wychodzi przez policzek.

Wanda wypluwa zęby, dostaje krwotoku ciążowego. Ale żyje, jest przytomna i widzi kolejne egzekucje. Ustają dopiero o zmroku. Słyszy śmiech, piosenki. Widzi, jak piją wódkę i dobijają rannych. Zostaje znów raniona w nogę. Zdejmują jej zegarek. Żyje, choć wolałaby umrzeć.

W nocy spycha z siebie martwe ciała. Czuje, że oczekiwane dziecko żyje. Czołga się do muru, dalej po drabinie, do hali. Spędza w niej noc. Z fabryki wydostaje się nad ranem. Widzi, jak na ulicach grupy Polaków pod strażą sprzątają ciała.

Zapędzona do kościoła św. Wojciecha leży pod ołtarzem dwa dni. Bez pomocy lekarskiej. Ratunek przychodzi, gdy rany są już zabarwione na ciemno. Trafia na furmankę, która wiezie ją do obozu przejściowego w Pruszkowie. Ale na opatrunek musi poczekać; założony zostaje w szpitalu w Podkowie Leśnej. 20 sierpnia w Pruszkowie rodzi syna. Nadaje mu imię Mścisław.

Pytanie o nadzieję zdeptaną

Zofia Staworzyńska mieszka też na Wawelberga. Niedaleko, na rogu Wolskiej i Górczewskiej, powstańcy stawiają barykady. Pomaga im ludność, również dzieci.

Gdy na podwórze wkraczają esesmani i "Hiwis", wybucha panika. Mieszkańcy muszą opuścić dom, idą z podniesionymi rękami. Także dzieci. Przemierzają wypalone ulice. Zatrzymują się przed "Ursusem". Zofia wraz z 11-letnią córką Aliną stoją pod bramą godzinę. Rozumieją, co je czeka. Zofia przygarnia dwójkę innych dzieci, Krysię i Zygmunta. Krysię wypędzono z mieszkania pod nieobecność rodziców; rodziców i 3-miesięcznego braciszka Zygmunta zastrzelono już wcześniej.

Zofia zostaje obdarowana błyskiem nadziei. Jeden z "Hiwis" głaszcze Alinę po głowie. Może puszczą... Zofia zamiera w oczekiwaniu na wybawienie, gdy żołnierz krótko naradza się z kolegą. Ale złudzenia znikają.

Córka wkłada rękę w jej dłoń i tak idą na egzekucję. Strzałów jest kilka. Do Alinki dwa: po pierwszym upada, po drugim przestaje się ruszać. Zofia dostaje cztery kule: w szyję, rękę i dwa razy w okolice serca. Ale żyje i jest przytomna. Słyszy niekończące się strzały, błagania, jęki. W końcu jest świadkiem rabowania i dobijania rannych.

Wstaje następnego dnia. Obchodzi bezludny już teren, stara się liczyć trupy. Doliczy się około sześciu tysięcy. Spotyka jednego mężczyznę i dwie kobiety, którzy także żyją mimo ran. Ale poznaje nazwisko tylko jednej kobiety: to Wanda Lurie.

Pytanie o nadzieję osamotnioną

Janinę Mamontowicz wybuch Powstania zastaje w mieszkaniu rodziców na ul. Płockiej. Czuje się raczej bezpieczna, w domu nie ma powstańców, nikt stąd nie strzela do Niemców. Janina ma z sobą dwójkę dzieci.

5 sierpnia niemieccy żołnierze każą wyjść z domu. Więc wychodzi razem z synkami, rodzicami i nastoletnią siostrą. Widzi zgromadzonych mieszkańców i karabin maszynowy w centrum podwórza. Po strzałach upada razem z dziećmi, choć nie są ranni. Ale 9-letni Zygmunt nie wytrzymuje bezruchu i żołnierz niemiecki strzela mu dwa razy w skroń. Potem dom staje w płomieniach, a na zwłokach zaczynają się tlić ubrania.

Gdy żołnierzy już nie ma, spomiędzy trupów wstaje kilka osób. W tym jej siostra. Ocalali przedzierają się na piętro. Wybawieniem ma być okno, z którego można się przedostać na sąsiednią posesję. Ona skacze pierwsza i czeka na zrzucenie małego Tadka. Ale każdy myśli o sobie, nikt nie zwraca na nią uwagi. Zostaje pod oknem sama. Słyszy niemieckie głosy. Wie, że nie może dłużej czekać na dziecko. Z oddali po raz ostatni słyszy głos siostry: "Proszę mi darować życie, ja nic nie jestem winna". Ucieka.

Pytanie o nadzieję szyderczą

19 sierpnia 1944 r. Reinefarth znajduje czas na wysłanie przesyłki do Reichsführera SS Heinricha Himmlera. Z dedykacją: "Reichsführer! Z naszych warszawskich łupów wojennych pozwalam sobie przesłać Panu dwie paczuszki herbaty wraz z najlepszymi życzeniami. Heil Hitler, Wielce oddany, Pański Reinefarth".

Po wojnie Reinefarth został aresztowany, ale sąd w Niemczech Zachodnich zwolnił go z braku dowodów. W 1951 r. wybrany burmistrzem miasta Westerland na popularnej wśród urlopowiczów wyspie Sylt, był też posłem do landtagu Szlezwiku-Holsztyna. Pobierał rentę oficerską. Władze RFN odmawiały wydania go Polsce. Zmarł w 1979 r.

***

Na wolskim cmentarzu pochowano po Powstaniu szczątki 100 tys. ludzi, głównie cywilów. Około 20 ton prochów z 50 tys. osób zamordowanych i spalonych na Woli wsypano do zbiorowej mogiły-kurhanu. To największa powstańcza nekropolia, pozostająca w cieniu Powązek.

Mścisław Lurie pielęgnuje pamięć matki. Może dlatego wnuczka Monika chciałaby się odciąć od przeszłości. Ale na pytanie, czy ona wzięłaby udział w Powstaniu, odpowiada: - Tak.

Stwórca nie odpowiedział Hiobowi na żadne z jego pytań.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2008