Kto upilnuje strażnika

Prawo weta, przyznane wojewodom w stosunku do projektów wybranych przez samorząd do finansowania z funduszy europejskich, jest oparte na niewypowiedzianym założeniu: że samorząd może kierować się nagannym lokalnym partykularyzmem, a zagrożenia takiego nie ma w przypadku wojewody. To założenie bardzo dyskusyjne.

11.12.2006

Czyta się kilka minut

Wojewodowie nie pochodzą z Marsa. Nie udało się nawet wprowadzić zasady, że wojewodą jest ktoś z innego województwa. Szczególnie tam, gdzie marszałek wywodzi się z opozycji wobec ogólnopolskiego rządu - jakiegokolwiek, nie tylko akurat tego - wojewoda jest zazwyczaj najaktywniejszym liderem partii rządzącej w danym województwie. Oznacza to, że po upływie kadencji będzie najpewniej kandydatem w wyborach parlamentarnych. Zatem jego decyzje najpewniej będą w co najmniej takim samym stopniu, jak decyzje wojewódzkich samorządowców, motywowane troską o przypodobanie się wyborcom we własnej niszy politycznej. Bez niej nie ma w praktyce szans na wyborcze zwycięstwo. Wojewoda znajdzie się pod presją lokalnych interesów - nie tylko własnych, ale także wpływowych posłów z województwa. Nic dziwnego, że koncepcja weta, choć otwarcie kontestowana przez premiera, okazała się priorytetem dla klubu parlamentarnego. W warunkach obecnej ordynacji każdy polityk drugiego szeregu musi mieć taką niszę. Posłowie chcieliby posiadać narzędzie zabiegania o swoje interesy. Weto im to narzędzie daje.

Bardzo łatwo sobie wyobrazić, że wojewoda będzie tak długo wetował projekty w miejscowościach, z których pochodzą członkowie wojewódzkich zarządów, aż zmienią oni swoje negatywne zdanie wobec projektu marnego, ale zlokalizowanego w tej miejscowości, z której pochodzi wojewoda lub stojący za nim poseł koalicji rządzącej.

Sejmik tworzą przedstawiciele całego województwa. Przed nim odpowiada marszałek i zarząd. Wojewoda "wisi" zazwyczaj na najbardziej wpływowym pośle, zależnym z kolei od poparcia zdobywanego w jednym mieście bądź powiecie. Weto wojewody wcale nie oznacza zatem ochrony przed chorobą terytorialnych gierek. Ono powiększa zagrożenie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2006