Kto to pamięta

Zbiorowy głos protestów i żądań znowu powraca w takim kształcie, który sygnalizuje intencję już wcale nieskrywaną: macie się nas bać. Wy, stojący jednoznacznie po drugiej stronie barykady. Przeciwnik, winien wszystkiemu i za wszystko na przyszłość odpowiedzialny. Z marszu milczenia protest przeradza się w skandowanie, które zawiera słowa coraz dotkliwsze, coraz bardziej obraźliwe. Za krokiem pochodu zaczyna kipieć przemoc namacalna: słychać ją i widać. Za chwilę będą ranni, bo strzegący porządku stają się po prostu symbolem wrogów z drugiej strony barykady, a więc oczywistym przedmiotem ataku fizycznego. Do czego nie doszło jeszcze tym razem, dojść może za następnym. Głos górujący nad wszystkim (powtarzają go potem radiostacje i telewizje) zapowiada: jak nie, wrócimy tu jeszcze. Przyjedziemy do was. Razem z górnikami i nie tylko. Co to wróży, nikt nie może mieć złudzeń.

22.07.2008

Czyta się kilka minut

Macie się nas bać... I tak jest faktycznie.

Cały ten scenariusz nie byłby niczym dziwnym w kontekście wieloletnich doświadczeń zachodnich, konfliktów wolnego rynku. Jest tylko jeden szczegół. W trakcie przebiegu takich scen od czasu do czasu wybucha skandowanie wielotysięcznych głosów: "Solidarność". "Solidarność". To jest ta inność...

Dwadzieścia osiem lat temu zaczęło się. Też na Wybrzeżu. Strajkiem i konfrontacją. Po jednej stronie ogrodzenia stały pełne niepokoju rodziny, po drugiej robotnicy, ale tak dziwnie spokojni w swoim zdeterminowaniu, nieporównanie bardziej dramatycznym niż jakiekolwiek obecne. Wejdą czy nie? A na ogrodzeniu było pełno kwiatów i portret Papieża. Przez bramki podawano żywność, ale zabroniony był alkohol. A rano można było z daleka oglądać Mszę polową odprawianą dla strajkujących i ich długie kolejki do spowiedzi. Potem przyjeżdżali delegaci znienawidzonej władzy, prowadzeni z powagą i w ciszy na negocjacje śledzone z najwyższą uwagą. Wracali w tym samym poważnym napięciu.

"Solidarność" to nigdy jeden przeciw drugiemu. To jedni za drugich. Dobro wspólne. Tak zaczynaliśmy. Dobrze jest to sobie przypominać.

Ale i to także: w wielkiej wizji Solidarności bez cudzysłowu, ale dużą literą, najbardziej odpowiedzialni rychło odczytali jeszcze jedną składową integralnie w niej tkwiącą: potrzebę "pracy nad pracą". Żeby domaganie się sprawiedliwości nie było ślepym roszczeniem, a ponoszenie skutków realizowanych żądań zmartwieniem cudzym, nigdy własnym. Tej pracy nad pracą nie podjęliśmy tak naprawdę nigdy jeszcze.

A tamtych ludzi zaczyna ubywać, bo przecież minęła epoka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2008