Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Coraz mocniej brzmią jednak głosy, które osobom traktującym dzieło Gibsona krytycznie przypisują “szkalowanie filmu", “konstruowanie wypowiedzi pod jakieś konkretne zapotrzebowanie", “diabelskie konwulsje", wypowiadanie “bredni" itp. Wiadomo, że kontrowersje w sprawach mających związek z religią są trudne, bo dotyczą spraw, w które człowiek angażuje nie tylko chłodny intelekt, ale całego siebie. Pytam jednak ze smutkiem: skąd tyle złych emocji, tyle agresji i złości? Czytając niektóre wypowiedzi można by sądzić, że stosunek do “Pasji" Mela Gibsona jest miarą stosunku do Męki Pana Jezusa, do Ewangelii, do Kościoła; że w ogóle jest probierzem wiary. A przecież chodzi o film, o artystyczną wizję historii, o interpretację Gibsona, a nie o prawdy ostateczne, w które mamy wierzyć.
Przecież może być i tak, że to właśnie pietyzm dla tamtej męki i śmierci, którą z ustanowienia samego Chrystusa uobecnia się wciąż na nowo, powoduje opór wobec filmu. Jak powiedział ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel w wywiadzie dla “Kuriera Lubelskiego": “Największych tajemnic nikt nie jest w stanie przedstawić. Można je tylko bardziej lub mniej sprofanować. (...) Kiedy w Wielki Piątek czyta się w kościołach Pasję, ja czytam ją ze ściśniętym gardłem. Wszelkie przedstawienia męki Jezusa - te w filmie Gibsona, czy te w Kalwarii Zebrzydowskiej - w moim przekonaniu ją profanują. Najważniejsze teksty teoforyczne Biblii są święte i - powtarzam - wdzierając się w nie, robiąc z nich przedstawienia, bardziej lub mniej je profanujemy".
To dobrze, że film rozbudził zainteresowanie historycznością Ewangelii, że przyciągnął uwagę do osoby Jezusa Chrystusa, że w polu uwagi znalazły się pytania o sens Odkupienia, że w całkiem laickich mediach pojawiły się problemy religijne. Niedobrze jednak, że debata wokół filmu poświęconego Męce Pańskiej zmienia się w wojnę religijną. Niedobrze, że krytyczną ocenę filmu nazywa się “interwencją diabelską", dziełem szatana, który “pociąga za sznurki z ukrycia".
Dziwne, że film, który ma być przesłaniem miłości, staje się narzędziem niszczenia bliźniego, który myśli inaczej.