Kto dmucha w gwizdek

Sądowy wyrok na Jana Śpiewaka to sygnał do wszystkich przerywających zmowę milczenia: nie próbujcie podskakiwać, bo czeka was to samo.
w cyklu WOŚ SIĘ JEŻY

24.10.2019

Czyta się kilka minut

Jan Śpiewak podczas briefingu prasowego Stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa, dotyczącego reprywatyzacji kamienicy na ulicy Nieborowskiej 15. Warszawa, wrzesień 2017 r. /  / Fot. Andrzej Hulimka/REPORTER
Jan Śpiewak podczas briefingu prasowego Stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa, dotyczącego reprywatyzacji kamienicy na ulicy Nieborowskiej 15. Warszawa, wrzesień 2017 r. / / Fot. Andrzej Hulimka/REPORTER

Aktywista miejski Jan Śpiewak został skazany na astronomiczną karę pieniężną za mówienie o „dzikiej reprywatyzacji” w Warszawie. Jeśli przegra apelację, będzie musiał wykupić przeprosiny w jednym z czołowych portali. Szacowany koszt takich przeprosin to ok. 220 tys. zł. „W sumie ćwierć bańki. Chyba będę musiał uciekać z kraju” – napisał w mediach społecznościowych.

To nie pierwsza tego typu sądowa batalia Jana Śpiewaka. O synu znanego warszawskiego socjologa zrobiło się głośno kilka lat temu. Nie był pierwszym działaczem lokatorskim zmagającym się z dramatem dzikiej reprywatyzacji w stolicy. Ale to jemu udało się znaleźć język i sposób na zainteresowanie tym tematem mediów głównego nurtu. To dzięki Śpiewakowi wiemy dziś tak wiele o kancelariach prawniczych wyspecjalizowanych w skupywaniu roszczeń. O czyścicielach kamienic, którzy wykurzali z nich lokatorów miejskich, by sprzedać mieszkania z wielokrotnym zyskiem. To Śpiewak mówił najgłośniej, że wina za ten trwający latami proceder nie kończy się na urzędnikach ratusza, lecz sięga wyżej – aż do gabinetów polityków rządzących przez lata w polskiej stolicy. Wreszcie to Śpiewak zwracał uwagę na rosnące poczucie niesprawiedliwości ofiar reprywatyzacji. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje działaczka lokatorska Jolanta Brzeska, której spalone zwłoki znaleziono w 2011 roku w Lesie Kabackim. Bez Śpiewaka nie byłoby prawdopodobnie ważnych tekstów Iwony Szpali i Małgorzaty Zubik, które w 2016 roku nagłośniły problem reprywatyzacji w „Gazecie Wyborczej”. Nie byłoby też powołania sejmowej komisji weryfikacyjnej, która doprowadziła do wstrzymania procesu dzikiej reprywatyzacji. Na tym ostatnim polu sądowa batalia wciąż trwa. 


POLECAMY: „Woś się jeży” – autorski cykl Rafała Wosia co czwartek na stronie „TP” >>>


I tu dochodzimy do sedna sprawy. Bo wyrok na Śpiewaka nie jest tylko kolejnym wyrokiem dotyczącym zniesławienia prawnika, który poczuł się urażony sformułowaniem „dzika reprywatyzacja”. To jest przecież nic innego jak wyrok na tzw. whistleblowera. Whistleblower (czyli po angielsku „ten, który dmucha w gwizdek”) to szczególna postać, która w każdym zdrowym systemie powinna być pod wyjątkową ochroną. Mówimy bowiem o człowieku, który przerywa zmowę milczenia. Choć nie musi. Robi to z pełną świadomością, że ci, których interesy naruszył, nie puszczą mu tego płazem. Whistleblower wie też zazwyczaj, że czeka go samotność. Ludzie może i nawet poklepią po plecach, ale potem pójdą do domu. A on będzie musiał stawić czoło szykanom – sam i pod własnym nazwiskiem.

I to właśnie przypadek Jana Śpiewaka. Nie stoi za nim ani żaden potężny koncern, ani grupa interesu, ani nawet partia polityczna. Bo politycznie Śpiewak to symetrysta. Z jednej strony wróg numer jeden byłej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz jej następcy Rafała Trzaskowskiego. Z drugiej często zarzucający PiS-owi traktowanie sprawy reprywatyzacji w sposób przedmiotowy.


CZYTAJ TAKŻE

ROZMOWA Z JANEM ŚPIEWAKIEM: W Warszawie mafia spaliła Jolantę Brzeską, ukradła setki nieruchomości i nic z tego nie wyniknęło, żadnych konsekwencji. Ja mam dwadzieścia procesów i dwa wyroki. Na szczęście są prawnicy gotowi mi pomagać pro bono.


Wyrok pokazuje, jak łatwym celem jest taki człowiek. Kwotę kilkunastu tysięcy złotych (na tyle opiewały jego poprzednie wyroki za zniesławienie) jeszcze jakoś można ogarnąć. Ale owe „ćwierć bańki” to już gruba pałka. Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy z miną Katona powiedzą, że „prawo jest prawem” i niech się następnym razem Śpiewak zastanowi, nim chlapnie językiem. 

Ale nie dajmy sobie mydlić oczu. Z punktu widzenia interesu publicznego uprawomocnienie się wyroku na Śpiewaka jest dramatem pokazującym faktyczne zagrożenia czyhające na naszą demokrację. Jeśli apelacja potwierdzi wyrok na Śpiewaka, to będzie sygnał do wszystkich niegodzących się na niesprawiedliwość: nie próbujcie podskakiwać, bo czeka was to samo. I nikt was nie obroni. Czy tak ma wyglądać zdrowe społeczeństwo, w którym chcielibyśmy żyć? 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej