Kto czyta, błądzi

Mój drogi Piołunie, odwiedziłem niedawno miasto, w którym zrodziło się nadwiślańskie chrześcijaństwo. Podróż była to nieco sentymentalna.

02.08.2015

Czyta się kilka minut

Fot. Grażyna Makara

Stałem długo i kontemplowałem jedną z kwater na starych, masywnych drzwiach z brązu. Płaskorzeźba przedstawiała przeklętego Wojciecha, jak go dźgają oszczepem, a toporem ścinają biskupi łeb. To se ne vrati – pomyślałem z nostalgią, lecz zaraz zganiłem sam siebie. Przecież i dziś spadają głowy sług Nazarejczyka; wprawdzie daleko od naszych pieleszy, ale fakt jest faktem. I cieszy.

Jak już jednak raz zebrało mi się na wspominki, zacząłem wspominać. Klucząc bocznymi uliczkami, dotarłem przed farny kościół, przy którym przed wiekami zbierało się Bractwo Literackie. Jakież to zadanie przyjmowali na się członkowie konfraterni? Otóż w ciągu roku mieli nauczyć czytać jedną białogłowę albo trzech mężczyzn. Skąd taki przelicznik? Któż to wie, ale w owych czasach już sama myśl, iż istota zwana kobietą też może i powinna składać litery – zdawać się musiała ekstrawagancją.

Ale, ale... Nie piszę dla Ciebie, drogi Piołunie, dziennika z podróży ani podręcznego bedekera, lecz staram się nauczyć diabelskiego rzemiosła. Po cóż zatem opowiadam Ci historie o jakichś dziwacznych bractwach czy religijnych kompaniach, o których wszelki słuch dawno zaginął? Zaraz Ci wszystko wyłożę.

Nie minęło nawet sto lat od czasu, gdy na nadwiślańskich ziemiach zagościli pierwsi drukarze, z krain germańskich przybyli, gdy wspomniane bractwo już działało w owym Gnesna czy Gnesen. Musisz zaś wiedzieć, drogi Piołunie, że wynalazek druku nie u wszystkich w ówczesnym Kościele wzbudził zachwyt, o nie. Konstrukcyjnie rzecz nie była wprawdzie wyszukana i tylko o głupocie człowieka świadczy, że tak późno zbudował maszynę tak nieskomplikowaną. Z grubsza biorąc, było to połączenie prasy do wina, sztancy ze złotniczych warsztatów i zestawu wymiennych czcionek.
Jednak ludzie pobożni i przezorni od razu dostrzegli, że niegroźne z pozoru ustrojstwo wyrządzić może wielkie szkody.

Dotychczas bowiem księgi dziełem były klasztornych skrybów, którzy z mozołem przepisywali słowo po słowie, zdanie po zdaniu i akapit po akapicie, dodając fantazyjne ornamenty i malunki. Tym samym nikła była szansa, by przez słowo pisane na większą skalę szerzyć się mogły wypaczenia i błędy, o herezjach już nie wspominając. Niewielkie było też ryzyko, że księga dostanie się w niepowołane ręce, wszak nieraz kosztowała tyle, ile mocny koń albo nawet wieś cała z inwentarzem ludzkim i bydłem wszelakim. A cóż druk może sprawić? Księgi wymkną się spod kurateli tych, którzy wiedzą, co dla ludu pożyteczne, a co szkodliwe. Wolnomyślicielstwo zacznie się plenić niczym chwast; spadnie na miasta i wioski jak czarna śmierć, a zarazę powstrzymać niełatwo. Ledwo więc pierwsze zadrukowane stronice ujrzały światło dzienne, już poczęły się mnożyć cenzorskie urzędy i różne indeksy ksiąg zakazanych. Zresztą – zbyt intensywny obieg myśli, zbyt wiele bodźców idących wprost do głowy zepsuć może i najgorliwszych wiernych, zwłaszcza zaś szkodzi prostaczkom. Wystarczyłoby, że im proboszcz nieco Pisma wyłożył i okrasił komentarzem. Reszta na przeszkodzie zbawieniu duszy może stanąć.

I teraz wyobraź sobie, drogi Piołunie, że gdzieś w naszych stronach, w mieście niewielkim – znaleźli się słudzy Cieśli, którzy wierzyli, że dobrym uczynkiem jest nauczać innych czytać. Ergo: prowokować do ksiąg zgłębiania, do myślenia i samodzielnego oglądu świata. Wierzyli, że Miłosierdzie nie tylko w tym się przejawia, żeby głodnemu obdartusowi dać kawałek chleba. Wierzyli, że rozum darem jest od Tego, który jest.

Jaka stąd płynie, drogi Piołunie, dla Ciebie nauka? Taka mianowicie, że trudniejszym dla diabła przeciwnikiem są ci, co uczą czytać – niż ci, co czytać zakazują.

Twój kochający stryj Krętacz ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2015