Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wydawało się, że inicjatywa pochodzącego z Częstochowy filantropa Zygmunta Rolata, jednego z głównych darczyńców Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, która od początku napotyka przeszkody (przeciw lokalizacji pomnika od początku jest przeciwna część środowisk żydowskich) znajdzie wreszcie satysfakcjonujących wszystkich finał. Z informacji „Tygodnika” wynikało, że Rolat zaproponował zaprojektowanie monumentu wybitnemu izraelskiemu artyście Daniemu Karavanowi. W styczniu byli w Polsce i wspólnie oglądali miejsce, gdzie miałby stanąć pomnik, rozmawiali również z dyrekcją Muzeum.
Na drodze do realizacji przedsięwzięcia stanęli jednak dwaj austriaccy artyści – Eduard Freudmann i Gabu Heindl, zwycięzcy konkursu na projekt pomnika. Dani Karavan, zapoznawszy się z opublikowanym przez nich artykułem – jak doniósł dziennik „Forward” – doszedł do wniosku, że są emocjonalnie związani ze swoją propozycją i nie zamierzają z niej zrezygnować. Poinformował więc mailowo 22 lutego Zygmunta Rolata, że nie przyjmie prestiżowego zlecenia, dopóki zwycięzcy konkursu będą wysuwać roszczenia w związku z wygraną i nie zrezygnują dobrowolnie ze swoich praw w tym zakresie.
Koncepcja Freudmanna i Heindl nosiła roboczą nazwę „Las” i zakładała zasadzenie lasu-pomnika złożonego około 10 tysięcy drzew, który miałby symbolizować nieznaną liczbę uratowanych Żydów. Żywy pomnik miał powstać w wyniku działania wspólnotowego, z udziałem okolicznych mieszkańców. „W lesie, będącym miejską przestrzenią rekreacyjną, powstaną dwie polany, przypominające kształtem pomniki Bojowników Getta Warszawskiego stojące przed wejściem do Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Większa z nich będzie służyła jako przestrzeń różnorodnych wydarzeń publicznych” – tak przedstawiali swoją propozycję. Zyskała ona największe uznanie oceniającego propozycje jury, złożonego z polskich i zagranicznych autorytetów w dziedzinie architektury i sztuk plastycznych. Zygmunt Rolat uznał jednak, że zwycięski projekt nie spełnia jego oczekiwań. Jak tłumaczył później, nie uznaje go za właściwe upamiętnienie, którego cechą – jego zdaniem – powinna być trwałość. Zaznaczył też, że władze miasta nie zgodziłyby się na zasadzenie takiej ilości drzew w tym konkretnym miejscu. Bardziej podobał się mu inny projekt – uniesionego terenu z trawą – autorstwa Mariusza Tańskiego.
W odpowiedzi przesłanej Karavanowi wyjaśnia jeszcze raz, że miał wszelkie prawa odrzucić zwycięską koncepcję.
Przeciwnicy – przedstawiciele warszawskich środowisk żydowskich, jak i diaspory – uważają, że pomnik nie powinien stanąć w sąsiedztwie Muzeum ze względu na to, że Sprawiedliwi nie działali na terenie getta. Żydzi byli tutaj samotni w swoim cierpieniu i przestrzeń w sąsiedztwie Pomnika Bohaterów Getta nie nadaje się na upamiętnianie heroizmu Polaków. Z kolei dla 85-letniego Zygmunta Rolata doprowadzenie sprawy pomnika Sprawiedliwych do szczęśliwego finału jest projektem życia: sam został jako dziecko uratowany z Zagłady dzięki m.in. pomocy polskiej niańki.