Książki nienapisane

20 lat temu jednym z najmodniejszych haseł było "wypełnianie białych plam". Czy dziś pozostały jeszcze jakieś do zapełnienia?

15.12.2009

Czyta się kilka minut

/fot. Yucel Tellici / stock.xchng /
/fot. Yucel Tellici / stock.xchng /

Pojęcie "białych plam" narodziło się w latach 80., a określano nim wydarzenia nieobecne w oficjalnych publikacjach - bądź obecne, lecz zafałszowane. Dotyczyło to głównie dziejów stosunków polsko-sowieckich i PRL, np. wojny 1920 r.,

inwazji z 17 września 1939 r., deportacji, Zbrodni Katyńskiej, nieudzielenia pomocy Powstaniu Warszawskiemu, powojennych represji czy ekonomicznej eksploatacji Polski przez ZSRR. Z kolei w historii PRL "białe plamy" obejmowały np. komunistyczne represje, protesty z lat 1956, 1968, 1970 i 1976 czy podziemie zbrojne.

Po roku 1989

Zapełnianie "białych plam" zaczęło się już w latach 80., gdy ukazało się wiele książek - na emigracji i w krajowym "drugim obiegu". Ograniczeniem pozostawały trudności w dostępie do archiwów, choć udało się wówczas wydobyć i opublikować wiele cennych źródeł.

Przełom 1989 r., zniesienie cenzury i wolność badań, a także utrzymujące się jakiś czas zainteresowanie społeczne sprawiły, iż proces likwidacji "białych plam" w historiografii nabrał przyspieszenia. Wiele udało się osiągnąć w kwestii stosunków polsko-sowieckich. Dzięki otwarciu rosyjskich archiwów (dziś dostęp do niektórych jest bardziej ograniczony niż wtedy) udało się np. określić liczbę ofiar Zbrodni Katyńskiej i deportacji, opisać mechanizm represji czy zapomniane epizody sowieckiej okupacji. Nie oznacza to oczywiście, że wiemy dziś wszystko. Wciąż nie udało się odtworzyć w pełni np. losów górników deportowanych w 1945 r., sprecyzować liczby aresztowanych w czasie okupacji sowieckiej czy wyjaśnić wszystkich niuansów polityki Kremla wobec Powstania Warszawskiego.

Także wiele epizodów z dziejów PRL udało się opisać i wyjaśnić. Już na początku lat 90. ukazały się monografie kryzysów roku 1956 i 1968, opublikowano wiele świadectw i studiów o represjach stalinowskich, wydano tajne do niedawna dokumenty KC PZPR. Centrum badań nad tą problematyką stał się nowo powołany Instytut Studiów Politycznych PAN.

Nie oznacza to jednak, że badanie dziejów PRL przebiegało bezproblemowo. W odróżnieniu od Niemiec czy Czechosłowacji, państwo nie powołało żadnych specjalnych zespołów czy instytucji do badania komunistycznej dyktatury. Podobnie jak w całej nauce, brakowało środków. Na szczeblu lokalnym utrudniony był dostęp do akt PZPR; w niektórych archiwach wręcz ich nie udostępniano, zasłaniając się nieopracowaniem zbioru bądź przepisami (udostępnianie dokumentów po 30 latach od ich wytworzenia). Dużo gorzej przedstawiała się sprawa akt aparatu bezpieczeństwa: niektóre dostępne były w archiwum MSW, ale większość chronił UOP, zezwalając na rzadki i ograniczony dostęp do wybranej ich części. W tej sytuacji badania były utrudnione, a niekiedy (np. temat walki SB z opozycją) po prostu niemożliwe.

Przełom roku 2000

W 2000 r. ówczesny minister kultury Kazimierz M. Ujazdowski zniósł w odniesieniu do akt PZPR cezurę 30 lat. Ale najważniejsze z perspektywy badań nad PRL stało się powołanie Instytutu Pamięci Narodowej. Powstanie IPN, dzięki przejęciu akt bezpieki, umożliwiło badanie komunistycznego aparatu bezpieczeństwa i wielu epizodów z dziejów antykomunistycznej opozycji. Systematycznie przypominano kolejne postaci, zapomniane wydarzenia itd.

Dziś IPN jest jedyną instytucją, która jest w stanie prowadzić wieloletnie i usystematyzowane projekty badawcze w rzeczywiście ogólnopolskim wymiarze. Przykładem efektów tego typu działań jest opublikowany dwa lata temu "Atlas Podziemia Niepodległościowego 1944-1956".

Nie można także pomijać skutków faktu, że powstanie IPN umożliwiło przełamanie wielu środowiskowych tabu - np. prowadzone obecnie intensywne badania nad uzależnieniem nauki w czasach komunizmu. Dzięki Instytutowi liczba historyków badających czasy komunizmu w Polsce wzrosła co najmniej dwukrotnie.

Nie oznacza to bynajmniej, że wszystko zostało już zbadane i wyjaśnione.

Czego jeszcze nie wiemy?

Dziś nie ma "białych plam" w tradycyjnym sensie tego pojęcia. Nie istnieją ograniczenia cenzuralne czy środowiskowe, które uniemożliwiałyby podejmowanie jakichś problemów badawczych. Ale choć nie ma tematów tabu, fakt, iż publikacje z zakresu historii najnowszej stają się przedmiotem medialnych kampanii, nie ułatwia decyzji o wyborze niektórych tematów. Chyba w żadnym innym państwie praca magisterska nie stała się przedmiotem debaty, w której uczestniczyli przedstawiciele najwyższych władz państwowych.

Ograniczenie to widoczne jest w odniesieniu do dziejów opozycji lat 70. i 80. Mimo że zagadnienie samo w sobie jest fascynującym tematem badawczym, niewiele osób zdecydowało się na jego zgłębianie. Wynika to nie tyle z trudności dotarcia do źródeł, ile z faktu, że w ostatnich latach wielokrotnie historycy zajmujący się tą problematyką padali ofiarą ataków niektórych byłych opozycjonistów, którzy zamiast polemiki woleli inwektywy i groźby.

Jedną z najbardziej widocznych luk jest brak poważniejszych studiów nad PZPR. Do dziś nie ukazała się synteza dziejów PZPR, nie ma nawet opracowań cząstkowych. Zmusza to do korzystania z opracowań sprzed 1989 r., niepełnych i propagandowych. Brak ten wydaje się wręcz nieprawdopodobny, gdyż mówimy o strukturze, która była kośćcem systemu - i jeśli chcemy zrozumieć dzieje PRL, nie uczynimy tego bez studiów nad historią PZPR.

W ostatnich latach znacząco poszerzyła się za to nasza wiedza o aparacie bezpieczeństwa (może należałoby mówić: aparacie przemocy). Jednak wiele tematów wciąż czeka na opracowanie, np. kwestie związane z dziejami poszczególnych pionów UB/SB (zwłaszcza wywiadu) i jego wpływem na funkcjonowanie państwa. Wynika to głównie ze stopnia zniszczenia akt i wciąż niewystarczającego opisu zachowanego zasobu.

Ostatnio bardzo pogorszyły się możliwości korzystania z rosyjskich archiwów do badania dziejów PRL - i chyba w niewystarczającym stopniu wykorzystaliśmy szanse, jakie tworzył okres bardziej liberalnej polityki archiwalnej w Rosji. Brak jest sowieckich źródeł ukazujących stopień zależności PRL od Kremla, metody kontroli, analiz sytuacji w Polsce itp. Liczyć można głównie na archiwa prywatne, np. Fundacji Gorbaczowa czy głośnego ostatnio gen. Wiktora Anoszkina. Dyskusja wokół prowadzonych przez niego dzienników czynności marszałka Kulikowa, dowódcy Układu Warszawskiego, obrazuje, jak wielu zagadnień nie można opisać aż do pełnego otwarcia rosyjskich archiwów. Niestety, niektóre z nich (np. KGB) pozostaną zamknięte jeszcze długo.

Brak syntezy, słaba biografistyka

Jednym z fundamentalnych problemów historiografii czasów najnowszych jest mnogość przyczynków, edycji źródeł i cząstkowych monografii - przy jednoczesnym braku opracowań syntetycznych. Dotyczy to prawie każdego tematu. Choć więc w ostatnich latach ukazała się ogromna liczba prac o działalności powojennego podziemia, nie przełożyło się to na powstanie naukowej syntezy tematu. Brakuje nawet całościowych opracowań o głównych strukturach - Zrzeszeniu "Wolność i Niezawisłość" czy Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym.

Dalej: choć powstało kilkadziesiąt monografii Powiatowych Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, brakuje syntezy dziejów bezpieki w pierwszym powojennym okresie. Od czasu ukazania się przed 15 laty opracowania Andrzeja Friszkego, nie wydano żadnej syntezy dziejów opozycji uwzględniającej aktualny stan badań. Do dziś nie ukazała się ani jedna naukowa synteza dziejów Solidarności, jednego z najważniejszych ruchów społecznych w dziejach świata!

Problemem dla wielu badaczy jest nieznajomość historiografii innych państw postkomunistycznych. Uniemożliwia to wpisanie polskiego doświadczenia w szerszy kontekst, odnalezienie podobieństw i różnic.

Ewidentną słabością historiografii dziejów najnowszych jest też niewielka liczba prac biograficznych. Dotyczy to zarówno życiorysów ludzi opozycji, emigrantów, jak i przedstawicieli obozu władzy. Na brak zainteresowania nie może narzekać jedynie Lech Wałęsa, jednak także w odniesieniu do jego osoby wciąż nie dysponujemy pełną biografią o naukowym charakterze.

A jak polska historiografia wypada na tle sąsiadów? Wydaje się, że nie jest tu najgorzej. Bardziej zaawansowani są tylko Niemcy, od 20 lat prowadzący szeroko zakrojone badania nad NRD i komunizmem, szczodrze finansowane ze źródeł państwowych i prywatnych.

***

Polscy badacze mają do zapełnienia jeszcze wiele luk. Z pewnością nie wszystkie zagadnienia zostaną opisane i wyjaśnione przez obecne pokolenie. Stoimy jednak przed szansą dokonania w miarę pełnego opisu zdarzeń jeszcze za życia ich uczestników. Stwarza to niebezpieczeństwa, ale też unikalną możliwość skonfrontowania źródeł pisanych z pamięcią świadków.

Obyśmy potrafili z niej skorzystać.

Dr ŁUKASZ KAMIŃSKI (ur. 1973) jest historykiem, dyrektorem Biura Edukacji Publicznej IPN i pracownikiem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Opublikował m.in. "Opór społeczny w Europie Środkowej w latach 1948-1953 na przykładzie Polski, NRD i Czechosłowacji" (współautor), "Wokół pogromu kieleckiego" (redaktor tomu).

"Pomagało mi wielu ludzi, w Moskwie i w Waszyngtonie" - w rozmowie, którą publikujemy na stronie internetowej "TP", reżyser Dariusz Jabłoński opowiada, jak zdobył zapisy rozmów, które gen. Jaruzelski prowadził z wojskowymi sowieckimi przed wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2009