Książę i żebrak

Denerwują Cię jednoznaczne podziały - na sprawiedliwych i bandziorów, na śpiewających psalmy i zgrzytających zębami, na czarne i białe? Mnie też. Zawsze można powiedzieć, że to nie jest takie proste, że linia podziału między dobrem a złem przebiega nie między ludźmi, grupami czy narodami, ale w poprzek ludzkich serc.

15.02.2004

Czyta się kilka minut

Tymczasem słowo Boże jest bezlitosne, ostre jak miecz obosieczny, dzieli na przeklętych i błogosławionych, mówi, kto jest błogosławiony, a komu biada.

To rodzi pytania. Mój znajomy kilkanaście lat temu jeździł autostopem do francuskich winnic mając w kieszeni pięć dolarów, a teraz posiada firmę i obraca sporym kapitałem. Czy już odebrał swoją nagrodę? Czy powinien oczekiwać głodu i nienasycenia, skoro jego żona potrafi dogadzać podniebieniu rodziny i gości? Czy fakt, że dziś z radością pokazuje zdjęcia z rodzinnego wyjazdu na narty w Alpy będzie musiał okupić smutkiem i łzami? Czy powinien odczuwać wyrzuty sumienia, bo ludzie zazdroszczą mu sukcesu albo chwalą jego przedsiębiorczość? Daje przecież pracę trzydziestu ludziom, przeznacza niemałe sumy na działalność charytatywną oraz - o ile można to z boku ocenić - dojrzale podchodzi do swojej wiary.

Drugi mój kolega, który kiedyś z pasją studiował teologię, teraz jest sfrustrowany, bo zarabia tyle, że nie jest w stanie utrzymać rodziny. Czy może uznać się za tego, do którego należy królestwo Boże? Nie potrafi odnaleźć się w świecie, nie jest przebojowy, operatywny, dyspozycyjny i przegrywa wyścig z tymi, którzy skończyli dwa fakultety, opanowali języki itd. Czy z tego powodu, że przeżywa gorycz, i że odpada w rankingach na intratne posady może czuć się adresatem obietnic sytości i niebieskiej nagrody?

Który z nich jest zasadzony nad płynącą wodą, a który wybrał miejsce pustynne? Który pokłada ufność w Bogu, a który w człowieku? Czy rzeczywiście pierwszemu “biada", bo dojeżdża do pracy Volvo, a drugiemu Bóg błogosławi, bo codziennie wystaje na przystanku tramwajowym? Pracują przecież równie intensywnie, żaden się nie oszczędza, o żadnym nie można powiedzieć, że ma bliżej do Boga. Różni ich tylko zasobność portfela. Czy to oznacza, że po zmartwychwstaniu będziemy mieli do czynienia z eschatologiczną wersją powieści Marka Twaina i po tamtej stronie pierwszy będzie cierpiał w płomieniach, a drugi spocznie na łonie Abrahama?

Bóg to wie. Te pytania tak długo nie mają sensu, jak długo będą Ci służyły do oceniania życia bliźnich. Ewangeliczne błogosławieństwo i przekleństwo staną się jednak twórczą inspiracją, jeżeli przeniesiesz uwagę z innych na samego siebie. Jeśli bowiem tylko do drugich stosujemy twarde słowa Boga, jeśli Dobra Nowina staje się narzędziem do wyznaczania miejsca w przyszłym świecie to “jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania".

---ramka 323100|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2004