Krajobrazy moralne

Brunetka wybiera się do Holandii i będzie pracować na plantacji tulipanów. Blondynka poznała fajnego Francuza i może wyjdzie za mąż. Ruda chce doskonalić język, pracując w Niemczech jako au-pair. Ale czy upewniły się, że plantacja rzeczywiście istnieje, czym zajmuje się fajny Francuz i kim jest osoba proponująca pracę au-pair? Lepiej, żeby sprawdziły...

07.11.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Bo jeśli nie, mogą kiedyś żałować. W prasie roi się od propozycji matrymonialnych - ,,cudzoziemiec poślubi Polkę" - lub ogłoszeń o dobrze płatnej pracy na Zachodzie, zwykle bez adresów, nazw firm itd. Oferuje się pracę, niczego nie wymagając, poza jednym - kobieta ma być młoda. ,,Nigdy nie wiesz, dokąd naprawdę dojedziesz" - ostrzega La Strada - Fundacja Przeciw Handlowi Kobietami. W domyśle: plantacja tulipanów może okazać się domem publicznym w Amsterdamie, Francuz sutenerem, który zgwałci kobietę, odbierze jej paszport i każe iść na ulicę, Niemiec sprzeda ją Turkom, którzy przebojem weszli na rynek seks-biznesu. Jednym słowem: strzeż się, by nie stać się ofiarą handlarzy ludźmi.

Według Interpolu i organizacji pozarządowych co roku na świecie ofiarą handlu ludźmi pada od 500 do 700 tys. kobiet i dziewcząt zmuszanych do prostytucji lub żebractwa. W tym procederze Polska od początku lat 90. jest ,,rynkiem wschodzącym": krajem pochodzenia prostytutek, docelowym i tranzytowym. Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) co roku zostaje przehandlowanych od 5 do 10 tys. Polek w wieku od 18 do 25 lat.

W połowie października głośno było o 13- i 19-latce, zatrudnionych w agencji towarzyskiej na Podkarpaciu. Miały być sprzedane do domu publicznego w Niemczech. W ostatnim momencie uratowała je policja. IOM mówi też o tysiącach sprzedanych Ukrainek, Białorusinek, Mołdawianek, Rumunek, Bułgarek, obywatelek krajów azjatyckich, afrykańskich, południowoamerykańskich. Niektóre z narażeniem życia usiłują uniknąć choćby jednego dnia w prostytucji - i albo im się udaje, albo nie. Inne zmuszane są do żebractwa, do pracy przymusowej - np. jako służące.

W skali światowej zyski handlarzy ludźmi ocenia się na miliardy dolarów rocznie. Właściciele europejskich agencji i klubów płacą przestępcom za kobietę ok. 1000 euro, a zarabiają na jej pracy ok. 110 tys. euro. Rocznie. Kobieta otrzymuje z tego drobny procent - musi odpracować sumę, za którą ją kupiono, zwrócić koszty utrzymania, cenę biletu lotniczego itd. Zarabia na wolność latami, bez gwarancji, że po pewnym czasie nie zostanie sprzedana innemu sutenerowi, bo agencje zmieniają kobiety, by klient się nie znudził. Znów będzie musiała zwrócić to, co w nią zainwestowano - pracując czternaście godzin na dobę, bez względu na zdrowie. ,,To niewola za dług - mówi Stana Buchowska z La Strady. - Kobieta nie decyduje o swoim życiu, nie może porzucić agencji. Tylko niektóre decydują się na ucieczkę".

Jak na przykład Martyna z jednej z byłych republik radzieckich. Gdy uciekła z agencji, zaopiekowała się nią La Strada. Z jej pomocą złożyła doniesienie na policji na handlarzy. Od Fundacji otrzymała wsparcie finansowe, socjalne i pomoc przy powrocie do domu.

Feminizacja biedy

Handel ludźmi wiąże się także z żebractwem i pracą przymusową w szarej sferze, inaczej mówiąc: z niewolnictwem. Widząc żebraczkę z kalekim dzieckiem, nie zastanawiamy się, skąd pochodzi i dlaczego dziecko jest kalekie. Może porwała ją szajka przestępców i przetransportowała do Polski? Może dziecko okaleczono, by wzbudzić większą litość? La Strada zajmowała się ostatnio kobietami, które twierdziły, że zostały porwane na Ukrainie i przerzucone do Polski. Jedna ze współpracownic Fundacji odkryła niedawno w domu pomocy społecznej mołdawską 17-latkę bez stopy. Dziewczyna mówiła, że urodziła się z tą wadą, ale lekarz, badający dziewczynę na wniosek współpracownicy, był pewien, że ją okaleczono.

Prawna definicja handlu ludźmi jest lakoniczna: ,,To werbowanie, transport, przekazywanie, przechowywanie lub przyjmowanie osób, z zastosowaniem gróźb lub użyciem siły lub też z wykorzystaniem innej formy przymusu, uprowadzenia, oszustwa, wprowadzenia w błąd, nadużycia władzy lub wykorzystania słabości, wręczenia lub przyjęcia płatności lub korzyści dla uzyskania zgody osoby mającej kontrolę nad inną osobą, w celu wykorzystania. Wykorzystanie obejmuje, jako minimum, wykorzystywanie prostytucji innych osób lub inne formy wykorzystania seksualnego, pracę lub usługi o charakterze przymusowym, niewolnictwo lub praktyki podobne do niewolnictwa, zniewolenie albo usunięcie organów". Za tymi słowami kryją się wielkie dramaty obywateli krajów zacofanych. Ale także zamożniejszych. Na przykład Polski - prostytucja jest u nas widoczna i tolerowana, choć nie akceptujemy prostytutek; żebrak na ulicy stał się codziennością. Najmniej rzucają się w oczy ludzie zmuszani do pracy niewolniczej. A raczej się nie rzucają, bo kryją się przed wścibskimi. Niektórzy polscy przedsiębiorcy bogacą się dzięki przymusowej pracy migrantów z Kaukazu i Azji. Nie przysługują im żadne prawa, odebrano im wolność, ale nie protestują - zarabiają nędznie, ale więcej niż w ojczyźnie. Nie mają dokumentów, są nielegalni, grozi im deportacja, a po powrocie do domu - nędza.

Największy popyt w handlu ludźmi jest na kobiety, bo potrzebuje ich seks-biznes i przestępcy czerpiący zyski z żebractwa. ,,Kiedyś za chlebem migrowali tylko mężczyźni lub całe rodziny. Dziś obserwujemy feminizację biedy i migracji, szczególnie w naszej części Europy - wyjaśnia Stana Buchowska, koordynatorka programu prewencji handlu kobietami z Europy Środkowej i Wschodniej, w ramach którego La Strada realizuje trzy swoje kampanie. - Odpowiedzialność za utrzymanie rodziny spoczywa na kobiecie. Kiedy Ukrainka czy Białorusinka szuka pracy za granicą - nie znając języka, bojąc się deportacji, zależna od pośredników powiązanych ze światem przestępczym - łatwo ją zwerbować do prostytucji, pracy przymusowej czy żebractwa".

Polska ratyfikowała międzynarodowe konwencje i protokoły zwalczające przestępczość zorganizowaną, ale w prawie istnieją luki. Większość policjantów ignoruje tego rodzaju przestępstwa. Źle jest nie tylko u nas. Organy ścigania i sądy na całym świecie przegrywają w walce z mafiami, które prócz handlu ludźmi zajmują się zwykle handlem ludzkimi organami, przemytem broni, narkotyków. Gorzej: niekiedy sami policjanci uczestniczą w takich przestępstwach. Nawet jeśli handlarz stanie przed sądem, trudno mu cokolwiek udowodnić i jeśli zostanie skazany, to zazwyczaj z innego paragrafu, np. za działanie w związku przestępczym lub gwałt. Nieliczne wyroki są niskie - w Polsce od trzech do piętnastu lat. Na miejsce skazanego pojawią się nowi, bo handel ludźmi - podobnie jak prostytucja - był, jest i będzie. Co nie znaczy, że nie można mu przeciwdziałać.

Na przykład tak jak od 1995 r. robi to La Strada: prowadząc kampanię prewencji i edukacji, informacji i lobbingu oraz pomocy ofiarom. Na początku lat 90. pojawiły się sygnały, że Polki i inne kobiety z Europy Środkowej i Wschodniej prostytuują się na Zachodzie - niektóre dobrowolnie, ale większość zmuszana. To uboczny efekt transformacji ustrojowej, ubożenia społeczeństw, bezrobocia. Holenderska Fundacja Przeciwko Handlowi Kobietami postanowiła więc realizować programy prewencyjne w krajach, skąd pochodzą prostytutki pracujące w Holandii. Na początku w Polsce i w Czechach. Tak powstała La Strada. Finansowo wspomaga ją holenderskie ministerstwo spraw zagranicznych i sprawiedliwości oraz organizacje międzynarodowe.

Stana Buchowska jest Słowaczką. Skończyła antropologię na bratysławskim Uniwersytecie Komenskiego, pięć dni przed wprowadzeniem stanu wojennego przyjechała do Polski i zamieszkała w Poznaniu - z krótką przerwą na początku lat 90. na wyjazd do USA. Działa w Fundacji od początku. Od 1995 r. pracują tu też Irena Dawid-Olczyk, Dominika Ambroziewicz, Joanna Garnier i Henryka Jankowska. W La Stradzie zatrudnionych jest dwanaście osób, wspomaganych przez ok. trzydziestu wolontariuszy z całej Polski - często studentów. Fundacja była pierwszą w Polsce instytucją pomagającą kobietom w kryzysie. ,,Feministki, choć nie tylko, popełniają grzech zaniedbania: chętnie rozprawiają o prostytutkach, ale nie zapraszają ich do dialogu. Grzech drugi to zaniechanie. Feministki nie dopracowały spójnej strategii działania w sprawie prostytucji; zdają się gubić pomiędzy liberalnym przyzwoleniem na wszelkie formy ekspresji zawodowej a niezgodą na wyzysk kobiet o słabej pozycji społecznej. La Strada miast konceptualnych dylematów skupia się na aktywności na rzecz kobiet" - mówi Beata Zadumińska, dyrektor krakowskiego Centrum Praw Kobiet; co ważne: sama określa się jako feministka. ,,La Strada pierwsza zaczęła głośno mówić i przeciwdziałać handlowi ludźmi" - przypomina siostra Anna Bałchan z katowickiego Stowarzyszenia im. Maryi Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom, które zajmuje się kobietami w trudnej sytuacji życiowej. ,,Słynie z solidności - dodaje siostra Małgorzata Chmielewska ze Wspólnoty Chleb Życia, przed laty nagrodzona Medalem św. Jerzego. - Jeśli coś obieca, słowa dotrzyma i to w terminie. Podziwiam odwagę pań z La Strady, bo działają w środowisku, które styka się z przestępczością".

Centrum, Stowarzyszenie i Wspólnota współpracują z La Stradą, dzieląc się doświadczeniami i, jeśli trzeba, wspólnie zajmując się konkretnymi ludźmi. Fundacja ceni sobie tę współpracę, szczególnie z instytucjami kościelnymi. ,,Czasami łatwiej się otworzyć przed spowiednikiem czy siostrą zakonną niż przed świeckim" - mówi Dominika Ambroziewicz, absolwentka resocjalizacji i studentka psychologii, organizująca pomoc dla kobiet młodych, niekiedy niepełnoletnich. Do współpracowników La Strady należą też: Caritas, Fundacja Helsińska, Fundacja Itaka, Fundacja Dzieci Niczyje.

"Mnie się to nie zdarzy"

Wokół prostytucji krążą mity, media piszą o niej przeważnie sensacyjne bzdury. Policja nie zawsze rozumie istotę i skalę procederu handlu ludźmi. Od 1995 r. La Strada szkoli więc policjantów, pograniczników i innych urzędników. Wiele się dzięki temu poprawiło, choć nie wszystko. Buchowska: ,,Przestępstwa związane z handlem ludźmi są nadal słabo ścigane i wykrywane. Nie istnieje np. skuteczny program ochrony świadka, dlatego prostytutki rzadko zeznają przed sądem, nawet przeciw ludziom, którzy je skrzywdzili".

Taki program powinien określić, na co ze strony policji może liczyć osoba z nią współpracująca, np. na ochronę, zmianę nazwiska i adresu itd. Przestępstwa te są słabo wykrywane, bo ofiary, szczególnie z państw poradzieckich, podejrzewają, że np. policja służy zawsze mafii albo państwu represyjnemu. Godząc się zeznawać, cudzoziemka naraża się na deportację. Na Zachodzie, np. we Włoszech, program ochrony gwarantuje świadkom prawo pobytu.

Prostytutki nie chcą też zeznawać ze strachu przed zemstą oskarżonych, która może dosięgnąć ich dzieci czy innych krewnych, i ze wstydu, by publicznie mówić o upokarzających doświadczeniach. Sędzia w Polsce nieraz czuje się zobowiązany do ich moralnego potępienia lub do wypytywania o sprawy intymne. Buchowska: ,,W sądzie, szczególnie w sprawach związanych z handlem ludźmi, moralizowanie jest niedopuszczalne".

Przedstawiciele La Strady uczestniczą w sprawach, w których ,,klientki" Fundacji są świadkami oskarżenia. Ich obecność daje zeznającej wsparcie emocjonalne i gwarancję poszanowania jej praw. ,,Jako przedstawiciel interesu społecznego - mówi Irena Dawid-Olczyk, menedżerka kampanii pomocy ofiarom, wcześniej pracowała m. in. z dziećmi upośledzonymi i w Amnesty International - mamy prawo złożyć wnioski dowodowe i wypowiedzieć się na koniec rozprawy".

Spośród wielu rozpraw, w których uczestniczyła, Dawid-Olczyk pamięta jedną: ,,klientka" w najlepszych, choć lichych ciuchach, na lekkim kacu, bo wypiła dla odwagi. Sutener w garniturze, jego żona - w nienagannym kostiumie i z opalenizną z solarium, ich obrońca - z drogą teczką skórzaną. Pojawił się też ochroniarz sutenera. Kiedy ,,klientka" zobaczyła ich na korytarzu, skuliła się ze strachu. ,,Wzięłam ją pod rękę, mówiąc: to oni są oskarżeni. Ale sama się bałam".

Lobbing wśród polityków, urzędników ministerialnych, działaczy pozarządowych, przedstawicieli organów sprawiedliwości, policji, lekarzy stwarza fundament wspólnego - państwowego i społecznego - systemu przeciwdziałania przestępczości. Przykładem zainicjowany przez La Stradę ,,Krajowy program zwalczania i przeciwdziałania handlowi ludźmi", realizowany we współpracy z ministerstwami: spraw wewnętrznych i zagranicznych, zdrowia, edukacji, pracy, rzecznikiem praw obywatelskich, Komendą Główną Policji (Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego uznała, że uczestniczenie w Programie nie należy do sfery jej obowiązków).

Efekty daje też kampania prewencyjno-edukacyjna. Joanna Garnier, wcześniej działaczka m. in. Monaru, dociera np. do uczennic z prowincji, gdzie panuje wysokie bezrobocie - udzielając wskazówek, jak szukając pracy na Zachodzie przekonać się, czy oferty są bezpieczne i uczciwe, odsyłając do prawników, by ocenili owe oferty, lub do placówek dyplomatycznych po informacje o pracodawcy. Mówi, jakie prawa przysługują osobom pracującym na Zachodzie, gdzie szukać pomocy, jeśli wpadną w sidła przestępców. Garnier szkoli też grupy zawodowe: od policjantów do lekarzy i nauczycieli. Dzięki prewencji wiele Polek ostrożniej wybiera w propozycjach pracy czy w ofertach matrymonialnych. ,,Choć każdemu się zdaje - zauważa - że handel ludźmi dotyczy innych, ale nie nas. Tymczasem w zasadzkę wpadają nie tylko naiwne nastolatki, ale też kobiety starsze i wykształcone" .

To nie Armia Czerwona

Najważniejsza jest konkretna pomoc. La Strada zapewnia eks-prostytutkom, osobom zmuszanym do żebractwa i do innej pracy przymusowej przede wszystkim bezpieczeństwo, opiekę prawną i medyczną, głównie psychoterapeutyczną. Jeśli trzeba wspiera finansowo. Pomoc rzadko bywa jednorazowa. Irena Dawid-Olczyk od siedmiu lat zajmuje się kobietą, która zerwała z prostytucją, powróciła do rodzinnego miasteczka, gdzie nikt nie wie o jej przeszłości, ale ciągle potrzebuje wsparcia. Pomóc prostytutkom jest trudno. Buchowska: ,,Kobiety te są marginalizowane, dlatego że najczęściej są cudzoziemkami, Polkami na Zachodzie lub dziewczynami ze Wschodu w Polsce, więc są na dnie hierarchii społecznej. Według policji w Polsce pracuje ok. 15 tys. cudzoziemskich prostytutek. Trudno im liczyć na współczucie, sprawiedliwość, pomoc - niekiedy odmawiają jej nawet ambasady państw, z których pochodzą".

Potwierdza to Beata Zadumińska, kiedyś wolontariuszka La Strady. Przed laty zorganizowała w Krakowie grupę pracującą wśród prostytutek ulicznych. Zdobywszy zaufanie prostytutek, streetworkerki zaczęły działania wzmacniające ich solidarność, bo ta pomaga przetrwać w tym niebezpiecznym świecie. Poznały ciemną mapę miasta: na tych ulicach - dziewczyny ze Wschodu, na tym placu - Polki, niekiedy nawet pod sześćdziesiątkę, tam z kolei - także Polki, ale młode i uzależnione od narkotyków, niekiedy amatorki sprzedające się, by zarobić na ciuchy. Streetworkerki poznały np. kobietę, która przez siedem lat pracy na krakowskich, nocnych ulicach nigdy nie była w dziennym mieście, nigdy też nie miała poza pracą kontaktu z żadnym Polakiem. Była ściśle nadzorowana przez sutenera.

Z badań Centrum wynika, że kobiety na ulicy są bezpieczniejsze niż w agencjach, gdzie panuje większa przemoc, zdarzają się nawet morderstwa. Na ulicy można klientowi odmówić, w agencji nie ma takiej możliwości. Na ulicy stosuje się ceny umowne, w agencjach ustala je właściciel i pieniądze trafiają do jego kieszeni. Największą gehennę przeżywają dziewczyny ze Wschodu. ,,Polki są elitą, bez względu na wiek, bo pracują profesjonalnie: umieją zagwarantować sobie bezpieczeństwo fizyczne i wiedzą, jak chronić psychikę - mówi Zadumińska. - Kobiety ze Wschodu tego nie potrafią. Z każdym klientem nawiązują więź uczuciową, co prowadzi do dramatów. Mężczyźni oczekują nie tylko usług seksualnych, ale często chcą kobietę upokorzyć. Bywają niebezpieczniejsi od sutenerów. Prostytutki boją się klientów młodych, zamożnych i wykształconych. Wiedzą, że są skłonni do perwersji, a one - wbrew pozorom - są konwencjonalne i normalne; nienawidzą wulgarności, perwersji, manipulowania".

Zadumińska szanuje prostytutki za hardość i dumę. Praca z nimi uwolniła ją od wielu stereotypów, np. że prostytutki są amoralne, chorują na choroby zakaźne i piją. Te kobiety umieją redukować ryzyko.

La Strada nie wychodzi na ulice i dworce. Pracą streetworkerską zajmują się inne organizacje, współpracujące z Fundacją. ,,Nie jesteśmy Armią Czerwoną i nie wyzwalamy na siłę - tłumaczy Buchowska. - Pomagamy tym, którzy się zgłaszają dobrowolnie". A organizująca pomoc Dominika Ambroziewicz dodaje: ,,Naszym celem nie jest resocjalizacja, lecz interwencja prawna czy medyczna. Nasza najważniejsza zasada brzmi: nie komplikuj i tak skomplikowanego życia; nie podejmuj za nikogo decyzji, bo to jego życie". ,,Wyciągając kobietę z agencji, pokazujemy jej jednak, że istnieje inny świat, do którego może wrócić" - dodaje Dawid-Olczyk.

Siostra Chmielewska sądzi, że strategia Fundacji jest słuszna: ,,Prostytucja jest nałogiem, takim samym jak alkoholizm. Alkoholik przestanie pić, gdy sam zechce się leczyć. Podobnie bywa z prostytutkami".

Zgłaszają się do nich żebracy, kobiety z ulicy i agencji, zazwyczaj oczekując pomocy prawnej - np. sąd chce im odebrać prawa rodzicielskie. Przychodzą dziewczyny, które zerwały z prostytucją, ale nie uwolniły się od traum, np. od syndromu sztokholmskiego - emocjonalnej więzi ze sprawcą bólu. Kontaktowi z La Stradą służy telefon zaufania - także po rosyjsku. Dzwonią rodziny poszukujące córek zaginionych za granicą. Ambroziewicz: ,,Wspieramy rodziny poszukujące krewnych zaginionych za granicą, korzystając z naszych kontaktów i doświadczeń".

Przy telefonie dyżurują wyłącznie osoby doświadczone. Ambroziewicz pierwszy telefon odebrała po półrocznym stażu. Rozmowie przysłuchiwała się Irena Dawid-Olczyk, która oceniła błędy koleżanki. Największym było to - przyznaje Ambroziewicz - że starałam się popisać kompetencją, a należało słuchać i pozwolić mówić. ,,I mieć dużo pokory" - przypomina Dawid-Olczyk.

Rocznie Fundacja pomaga ponad 200 kobietom - nie licząc kilku tysięcy porad przez telefon. Pracy im nie zabraknie - po przystąpieniu do Unii miesięcznie zgłasza się do nich ok. 50 osób. Członkostwo w UE pogarsza sytuację pracujących w Polsce kobiet ze Wschodu, prostytutek i żebraczek, które nie mają u nas żadnych praw. Potwierdza to siostra Chmielewska, która próbuje pomóc Rumunce z dwojgiem dzieci, ich ojciec jest nb. Polakiem. Kobieta nie ma prawa pobytu i nie dostanie go, bo nie posiada paszportu. Policja postanowiła ją deportować. ,,Przepraszam, dokąd?! - pyta siostra. - Wysadzi się ją na dworcu w Bukareszcie i co dalej?".

W ostatnich miesiącach zwiększyło się też ryzyko związane z wyjazdami Polek do legalnej pracy na Zachodzie. Do La Strady docierają sygnały, że lawinowy wyjazd Polek wywołał ożywienie wśród handlarzy ludźmi.

Dyskretnie i do końca

Trudno zdobyć zaufanie ,,klientek". Jeden fałszywy ruch i kobieta się zamyka. Unikając sentymentów i fałszywego współczucia wymaga się od ,,klientek" minimum aktywności: wykonasz krok, my wykonamy drugi. Fundacja tworzy np. warunki, dzięki którym kobieta może zacząć szukać normalnej pracy - np. wynajmując dla niej mieszkanie, pomagając skończyć kurs zawodowy. Cudzoziemkom pomaga zdobyć dokumenty i powrócić bezpiecznie do ojczyzny, gdzie zajmie się nimi partnerska organizacja. La Strada stworzyła sieć w dziewięciu krajach środkowo- i wschodnioeuropejskich: od Mińska, gdzie realizuje program prewencyjny, przeszkoliła miejscowe działaczki chrześcijańskie i pomogła im założyć białoruską La Stradę - przez Kijów, po Bośnię i Hercegowinę. Jeśli powrót do domu jest niemożliwy - kobieta może zamieszkać w schronisku La Strady lub pod dachem współpracującej organizacji. Siostra Chmielewska: ,,Fundacja opiekuje się ludźmi sensownie, dyskretnie, solidnie i do końca. To nie sztuka podać rękę dziewczynie, która wpadła w prostytucję, sztuką jest pomóc jej wyjść z tego całkowicie".

Często się udaje, lecz nie zawsze. Dawid-Olczyk: ,,Z niektórymi kobietami pracujemy długo, a potem znów pozwalają się sprzedać. Albo wydaje się, że dziewczyna już wyszła na prostą, ale dopada ją stres posttraumatyczny i próbuje popełnić samobójstwo".

Dlatego z ,,klientkami" pracuje się długo. Pomoc jest wszechstronna, lecz ma swoje granice. Po pierwsze: ,,Nie bierzemy na swoje barki życia »klientki« - mówi Buchowska. - Nie załatwiamy problemów, których nie rozwiązała latami, np. trudnych relacji rodzinnych". Po drugie: ,,Towarzyszymy i pomagamy, ale nigdy nie oceniamy życia i wyborów »klientek« - dodaje Ambroziewicz.

Siostra Chmielewska: ,,La Strada nie ocenia, ale pyta: chcesz zmienić swoje życie? Jeśli tak, pomożemy ci. Nie wiem, czy wartości, jakim służą panie z Fundacji, nazwą one chrześcijańskimi, lecz ich postawa jest chrześcijańska".

***

W Polsce rozlegają się głosy, szczególnie wśród lewicy, że prostytucja powinna być zalegalizowana, jak w Holandii. La Strada krytykuje takie inicjatywy. ,,Legalizacja niczego nie rozwiązuje - mówi Stana Buchowska. - W Holandii legalnie uprawiają prostytucję osoby z pozwoleniem na pracę, czyli obywatelki Unii. Pogorszyła się sytuacja migrantek ze Wschodu, bez prawa stałego pobytu i prawa do pracy. Zeszły do podziemia, do którego trudno przeniknąć pracownikom socjalnym".

Jedyny pożytek z legalizacji jest taki, że prostytutki płaciłyby podatki. I oto chyba chodzi politykom. Podobny cynizm - zdaniem Buchowskiej - panuje na Zachodzie. Potępia się tam handel ludźmi, ale wykorzystuje tanią siłę roboczą, nie wnikając w to, że może to być praca niewolnicza.

Problemy, które stara się rozwiązywać La Strada, są trudne - prawnie i moralnie. Opiekując się np. rodziną mołdawską sprzedaną do żebractwa, Fundacja staje przed dylematem. Prawo nie pozwala, by rodzina pozostała w Polsce. ,,Pomagamy jej wrócić do Mołdawii - mówi Dawid-Olczyk - ale nie opuszcza nas świadomość, że odsyłamy tych ludzi do kraju, gdzie panuje nędza i dzieci żyją na ulicy. Polski nie stać, by przygarnąć każde dziecko ze Wschodu, lecz jak to powiedzieć siedmiolatkowi?".

Rodzina powróci więc do Mołdawii, ale La Strada będzie się nią nadal opiekować - zapewni im środki do życia, pomoże skończyć kursy zawodowe itd.

Mówiąc o ofiarach handlu, popełniamy niezręczności. Tak było w przypadku listu biskupów poświęconego prostytucji. Kobiety nie stoją na ulicach czy poboczach autostrad z upodobania. Zmusza je do tego nędza. Zarabiają, ale i płacą za swoje błędy i wybory. Gdyby nie musiały, ,,nie szpeciłyby krajobrazu". Szpecą co innego. ,,Zeszpecone jest moje sumienie i krajobraz moralny - mówi siostra Chmielewska. - Widok moich sióstr pobudza mnie, żeby uczynić coś, by nie cierpiały".

To samo mogłyby powiedzieć panie z La Strady. Właściwie powiedziały. Irena Dawid-Olczyk, gdy ,,Tygodnik" zaprosił ją - jako jedną z wielu - do podzielenia się refleksjami o pielgrzymce Jana Pawła II do krakowskiego Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, napisała: ,,Jestem daleka od dyskusji toczących się wewnątrz Kościoła. Jednak wiem, że to, co powiedział Ojciec Święty o miłosierdziu, dotyczyło mnie i pracy takiej jak moja. (...) Ciekawe jak to teraz będzie. Bo nie wydaje się, że jesteśmy społecznością bardzo miłosierną.

Łatwo odrzucamy i ranimy ludzi. Łatwo zostawiamy trudne tematy za progiem, w zimnie i ciemności. Nie jestem optymistką: miłosierdzie nie zrobi wielkiej kariery. Większą szansę na karierę ma dyskutowanie o miłosierdziu. Bardzo ważne jest dla mnie, że niekwestionowany Autorytet Moralny mówi o nieprawości. Wizyta Ojca Świętego wyzwoliła w ludziach tyle energii. Czy spożytkują ją chociaż w części dla potrzebujących? Czy któraś z kobiet, dla których pracuję, poczuje tę zmianę? Czy ktoś da pieniądze 15-letniej prostytutce, nie wymagając od niej usług?".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2004