Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dziwi mnie, że rzecznicy "obrony krzyża" zapominają, że umarł na nim Jezus z Nazaretu a nie były prezydent czy jakakolwiek inna osoba tragedii smoleńskiej, a Plac Prezydencki nie jest ani ich cmentarzem, ani miejscem katastrofy samolotu. Oznacza to, że nie jest to miejsce kultu religijnego w którym krzyż byłby zrozumiałym symbolem.
Dyskusja nad tym, jak upamiętnić w tym miejscu narodową żałobę powinna uwzględniać wszystkich Polaków, a nie być sterowana przez taką czy inną grupę polityczną. Z tego też powodu nie rozumiem pretensji tych osób, które domagają się, aby w sprawie krzyża spod Pałacu jednoznaczne stanowisko zabrał Kościół.
Po pierwsze, wszyscy świadomi katolicy, obojętnie po której stronie sceny politycznej, zgodzą się, że krzyża nie można profanować.
Po drugie, konflikt wokół krzyża nie ma charakteru doktrynalnego, i tak jak w społeczeństwie, tak również i w Episkopacie istnieje różnica zdań, co do tego, jak upamiętnić katastrofę smoleńską.
Po trzecie, ponieważ konflikt ten ma charakter polityczny, jednoznaczne stanowisko Kościoła wskazującego konkretne procedury postępowania bądź rzucającego anatemy byłoby wyrazem opowiedzenia się za taką bądź inną partią polityczną. Kościół od początku tego konfliktu nie mógł być stroną w sporze a jedynie mediatorem, i tylko tak mógł zachowywać się arcybiskup Nycz. O tym wszystkim wiedzą politycy, którzy świadomie dążą do tego, aby Kościół zaangażować w konflikt szantażując go tym, że walka dotyczy ochrony krzyża "tam" i gdziekolwiek indziej w Polsce.
Wczorajszy incydent, jak wieszczą niektórzy, nie pokazuje podziału Kościoła, tylko zróżnicowanie opinii katolików w sprawie upamiętnienia tragedii smoleńskiej. Demokracja oznacza różnorodność opinii, pozwólmy katolikom się różnić, ale nie zgadzajmy się na manipulację krzyżem. Tylko tak można znaleźć konstruktywne rozwiązanie, a nie ulegać demagogii. Przy okazji zastanawiam się czy ofiary katastrofy smoleńskiej nie przewracają się w grobie, widząc, że ich tragiczny los podporządkowany został interesom polityków rozpoczynających kolejną krucjatę o Polskę?