Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Istotą proponowanych przez niego zmian jest bowiem powierzenie głowie państwa decydującego głosu w sprawie obsadzania stanowisk sędziowskich w Krajowej Radzie Sądownictwa oraz – w pewnym zakresie – w Sądzie Najwyższym. Prezydencka chęć poszerzania swojej władzy jest tak duża, że Andrzej Duda jest gotów w tym celu zmienić Konstytucję RP.
Jedynym zdecydowanie dobrym pomysłem przedstawionym w poniedziałek jest rezygnacja z hurtowego pozbawiania stanowisk obecnych sędziów SN. Propozycja ta była jednak tak rażąco niekonstytucyjna, że jej porzucenie nie może być traktowane jako realne poprawienie sytuacji. Prezydent utrzymał za to PiS-owski pomysł wybierania sędziów-członków KRS przez polityków, czyli Sejm, a nie jak wymaga obecna konstytucja, przez samych sędziów. Decyzja, żeby wybór ten następował większością ponadpartyjną, nic nie zmienia, zwłaszcza że w przypadku bardzo prawdopodobnego pata w sprawie wyboru ostateczna decyzja będzie należała do prezydenta.
Uzyskując wpływ na wybór członków KRS, prezydent uzyskałby też wpływ na wszystkie nominacje sędziowskie w Polsce, w tym na nominacje do proponowanych przez niego Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej, która mogłaby wzruszyć każdy wyrok wydany w Rzeczypospolitej. W ten sposób stałby się hegemonem i o to w jego propozycjach chodzi. Na szczęście Andrzej Duda ma świadomość, że takie skupienie władzy w jednym ręku jest niezgodne z konstytucją, dlatego zapowiedział konsultacje w celu jej zmiany.
Ponieważ konsultacje te z pewnością skończą się fiaskiem, pomysł Andrzeja Dudy na wybór KRS nie przejdzie. To oznacza, że albo prezydent jest w swoich marzeniach o władzy naiwny, albo chce oddać decyzję w tej sprawie większości parlamentarnej, którą ma PiS. Trudno rozstrzygnąć, co gorsze. ©