Koniec kultury milczenia

„Inaczej niż w Polsce, nie mieliśmy tradycji oporu przeciw władzy. Dzięki strajkowi studentów po raz pierwszy zaczynamy głośno dyskutować o sprawach fundamentalnych”. Tak pisarz Georgi Gospodinow widzi sens tego, co dzieje się dziś w Bułgarii.

19.11.2013

Czyta się kilka minut

Sala wykładowa numer 272 na Uniwersytecie Sofijskim przypomina miasteczka namiotowe hiszpańskich „Oburzonych”. Albo słynne obozowisko, które aktywiści ruchu Occupy Wall Street rozbili swego czasu w nowojorskim Parku Zuccottiego.

W studenckich ławach młodzi ludzie pochyleni nad laptopami. Za biurkiem wykładowcy: burzliwa narada. Na ścianach plakaty z hasłem „Occupy 272” lub symbolem zaciśniętej pięści, malowanym czarnym sprejem na żółtym tle. Jest też „ściana wstydu”, gdzie przyklejono artykuły nieprzychylne strajkującym studentom. Dominują teksty z brukowca „Telegraf”, którego właścicielem jest Delian Peewski – magnat medialny, szemrany biznesmen i parlamentarzysta.

PRZECIW AROGANCJI WŁADZY

Zaczęło się kilka miesięcy temu.

W czerwcu tysiące ludzi wyszły na ulice Sofii, by zaprotestować właśnie przeciw nominacji Peewskiego na stanowisko szefa Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (DANS). Premier Płamen Oreszarski, sprawujący urząd z ramienia Partii Socjalistycznej, która chwilę wcześniej wygrała przedterminowe wybory, ugiął się i odwołał Peewskiego. Ale oligarcha zasiadł znów w parlamencie – choć konstytucja wymaga, by poseł obejmujący kierownictwo DANS zrzekł się mandatu.

Protesty trwały zatem dalej. Co wieczór grupa demonstrantów spotykała się pod siedzibą rządu i maszerowała pod parlament, gdzie powstało – i stoi nadal – niewielkie miasteczko namiotowe, postawione przez najbardziej wytrwałych przeciwników obecnej władzy. Jednak od czerwca szeregi protestujących bardzo się przerzedziły.

Gdy wydawało się, że rządowi uda się „przeczekać” niezadowolenie ludzi – oburzonych arogancją władzy i domagających się złożenia mandatu przez Peewskiego – studenci z Uniwersytetu Sofijskiego zaczęli okupację uczelni. 23 października przerwali odbywający się w sali 272 wykład profesora prawa Dimitra Tokuszewa, łączącego obowiązki akademickie z funkcją przewodniczącego Sądu Konstytucyjnego. To pod jego przewodnictwem sąd orzekł, że Peewski może nadal być posłem koalicyjnego Ruchu na rzecz Praw i Swobód.

Do niewielkiej grupy studentów okupujących salę wykładową – mieszczącą się w budynku rektoratu – dołączyli kolejni. Zabarykadowano wejścia, na bramie głównej zawisły łańcuchy. Prawo wstępu otrzymali wyłącznie studenci za okazaniem legitymacji i pracownicy administracji. Po kilku dniach podobne blokady zorganizowali studenci wielu uczelni w całym kraju.

NIEWIDZIALNY KRYZYS

Postulaty okupujących są bezkompromisowe: ustąpienie rządu, rozpisanie kolejnych przedterminowych wyborów, ożywienie społeczeństwa obywatelskiego, przywrócenie rządów prawa. Żadnych żądań ekonomicznych. To różni je od wcześniejszych protestów, które wybuchły w lutym i doprowadziły do ustąpienia prawicowego rządu Bojko Borisowa. Sprawą kluczową były wtedy wysokie rachunki za ogrzewanie, wielu demonstrujących po prostu nie mogło ich zapłacić.

– Nie chcemy się z rządem targować – mówi Konstantin Golew, który przed wakacjami dostał się na studia doktoranckie na historii, a dziś należy do „sztabu”, nieformalnej grupy koordynującej blokadę uczelni. – Rząd Oreszarskiego musi ustąpić bez względu na to, co obieca. Po nominacji dla Peewskiego jest skompromitowany. Rektor sugerował nam, żebyśmy zażądali też większych pieniędzy na szkolnictwo wyższe. I prawdopodobne, że byśmy je dostali. Ale to nie nasza walka. Nie chcemy dać sobie zamknąć ust pieniędzmi.

– Pieniądze nie zmienią kultury politycznej w naszym kraju – wtóruje mu Stanisław Kasczijski, student ostatniego roku dziennikarstwa, który odpowiada za kontakty z mediami i jednocześnie pracuje dla telewizji państwowej (mówi, że jego przełożeni nie mają problemu z jego udziałem w protestach).

Na filarach w korytarzu prowadzącym do sali nr 272 studenci wywiesili kartony, które pół żartem, pół serio nazywają „tarczami”. Wypisali na nich cytaty z pisarzy i myślicieli, którzy są dla nich ważni. Na jednej z „tarcz” – cytat z Georgiego Gospodinowa, pisarza, który zaangażował się w czerwcowe protesty przeciw Peewskiemu i opublikował esej „Człowiek protestujący jest piękny” (na Zachodzie ukazał się w „Neue Zürcher Zeitung”). To nieformalny manifest demonstrujących. Gospodinow pisał: „Protestujący mają wyraźną samoświadomość. (...) Na zarzut, że są przez kogoś opłacani, odpowiadają transparentem: Nikt mi nie płaci. Moja nienawiść do was jest gratis”.

Pytam Gospodinowa o postulaty studentów i brak żądań ekonomicznych. – Prawdziwa rewolucja jest, by posłużyć się sformułowaniem Zbigniewa Herberta, kwestią smaku. Musi zacząć się od dyskusji o podstawowych wartościach – odpowiada. I dodaje: – Kryzys gospodarczy to wierzchołek góry lodowej. W Bułgarii mamy do czynienia z niewidzialnym kryzysem, brakiem dialogu nie tylko między władzą a społeczeństwem, ale i swoistą kulturą milczenia dominującą w rodzinach, między pokoleniami. Odziedziczyliśmy tę kulturę milczenia po czasach komunizmu. W Bułgarii, inaczej niż w Polsce, nie mieliśmy tradycji oporu przeciw władzy. O aresztowanych członkach rodziny często nie rozmawiano nawet w domowym zaciszu. Dzięki demonstrującym studentom po raz pierwszy zaczynamy dziś głośno dyskutować o sprawach fundamentalnych.

RAZ, DWA, TRZY – ODCHODZISZ TY!

Według sondażu ośrodka Alpha Research, po ponad dwóch tygodniach od rozpoczęcia okupacji uniwersytetu studentów popiera 60 proc. społeczeństwa. Mają też poparcie zdecydowanej większości wykładowców. Tymczasem notowania rządu Oreszarskiego są jeszcze niższe niż poparcie dla rządu Borisowa tuż przed jego ustąpieniem w lutym. W dodatku sceną polityczną wstrząsnął kolejny skandal: przewodniczący parlamentu Hristo Borisow (z tej samej partii co Peewski) najpierw ustąpił ze stanowiska, a potem... po prostu zniknął. Okazało się, że jego przekrętami zaczęła interesować się CIA.

Studenci poczuli zatem swą siłę. Ale szybko zorientowali się, że jeśli nie uda im się zmobilizować społeczeństwa do masowych protestów, to sama blokada uczelni nie zmusi Oreszarskiego do dymisji. Na ulicach Sofii pojawiły się więc rozwieszone przez studentów plakaty, na których każdego dnia drukowano jedynie kolejną cyfrę: 3, 2, 1. Zaczęło się odliczanie: do 24. rocznicy upadku komunizmu.

Gdy wreszcie przyszedł ten dzień – w Bułgarii to 10 listopada – przez ulice przemaszerowały największe tłumy od wybuchu czerwcowych demonstracji. Trwające nieprzerwanie od prawie pół roku protesty, które zdawały się zamierać, ożywają.

Mało kto wierzy dziś, że rząd dotrwa do końca kadencji. Zima przyniesie kolejne wysokie rachunki za ogrzewanie, a studenccy aktywiści postanowili pójść krok dalej i podjęli próbę zablokowania dostępu do parlamentu. Zostali odparci przez policję. Ale na tym się pewnie nie skończy.

***

Pytanie jednak: co po kolejnych wyborach? Wedle sondaży rządzący socjaliści mogą liczyć na ok. 22 proc. głosów, a prawie 20 proc. dostałaby główna siła opozycyjna, która straciła władzę w maju – prawicowe ugrupowanie Obywatele na Rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii. Skompromitowany skandalami Ruch na rzecz Praw i Swobód, popierany przez mniejszość turecką, ledwo, ale przekroczyłby próg wyborczy. Scena polityczna nie zmieniłaby się zatem radykalnie.

Pytam o to Konstantina Golewa ze „sztabu” okupacyjnego. – Nic nie szkodzi – mówi. – Najważniejsze, żeby ci, którzy dojdą do władzy, mieli wreszcie poczucie, że społeczeństwo obywatelskie uważnie im się przygląda. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, historyk idei, publicysta. Szef działu Obywatele w forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego, zajmuje się ruchami i organizacjami społecznymi oraz zagadnieniami sprawiedliwości społecznej. Należy do zespołu redakcyjnego „Przeglądu Politycznego”. Stale… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013