Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W związku z tym uprzejmie donoszę, że od dłuższego czasu rocznicę wybuchu powstania warszawskiego profanują sami Polacy. Cmentarz Powązkowski – zamiast przestrzenią szacunku i spokoju – stał się miejscem partyjnych tańców na powstańczych grobach. Publika oklaskuje ulubionych polityków, nie zważając nawet na minutę ciszy w godzinie W. Znienawidzonych wygwizduje. Albo buczy. Z przejawami agresji spotyka się m.in. Władysław Bartoszewski, powstaniec awansowany w trakcie walk do stopnia podporucznika czasu wojny i decyzją generała Bora odznaczony Krzyżem Walecznych. Człowiek, który od lat – także w czasach komunizmu – przychodził na groby koleżanek i kolegów z AK, by w pierwszym dniu sierpnia oddać im hołd.
Nie spodziewam się, aby z równym zaangażowaniem co w przypadku Madonny ruszyła akcja zbierania podpisów przeciw hańbie na Powązkach. Nie mam nadziei, że politycy deklarujący się jako patrioci i katolicy zaapelują w tym roku o poszanowanie świętości cmentarza i szacunek dla powstańców – umarłych i żywych. Już dwa tysiące lat temu Jezus z Nazaretu mówił o drzazdze w oku bliźniego i belce we własnym.
Zresztą – nie mieszajmy z tym błotem Ewangelii. Wystarczy stare powiedzenie, że najciemniej bywa pod latarnią.
O protestach przeciw koncertowi Madonny pisze również ks. Andrzej Draguła w dziale "Wiara"