Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przypomnijmy przebieg wydarzeń. Przeciw arcybiskupowi wysunięto publicznie oskarżenia o molestowanie kleryków. Stolica Apostolska wysłała do Poznania specjalną komisję i w rezultacie polecono arcybiskupowi, by zrezygnował z urzędu. Dodajmy, że była to decyzja niemal bez precedensu w Polsce, niewątpliwie surowa: w oczach opinii publicznej oznaczała stwierdzenie winy. Abp Paetz podporządkował się, jednak w pożegnalnym przemówieniu dał wyraźnie do zrozumienia, że ustępuje z własnej woli i jest ofiarą kampanii pomówień, natomiast po ustąpieniu z urzędu nadal bywał zapraszany przez niektórych księży i sprawował czynności pontyfikalne. Wtedy Watykan zdecydował o zakazie sprawowania przezeń czynności biskupich na terenie archidiecezji poznańskiej. Tak więc może on uczestniczyć w publicznych uroczystościach, nie mogąc im jednak przewodniczyć - jak wyjaśnił ostatnio metropolita poznański abp Stanisław Gądecki.
Aktualny metropolita nie miał więc podstaw prawnych, by nie dopuścić poprzednika do koncelebry. Ani wyrok cywilny lub kościelny stwierdzający winę nie zapadł, ani abp Paetz nie został obłożony karami kościelnymi. Stolica Apostolska zadowoliła się przyjęciem rezygnacji. Wbrew zapowiedziom, poszkodowani nie wytoczyli arcybiskupowi procesów cywilnych. Tymczasem on konsekwentnie broni swojej niewinności i udział w czerwcowej koncelebrze doskonale wpisuje się w linię jej manifestowania.
Ja, zamiast wydawać okrzyki zgrozy, wolę postawić dwa pytania. Pierwsze: czy wiarygodność Kościoła byłaby większa, gdyby Stolica Apostolska zakazała arcybiskupowi udziału w jakichkolwiek publicznych aktach kultu? Drugie: czy wyłowiona przez media obecność wśród rzeszy koncelebransów przywróciła abp. Paetzowi wiarygodność? Odpowiedzi na pierwsze pytanie udzieli Watykan, wydając, lub nie, nowe decyzje. Na drugie odpowie sam zainteresowany przy okazji najbliższej uroczystej koncelebry. Wtedy będzie trzeba się zastanowić, czy odpowiedzi były adekwatne do rzeczywistości.