Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
do miejscowości G. posyłam Cię w trybie pilnym. Sprawę zbadasz osobiście i na miejscu, bo niestety nie mamy gwarancji, że dziennikarze rzetelnie opisali rzecz całą. Jak sam doskonale wiesz, w nadwiślańskich mediach napsuliśmy i namąciliśmy na taką skalę, że już dawno straciłem jakiekolwiek zaufanie do tych elukubracji.
Jeżeli jednak gazety nie kłamią, było tak: w miejscowości G. bachory idą po raz pierwszy zjadać Nieprzyjaciela. Żałosna ta impreza w duchach Ciemności budzi jedynie odrazę, ale ponoć tym razem niektórzy rodzice wykazali się ze wszech miar godną pochwały czujnością i subtelnym wyczuciem smaku. Mieli się mianowicie sprzeciwić udziałowi w tym przedsięwzięciu pewnego kilkulatka z porażeniem mózgowym. Cóż, z pokraką byłyby same kłopoty. Nie ustoi w równym szyku, który dzieciarnia karnie ćwiczyła od kilku dni. Albo zacznie wydawać jakieś dziwne dźwięki, o generalnych zastrzeżeniach estetycznych już nawet nie wspominając.
Nie możemy teraz, drogi Piołunie, zostawić tych biednych istot bez wsparcia, gdyż od razu zaczęło się haniebne szczucie, wyzywanie od hipokrytów i znieczulicy. A przecież jedyne, czego chcieli, to uczynić świat spaskudzony przez Nieprzyjaciela kalekami i pomylonymi nieco piękniejszym. Trzeba by im dodać otuchy, a zarazem umiejętnie wlać nieco rozgoryczenia i powoli zatruwającego serce poczucia niesprawiedliwości. Można im chociażby poszeptać do ucha, że przecież chcieli dobrze, i to dla wszystkich. Nawet nieszczęsnemu bachorowi zamierzali oszczędzić stresu, a tu spotkał ich niezasłużony lincz.
Drogi Piołunie, z całą piekielną mocą musimy stać przy tych, co usiłują uwolnić świat od szaleństw głoszonych i praktykowanych przez Cieślę. Zawsze mnie śmieszy, gdy oglądam o Nim filmy, a wszystko jest takie polukrowane i wypacykowane. Siedzi np. Nieprzyjaciel na jakimś kamieniu, a wokół zasłuchana rzesza. Szlachetne twarze, rozświetlone oblicza, spojrzenia pełne uniesienia. Kłopot w tym, że akurat miałem nieprzyjemność rezydować wtedy w Galilei i świetnie wiem, jak głęboka przepaść dzieli prawdę czasów i prawdę ekranu. To były w rzeczywistości pożałowania godne widowiska. Wszędzie kulasy, ślepcy, głusi, idioci. Stękają, jęczą, rzężą, pocą się, plują i robią pod siebie. Nie do zniesienia śmierdzą gnijące rany. Flegmony, ropienie, narośle, cysty na pół gęby. Na dodatek całe to zdegenerowane targowisko osobliwości wodzi za Nieprzyjacielem pijanym od nadziei wzrokiem. Byle tylko spojrzał, byle tylko przeszedł obok, byle tylko dotknąć skrawka Jego szaty. I co najgorsze – Cieśla faktycznie patrzy z miłością, podchodzi, rozmawia, dotyka, obejmuje, dźwiga ku górze. Bajdurzy, że do takich poronionych tworów i genetycznych pomyłek należy Królestwo Niebieskie. Cudownie, oto jeszcze jeden powód, dla którego wybieram wieczność w jeziorze siarki. Nieraz zresztą Nieprzyjaciel sam jeszcze pogarsza to wrażenie ogólnego ohydztwa. Zamiast już sobie darować przesadnie wykoncypowane gesty – miesza ślinę z ziemią, by posmarować tym błotem oczy niewidomego od urodzenia. Brr...
Nie dziwisz się więc, drogi Piołunie, że byłbym szczęśliwy, gdyby wieści z G. okazały się prawdziwe. Może nawet włożyłbym odświętny garnitur i zaszczycił swą obecnością na uroczystościach? Bo przecież bez tego bachora to wcale nie będzie już żadna Komunia, a tylko niegroźne dla ciała i duszy połykanie mąki z wodą.
TWÓJ KOCHAJĄCY STRYJ KRĘTACZ