Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomyślano oto komisję sejmową, która ma wprost wcielać w życie program polityczny rządzącej koalicji i to w jego wymiarze propagandowym. "Solidarne państwo" to hasło z kampanii wyborczej PiS-u, przejęte następnie przez kolalicję PiS-LPR-Samoobrona. Zatem równie dobrze można byłoby powołać np. komisję ds. "Silnej Polski w silnej Europie", który to slogan ma oddawać PiS-owski pogląd na stosunek Polski do Unii Europejskiej. A czemuż by nie utworzyć komisji ds. "Nicei albo śmierci" lub też - sięgając do polityki socjalnej - komisji ds. "trzech milionów mieszkań"?
Nowa komisja ma się zajmować ogromną liczbą ustaw z najrozmaitszych dziedzin, których treść mniej czy bardziej koresponduje z socjalnymi pomysłami koalicji. W ten sposób omija się istniejące "branżowe" komisje, w których pracują posłowie wyspecjalizowani w różnych dziedzinach. Omija się, ażeby prace komisyjne przyspieszyć. Tak się też i stanie, ale kosztem jakości uchwalanych ustaw. Nie od dziś wiadomo, że nasz parlament tworzy prawo jaskrawo niespójne. Działalność tej komisji pogłębi tylko ten problem.
Najważniejszy mankament jest jednak inny. Komisja ds. "Solidarnego państwa" redukuje rolę opozycji w stanowieniu prawa. Ponad potrzebę i ponad zdrowy rozsądek. Rząd większościowy ma z natury rzeczy przewagę w Sejmie i może przeforosowywać swoje pomysły, choćby ogłaszając dyscyplinę klubową w głosowaniach. Takie jego prawo. Jeśli są z tym kłopoty, to są kłopoty rządu - nie ma powodu, by rozwiązywać je przez uszczuplanie praw opozycji. W komisjach sejmowych pracuje się na nie do końca partyjnych zasadach, opozycji nieraz udaje się przekonać większość do swoich pomysłów. Zyskuje na tym nie tylko opozycja - bywa, że zderzenie argumentów skutkuje nieco lepszymi przepisami.
W tej komisji dyskusja miała być - już w zamyśle - sprowadzona do minimum. Ale decyzja opozycji o bojkocie udziału w niej nie jest chyba najszczęśliwsza, bo teraz posłowie większości będą dyskutować sami ze sobą.
Bez zbędnego gadulstwa, prawda?