Kochanowski na ringu

Michał Zadara znów sięgnął po utwór trudny, napisany kunsztownym językiem. I znów udało mu się utrzymać równowagę pomiędzy wiernością tekstowi a nieufnością: wobec dramatu, własnych pomysłów inscenizacyjnych, oczekiwań publiczności. Powstał spektakl sformalizowany, chłodny, geometryczny, ale zarazem ironiczny i cierpki, a momentami - prawdziwie dotkliwy.

24.01.2007

Czyta się kilka minut

Barbara Wysocka jako Kasandra /
Barbara Wysocka jako Kasandra /

Reżyser potraktował skomplikowany, częściowo już dziś niezrozumiały tekst nie jak mowę archaiczną, ale sztuczny, mocno zrytmizowany język współczesnej młodej prozy i dramatu - w rodzaju tragedii hiphopowej Iwana Wyrypajewa "Tlen". Pewne elementy tej konwencji Zadara zresztą przejął: akcja dzieje się na kwadratowym, podświetlanym od spodu ringu, z trzech stron ciasno otoczonym widownią; z boku didżej miksuje kwestie; recytujący do mikrofonu aktorzy mogą kojarzyć się z uczestnikami slamu poetyckiego.

Nie bez powodu: słynna stychomytia, od której zaczyna się "Odprawa posłów greckich", to przecież werbalny pojedynek - wymiana ciosów-argumentów pomiędzy rozsądnym Antenorem (Roman Gancarczyk) i cwaniaczkiem Aleksandrem (Błażej Peszek). Niejako na przekór retoryce tragedii Kochanowskiego, opartej na starciu wielorakich racji, aktorom udaje się zbudować barwne postaci: rysowane grubą kreską, ale nie rodzajowe; na pewno - bardzo teatralne. Czasami kabaretowe (Juliusz Chrząstowski, który w długim monologu Posła opisuje i ekspresyjnie odtwarza zachowanie warcholskich polityków trojańskich, wydaje się pochodzić wprost z "Opisu obyczajów" Mikołaja Grabowskiego), czasami liryczne (rozmowa Heleny - Beaty Paluch, i Pani Starej - Lidii Dudy, przy akompaniamencie śpiewu bez słów i stukotu podrzucanych kamyczków, przemienia się w rodzaj dziwnego rytuału, którego smutku nie rozprasza nawet zabawna kokieteria branki Aleksandra).

Reżyser nieustannie przypomina nam, że znajdujemy się w teatrze. Rzędy foteli na widowni, przez cały czas pozostające w zasięgu oczu widzów, demontowane przez pracowników teatru lub oświetlane punktowcami, stają się falami morza lub murami skazanego na zagładę miasta. Z tych samych foteli posłowie greccy (Jan Peszek i Ryszard Łukowski) wypowiadają gorzkie słowa na temat chorych na głupotę, pychę i korupcję władz państwa. Ubrani są przy tym w zupełnie współczesne, podróżne stroje (pozostali mężczyźni noszą garnitury, kobiety - ciemne kostiumy). Rzecz dzieje się w Troi - czyli w Polsce. W Troi - czyli nigdzie.

Przejmująco brzmią w tej podwójnie symbolicznej przestrzeni wypowiedzi Kasandry - wizja zagłady i pieśni chóru. Zadara wyciągnął konsekwentne wnioski z faktu, iż proroctwa opętanej wieszczym duchem królewny przyjmowane są przez świadków z pobłażliwym niedowierzaniem i rozbawieniem. Ubrana w czarne ubranie i czapeczkę, ruchliwa i przekorna, Kasandra Barbary Wysockiej początkowo kojarzyć się może z klaunem czy Arlekinem. Im bliżej zagłady, tym bardziej przypomina utrwalone w literaturze obrazy dzieci wojny, które, oszalałe z bólu i strachu, w ruinach zniszczonych domów bawią się w inscenizowanie bitew i egzekucji. Nie sposób nie pomyśleć tu o wcześniejszych rolach Wysockiej - Judyty w "Księdzu Marku", Ofelii w "HamlecieMaszynie"...

Zadara nie ośmiesza tekstu Kochanowskiego; raczej gra z aktualnymi konwencjami teatralnymi, chętnie stosowanymi do "otwierania" klasyki. Chyba najmocniej widać to w ostatniej scenie - pojawienia się greckiego Więźnia, który pełznie nagi po scenie, polewany hojnie czerwoną farbą, rozcieraną na jego plecach za pomocą wałka do malowania ścian. Scena ta wydaje się być parodią brutalistycznych inscenizacji nieco starszych reżyserów, z drugiej strony jednak - jest naprawdę przejmująca. Dojmująca konkretność milczącego, obnażonego, poniżonego ciała jest jak oskarżenie rzucone w twarz pięknie perorującym politykom. Obydwie strony konfliktu - Trojanie i Grecy - okażą się równie przegrane. Nadchodzącą hekatombę trudno nazwać tryumfem moralnej sprawiedliwości; obojętność bogów i bezradność infantylnych ludzi przerażają.

Michałowi Zadarze udało się dotrzeć w sztuce Kochanowskiego do pokładów wciąż żywych emocji: bardzo współczesnego odczucia tragizmu, które tylko jeden krok dzieli od absurdu.

JAN KOCHANOWSKI, "ODPRAWA POSŁÓW GRECKICH", reż.: MICHAŁ ZADARA, muz.: Dominik Strycharski, kost.: Julia Kornacka, ruch scen.: Tomasz Wygoda. Wyst.: Lilia Duda, Beata Paluch, Barbara Wysocka, Roman Gancarczyk, Jan Peszek, Ryszard Łukowski i inni. Premiera w Starym Teatrze w Krakowie 13 stycznia 2007.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2007