Kłopot z uzdolnionymi

Szkoła nie dostrzega pojedynczego ucznia. W tym mankamencie polskiej edukacji zawierają się wszystkie jej najpoważniejsze choroby.

03.09.2012

Czyta się kilka minut

Półtora roku temu Helsińska Fundacja Praw Człowieka postanowiła sprawdzić, czy polska szkoła realizuje prawa dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Jaki obraz wyłonił się z setek wywiadów z nauczycielami, dyrektorami i pedagogami ze 121 szkół w dziewięciu województwach?

– Indywidualizacja nauczania dzieci niepełnosprawnych czy z różnymi deficytami polega na ogół na obniżeniu wymagań – mówi Elżbieta Czyż z HFPC, koordynatorka badań. – System edukacyjny kładzie nacisk na diagnozowanie deficytów. To zresztą szerszy problem w naszej edukacji: skupianie się na tym, co w dzieciach złe, a nie na tym, co wartościowe. Stosunkowo najlepiej wygląda sytuacja dzieci w szkołach czy oddziałach integracyjnych, ale tych jest nadal mało. Najgorzej jest natomiast z uczniami szczególnie uzdolnionymi. Po pierwsze, nie ma jednolitych kryteriów ich wyłaniania, każdy definiuje tę grupę według własnych przekonań („bierze udział w olimpiadzie”, „ma czerwony pasek”). W jednej z badanych placówek dyrektor powiedział, że uczniów zdolnych jest 71, a pedagog stwierdził, że nie ma żadnego. Nie ma też systemowego wsparcia i pomocy w rozwoju uzdolnień. Dzieci zdolne są w polskiej szkole najczęściej pozostawiane same sobie.

Dlaczego tak jest? Najłatwiej rzecz byłoby sprowadzić do sakramentalnego stwierdzenia: polska szkoła jest przeładowana. Tyle że nie odpowiada ono prawdzie: średnia liczebność klas nie sięga nawet 25; na tle reszty Europy nie wypadamy wcale najgorzej. Problem jest szerszy: w mankamencie niedostrzegania przez szkołę ucznia zawierają się wszystkie najpoważniejsze choroby naszej edukacji.


Pierwsza: nieprzystający do zmieniającej się rzeczywistości system kształcenia nauczycieli (na ten element w ankietach HFPC wskazywali sami nauczyciele). – Pojęcia indywidualizacji się w Polsce nadużywa – mówi Elżbieta Czyż. – Nie stoją za tym możliwości szkoły i nauczyciela. Trzeba zacząć od innej filozofii kształcenia nauczycieli, a potem wymagać.

Zaczęto od wymagań. W każdej szkole mają powstawać spec-zespoły do pracy z uczniami zdolnymi oraz tymi słabszymi. Tyle że nauczyciele już narzekają, iż to wymaganie jest nierealistyczne: na pracę w wielu zespołach naraz zwyczajnie brakuje czasu. Zwłaszcza że – to choroba numer dwa – biurokracji w szkołach nie brakowało i wcześniej. Dziś od niejednego nauczyciela można usłyszeć, że na wypełnianie papierów poświęca więcej czasu niż na kontakt z uczniami...


Choroba trzecia: testomania. Standaryzacja egzaminów wedle sztywnych „kluczy” miała usprawnić polski system edukacyjny. I usprawniła. Duchowi indywidualnego nauczania i swobodnego rozwoju na dobre jednak nie wyszła. Warto w tym kontekście wsłuchać się w głosy rodziców, którzy wybrali dla swoich dzieci edukację poza systemem publicznym (czynimy to w reportażu na str. 6). Niedoskonałościom różnych alternatywnych form edukacji można by poświęcić osobną opowieść (nie każdego zresztą stać na czesne w szkole prywatnej czy społecznej), bez wątpienia jednak właśnie poza szkołami publicznymi łatwiej dziś odnaleźć klimat sprzyjający indywidualizacji.


Czwartą chorobę – mówi o tym obok Elżbieta Piotrowska-Gromniak – rozsiewamy my, rodzice, nieangażujący się w sprawy szkoły. Brak troski? Bynajmniej. Symbolicznym zjawiskiem dla dwu dekad funkcjonowania polskiego systemu edukacji po 1989 r. jest boom na korepetycje – ich popularność pokazuje, że rodzice trafnie rozpoznają potrzeby dzieci oraz słabości szkoły (vide rewolucja w kompetencjach językowych młodych Polaków, dokonana m.in. na barkach korepetytorów). Ten boom skłania też do wniosku ponurego: masowe indywidualne dokształcanie świadczy o nieufności rodziców, że w masowej edukacji da się coś zmienić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2012