Klęska „dyskretnej strategii”

11 demonstracji, dwa marsze i bieg: tak wyglądały obchody Święta Niepodległości w stolicy.

18.11.2013

Czyta się kilka minut

Komenda Główna Policji, mająca na głowie również rozpoczynający się szczyt klimatyczny, zmobilizowała bezprecedensową liczbę funkcjonariuszy: z całego kraju zostało ściągniętych dodatkowo 21 kompanii prewencji, ponad 2 tysiące dodatkowych ludzi. Od miesięcy było jasne, że tylko jeden marsz – zorganizowany przez Ruch Narodowy – może wymknąć się spod kontroli. I mimo zgromadzenia takich sił policyjnych, większych nawet niż podczas Euro 2012, do incydentów doszło. Co więcej: doszło do nich we wszystkich możliwych miejscach „zapalnych”.

Najpierw zamaskowana, agresywna (co istotne: niewielka) część uczestników tej demonstracji przełamała kordon ochotniczej straży marszu i zaatakowała pustostan, zajmowany od kilkunastu miesięcy przez anarchistów. Jak wytknąłem na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, kilka godzin przed startem pochodu policjanci byli u anarchistów, nakłaniając ich do opuszczenia budynku. Świadomość zagrożenia więc była – a mimo to miejsca nie chroniło choćby kilkunastu funkcjonariuszy. W efekcie doszło do bitwy na kamienie i butelki z benzyną; tylko Opatrzności można zawdzięczać, że nie było ofiar.

Później spłonęła tęcza na pl. Zbawiciela – a kraj obiegły zdjęcia policjantów bezradnie przyglądających się efektownemu widowisku. To jednak były wyłącznie incydenty i gdyby na nich stanęło, policja i ministerstwo spraw wewnętrznych mogłyby nawet chwalić się, przedstawiając porównanie z Marszami Niepodległości w poprzednich latach. Ale spłonęła również budka wartownicza przed Ambasadą Rosji, sam budynek tłum otaczał z trzech stron, obrzucając kamieniami i racami. W tym przypadku policja sobie nie poradziła: nie miała szans zapanować nad tłuszczą, bo wokół placówki nie było kordonu policji.

Dwa wcześniejsze incydenty można wytłumaczyć taktycznymi błędami niskich szczebli dowódczych w policji. Ten pod ambasadą obciąża już konto ministra Bartłomieja Sienkiewicza, który zgodził się, by policja działała dyskretnie i w odróżnieniu od roku ubiegłego „nie prowokowała swoją zmasowaną obecnością”. MSW zawodzi również po tym, gdy dogasły szczątki budki wartowniczej, ambasador Rosji zdążył się podzielić oburzeniem, a prezydent przeprosić. Okazuje się, że całą operację tego dnia analizuje i ocenia... Komenda Główna Policji, która ją prowadziła, zaś raport z kontroli ma otrzymać szef resortu. W jaki sposób ma być obiektywny, skoro policjanci muszą ocenić sami siebie? W jaki sposób ma być rzetelny, skoro trudno pominąć pytanie, czy „dyskretna” strategia była słuszna?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013