Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Paweł M. w latach 1996–2000 z duszpasterstwa akademickiego, które prowadził w dominikańskim klasztorze we Wrocławiu, uczynił swoją sektę. Kilkanaście osób najbardziej zmanipulowanych było mu absolutnie posłusznych. Kilka dziewczyn dominikanin traktował jak seksualne niewolnice. Jedną „brutalnie i często gwałcił. Na przykład wpadał do ciasnego pomieszczenia, podduszał ją, gwałcił i wykrzykiwał na cały głos grzechy innych ludzi ze wspólnoty. Oskarżał ją, że grzeszą, bo ona nie jest wierna Bogu. Albo potrafił zgwałcić którąś na ołtarzu w bocznej kaplicy kościoła” – opowiada Olga, jedna z dwóch ofiar, które zdecydowały się sprawę nagłośnić. Ofiary były bite m.in. skórzanym pasem. Olga wyjaśnia patologiczny mechanizm: „Paweł stworzył inną rzeczywistość, (…) w której diabeł, rozmaite demony były bardzo realne (…) A każda nasza czynność odbijała się na kimś innym. On uczynił nas odpowiedzialnymi za losy ludzi, świata, za swoje cierpienia i za to, że musiał nas tak traktować”.
Rozmowa z kobietami, przeprowadzona przez Artura Nowaka, prawnika pomagającego ofiarom skrzywdzonym w Kościele, została opublikowana 21 marca w Onecie. Wynika z niej, że ówczesny prowincjał – zmarły niedawno o. Maciej Zięba – szczegółowy opis wydarzeń otrzymał w 2000 r. Paweł M. utracił wtedy na rok prawo sprawowania czynności kapłańskich, odbył miesięczną pokutę u kamedułów i pod opieką psychologa trafił do pracy w dziecięcym hospicjum. Ofiarom, które poprosiły o pomoc, o. Zięba odpowiedział, że są dorosłe i wiedziały, co robią, i że „jest przygotowany na ewentualne działania z ich strony”. W 2010 r. kolejny prowincjał – o. Krzysztof Popławski – również otrzymał szczegółową relację z wydarzeń. Od tego czasu Paweł M. mógł sprawować mszę tylko w koncelebrze i skierowano go do opieki nad starszymi zakonnikami. Działał jednak nadal.
Dzień przed opublikowaniem rozmowy z ofiarami (to prawdopodobnie nie przypadek) na łamach wrocławskiej „Gazety Wyborczej” ukazała się rozmowa Artura Nowaka z obecnym prowincjałem dominikanów o. Pawłem Kozackim oraz o. Marcinem Mogielskim, znanym z walki o sprawiedliwość dla ofiar ks. Dymera, szczecińskiego pedofila. Jak się okazało, Mogielski w 2000 r. przejął wrocławskie duszpasterstwo po Pawle M. i to dzięki jego staraniom osoby skrzywdzone zaczęły wówczas opowiadać, co je spotkało. Dzisiaj chce sprawę doprowadzić do końca. O. Kozacki przyznał, że w 2000 r. sprawa nie została dobrze załatwiona, i zapowiedział powołanie niezależnej historycznej komisji oraz komisji ekspertów, która czuwałaby nad standardami w zakonie.
Nie padło jednak najważniejsze pytanie: dlaczego kolejni prowincjałowie po objęciu urzędu nie rozpoczynali procesu karnego o wydalenie z zakonu Pawła M. i dlaczego obecny przełożony zrobił to, dopiero gdy do prokuratury trafiły niedawno zgłoszenia osób skrzywdzonych w 2017 i 2019 r.? [ AKTUALIZACJA: Jak wynika z tekstu Pauliny Guzik „Dominikańska recydywa”, opublikowanego 24 marca na portalu więź.pl, osobą skrzywdzoną przez Pawła M. po roku 2000 jest siostra zakonna, którą zakonnik zgwałcił w 2011 i 2018 r.].
Postępowanie o. Zięby, którego próbuje się teraz obarczyć całą odpowiedzialnością, jest smutnym przykładem patologicznej solidarności zakonnej, która – jak przestrzegają eksperci – w przypadkach przestępstw duchownych jest silniejsza niż solidarność biskupów z podległymi im księżmi.
Dziesiątki świadectw, apeli, komentarzy i głosów ekspertów – o sprawie wykorzystywania seksualnego, zmowie milczenia i innych grzechach polskiego Kościoła piszemy konsekwentnie od lat. Wybór najważniejszych tekstów „TP” w aktualizowanym wydaniu specjalnym.