Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W artykule „Metryką go!” Przemysław Wilczyński porusza problemy bolesne dla ludzi, którzy nie chcą godzić się, by ich pozycja w życiu społecznym, w kulturze, rodzinie czy prawo do głosu były postrzegane i oceniane z perspektywy ich wieku, natomiast znaczenie (jako członka tej społeczności czy rodziny) warunkowane stanem zdrowia i przydatnością „produkcyjną”, rachunkiem ekonomicznym.
Chciałabym zastanowić się nad dość istotną przyczyną leżącą u podstaw tej sytuacji. Chodzi o pewne przewartościowanie priorytetów. Wiedza wzięła górę nad mądrością, działanie nad myśleniem, tworzenie nad ideą, kalkulacja nad intuicją. Dorobek doświadczeń ludzkiego życia stracił swoje znaczenie w zestawieniu z osiągnięciami i wymogami cywilizacji. Mądrość przeżytych lat przestała mieć znaczenie względem praktycznej wiedzy i przekazów nowych trendów oraz mód. Człowiek staje się nieprzydatny, bo jest „nieaktualny”, bo to, co mówi, wymaga zastanowienia, to, co proponuje, wymaga czasu, a bycie z nim wymaga odrobiny rezygnacji (z niczym nieograniczonej wolności, z całkowicie niezależnego stylu życia). Nie chcemy już domów ze strychem zagraconym wspomnieniami ani nie potrzebujemy piwnic pełnych podatowanych przetworów. Nie ciągłość, ale zmiana jest teraz wyznacznikiem ludzkich wyborów, a nieustanne zrywanie z jakąś przeszłością nie uczy ani jej cenić, ani wykorzystywać jej zasobów.
Ludzie starzejący się, nie nadążając za przyspieszeniem naszych czasów, stają się ciężarem, nie punktem odniesienia dla życia rodzinnego i społecznego. Nie ma wielopokoleniowych gospodarstw rodzinnych, w których wzajemna zależność stawiałaby każdego w pozycji poza rachunkiem czysto ekonomicznym. I ten brak zdolności naturalnego, oczywistego współistnienia pokoleń przenosi się na społeczeństwo. Jestem przekonana, że tam, gdzie jest współzależność, buduje się wzajemny szacunek i poczucie odpowiedzialności, tak jak tam, gdzie jest uzależnienie, zawsze dojdzie do niesprawiedliwości, poniżania i przemocy.
Poza tym ludzie starsi nie potrzebują protekcjonalizmu, litości, „jałmużny”. Mają prawo do miejsca w społeczeństwie i prawo do godnego życia oraz naszej uwagi. Przeżyty czas nie ogranicza w człowieku potrzeby miłości, znaczenia, zrozumienia, nie zmienia ciekawości życia, nie likwiduje zainteresowań. On to tylko utrudnia i stąd konieczność pomocy. Nie leży to jednak wyłącznie (choć niewątpliwie również) w gestii rozwiązań ekonomicznych, medycznych czy socjalnych, ale jest kwestią wychowania, tego wychowania, któremu tak wiele ostatnio „Tygodnik” poświęcał uwagi.
Nie chcę wiedzieć, gdzie się znajduję w wiekowej klasyfikacji przydatności, potrzeb i znaczenia oraz prawa do głosu. Wiem, że jej nie akceptuję.