Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie jest to jednak ruch starannie zaplanowany, na co wskazuje fakt, że kilka tygodni wcześniej upchnięto ją na czele listy wyborczej Platformy we Wrocławiu, by się jej pozbyć ze stolicy. Teraz została w trybie przyspieszonym zwrócona Warszawie.
Zagranie jest czytelne – podobnie jak wist Jarosława Kaczyńskiego z Beatą Szydło sprzed czterech lat. Lider Platformy, tak jak szef PiS wówczas, nie ma dobrych sondaży. W związku z tym chce skupić kampanię na nowej twarzy. Kidawa-Błońska na pierwszy rzut oka dobrze się do tego nadaje i ma być magnesem dla wyborców liberalno-lewicowych. Dobrze urodzona, przedstawicielka stołecznych elit, w sprawach światopoglądowych bardzo liberalna.
Jednak plan Platforma realizuje bez zapału i opieszale. Kandydatka nie pojawiła się w Krynicy, gdzie podczas Forum Ekonomicznego miała szansę odebrać nieco zainteresowania politykom PiS. Kiedy wreszcie zabrała głos, przedstawiając program wyborczy Platformy, okazało się, że niewiele w nim nowości. Od siebie dodała m.in. propozycję zwolnienia emerytury z PIT dla osób, które pracują. O większości pozostałych pomysłów lider PO Grzegorz Schetyna mówił już dwa lata temu na kongresie w Łodzi jesienią 2017 r. W dodatku to hasła powtarzane potem w kampaniach samorządowej i europejskiej – co pokazuje, że pomysły Platformy nie wryły się w świadomość społeczną.
Czy Kidawa-Błońska to realna kandydatka na premiera? Jeśli PO dane będzie po wyborach rządzić, to tylko w szerokiej koalicji z PSL i lewicą. Wówczas stanowisko premiera będzie elementem politycznego targu, co może skończyć się odsunięciem kandydatki na boczny tor. Ponieważ pani marszałek ma w partii słabą pozycję, to nie ma instrumentów, by się przed marginalizacją obronić. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.
Czytaj także: Paweł Bravo: W jakim języku mówić do PO