Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To jednak nie znaczy, że nie będzie problemu. Czego jak czego, ale religii także w szkole nie powinno się przecież uczyć "na stopień". Od początku nie miała to być "wiedza o wierze", tylko katecheza właśnie. To znaczy przyswajanie sobie prawd wiary. Jak więc oceniać uczniów, kiedy- dla przekory, a może z uczciwości - będą stawiać wyraźną cezurę między wiarą a wiedzą (np. nie biorąc udziału w modlitwie na początku lekcji albo zadając pytania trudne, oby nie złośliwe)? Jak sprawić, by wyceną stopni nie kierowało oczekiwanie katechetów, że lekcja religii potwierdzana będzie praktyką życia, chociażby wtedy, gdy uczniowie (ochrzczeni) właśnie mają przed sobą przygotowanie do kolejnych sakramentów? Duszpastersko takie oczekiwanie jest jak najbardziej oczywiste, przy stawianiu stopnia zaś - wręcz odwrotnie.
Co jednak najważniejsze, zasada wyciągania średniej ze stopni musi być jednakowa dla wszystkich uczniów. Jeśli religia pozostaje przedmiotem dobrowolnym, w wielu sytuacjach rezygnacja z niej oznaczałaby dla ucznia mniejsze szanse na poprawienie sobie średniej. Wystarczy, że katecheta łatwo stawia stopnie dobre i bardzo dobre. A zasady wyceny powinny być równe dla wszystkich. O nauczaniu etyki jako propozycji dla nieuczęszczających na religię gruntownie zapomniano. Tak więc chęć sprostania oczekiwaniu Kościoła może okazać się aktem nie zawsze sprawiedliwym, a to nie byłoby dobre.