Katecheza dowartościowana?

Jest zrozumiałe, dlaczego Kościół chciał, by stopień z nauki religii został włączony do obliczania średniej ocen na świadectwie uczniowskim. Od czasu przywrócenia tego przedmiotu - na początku transformacji - był on nieobowiązkowy. Wbrew obawom wcale nie przyniosło to wielkiej absencji uczniów na lekcjach religii, lecz wytworzyło specyficzny do nich stosunek, jak do przedmiotu "na niby". Katecheci miewają zbyt często do czynienia z demonstracyjnym brakiem dyscypliny, z uczniami zajmującymi się w czasie ich lekcji czymś innym, a nawet z prowokacyjnym, agresywnym zachowaniem. Decyzja ministerstwa, by ocena z religii dawała te same skutki co ocena z każdego innego przedmiotu, może tu po prostu zadziałać pozytywnie na wyobraźnię i wrażliwość wielu uczniów.

19.06.2007

Czyta się kilka minut

To jednak nie znaczy, że nie będzie problemu. Czego jak czego, ale religii także w szkole nie powinno się przecież uczyć "na stopień". Od początku nie miała to być "wiedza o wierze", tylko katecheza właśnie. To znaczy przyswajanie sobie prawd wiary. Jak więc oceniać uczniów, kiedy- dla przekory, a może z uczciwości - będą stawiać wyraźną cezurę między wiarą a wiedzą (np. nie biorąc udziału w modlitwie na początku lekcji albo zadając pytania trudne, oby nie złośliwe)? Jak sprawić, by wyceną stopni nie kierowało oczekiwanie katechetów, że lekcja religii potwierdzana będzie praktyką życia, chociażby wtedy, gdy uczniowie (ochrzczeni) właśnie mają przed sobą przygotowanie do kolejnych sakramentów? Duszpastersko takie oczekiwanie jest jak najbardziej oczywiste, przy stawianiu stopnia zaś - wręcz odwrotnie.

Co jednak najważniejsze, zasada wyciągania średniej ze stopni musi być jednakowa dla wszystkich uczniów. Jeśli religia pozostaje przedmiotem dobrowolnym, w wielu sytuacjach rezygnacja z niej oznaczałaby dla ucznia mniejsze szanse na poprawienie sobie średniej. Wystarczy, że katecheta łatwo stawia stopnie dobre i bardzo dobre. A zasady wyceny powinny być równe dla wszystkich. O nauczaniu etyki jako propozycji dla nieuczęszczających na religię gruntownie zapomniano. Tak więc chęć sprostania oczekiwaniu Kościoła może okazać się aktem nie zawsze sprawiedliwym, a to nie byłoby dobre.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2007