Chrzcij ojca swego

Łukasz Łukasiak, katecheta: Jeśli któryś z uczniów mówi, że jest niewierzący i nie będzie odmawiał modlitwy, powtarzam mu: „Nie każę Ci się modlić, po prostu wstań z innymi, okaż szacunek”.

26.08.2013

Czyta się kilka minut

 / Ilustracja: Konrad Nowicki
/ Ilustracja: Konrad Nowicki

ANNA GOC, MARCIN ŻYŁA: O co pyta młodzież na lekcjach religii?
ŁUKASZ ŁUKASIAK
: O trudne sprawy – zwłaszcza te nagłaśniane przez media.
Pytają o zachowania księży, które uważają za niestosowne. O grzech w samym Kościele: pedofilię i molestowanie seksualne przez księży. Jednak najbardziej interesuje ich to, co dzieje się za murami lokalnych kościołów.
A kto pyta?
Głównie ci, określający się jako osoby niewierzące, które z Kościołem mają niewiele wspólnego. Ateiści, którzy uczęszczają na religię, z reguły mają większą wiedzę na tematy religijne niż ci, którzy regularnie chodzą do kościoła. Na początku roku szkolnego nie sprawdzam, kto jest wierzący, a kto nie. Przekonania wychodzą po pewnym czasie same, niektórzy mówią o nich otwarcie już na starcie.
Jest i druga grupa pytających. To młodzież zaangażowana w wiarę – uczestnictwo w lekcjach religii daje im szansę odpowiedzi na zarzuty czy pytania zadawane przez niewierzących.
Pytają z przekory czy z ciekawości?
Trudno powiedzieć. Daje się wyczuć pewne napięcie między osobami zaangażowanymi religijnie a tymi, którzy deklarują się jako niewierzący. Do słownych ataków dochodzi coraz częściej podczas dyskusji na temat życia seksualnego katolików, a zwłaszcza – czystości przedmałżeńskiej.
Program nauczania oraz podręczniki do religii są przygotowywane z myślą o wierzących. Tymczasem w prawie każdej klasie są uczniowie, którzy, choć chodzą na religię dobrowolnie, są ateistami. W szkole średniej miewam osoby, które nie znają modlitwy „Ojcze nasz”, zaś czwarte przykazanie brzmi dla nich: „chrzcij ojca swego i matkę swą”. Pytam wtedy zawsze, czy zdarzyło się, by którykolwiek z nich ochrzcił swoją matkę.
Z taką wiedzą przychodzą do szkoły – wychodzą z niewiele większą. Nie jesteśmy w stanie sprawić, by zapamiętali więcej. Katecheta powinien uczniom dać szansę się wypowiedzieć, pozwolić im pytać. A z drugiej strony – musi realizować program.
Padają pytania o Pana osobiste doświadczenia?
Oczywiście. Część uczniów pochodzi z mojej parafii. Ciekawi ich, w jaki sposób prywatnie uczestniczę w życiu Kościoła, albo jak kiedyś radziłem sobie z problemami, które oni mają teraz.
Zaczepiają?
Uczniowie mówią, że kiedy byłem w ich wieku, na pewno postępowałem podobnie jak teraz oni. Odpowiadam: rzeczywiście, kiedy miałem 15 lat, nie siedziałem w pierwszej ławce, nie byłem ministrantem, tylko w kościele stałem gdzieś z tyłu za filarem. Ale stało się coś, co mnie odmieniło, i potem poszedłem na studia teologiczne. Albo mówią: przecież „Ojciec” – bo takie przezwisko nadali mi uczniowie – też imprezował. Odpowiadam: byłem normalnym nastolatkiem.
Na początku, kiedy zaczynałem pracować jako katecheta, było mi trudno wejść w ten rytm pytań i odpowiedzi. Ale wtedy może młodzież nie zadawała jeszcze takich trudnych pytań.
Czy katecheci mają wsparcie ze strony księży i innych nauczycieli?
Mam znajomych, którym tego brakuje: są traktowani po macoszemu, mają trudności z rozwojem zawodowym. Przejście kolejnych szczebli w rozwoju nauczyciela – mianowanego i dyplomowanego – jest dla katechetów w wielu placówkach trudne. Nie ma szansy na dodatkowe działania w szkołach, a bez takich osiągnięć ich rozwój jest niemożliwy. Jest podział na przedmioty ważne i mniej ważne. Katechezę z reguły zalicza się do tych drugich.
Ale sam pracuję w szkole, w której mam wsparcie dyrektora i nauczycieli. Razem z innymi katechetami jesteśmy traktowani na równi z pozostałymi pedagogami. Mamy też regularne spotkania z proboszczem w parafii.
To pomaga?
Jeśli jest szansa otwartej rozmowy – tak.
A z problemem katecheta idzie w pierwszej kolejności do dyrektora czy do proboszcza?
Do dyrektora. Od koleżanek i kolegów katechetów z innych szkół wiem jednak, że często proboszcz ma inne podejście do pewnych spraw niż dyrektor szkoły. Wtedy katecheta jest między młotem a kowadłem.
Jak ocenia Pan program nauczania lekcji religii?
Jest niezły, choć może należałoby go inaczej ułożyć. Niektóre treści powinny padać wcześniej. Trudno dyskutować o życiu seksualnym w trzeciej i czwartej klasie szkoły średniej, kiedy sprawa ta jest mocno przeterminowana, gdyż większość moich uczniów prowadzi już wtedy aktywne życie seksualne. Jednak kiedyś, po tym, jak rozmawiałem o tym z uczniami pierwszej klasy, przyszedł do mnie z żalem jeden z okolicznych proboszczów.
Czy jako katecheta musi się Pan bardziej od innych nauczycieli starać, aby wyrobić sobie autorytet?
Trudno jest przekonać uczniów, że warto na lekcji słuchać, a nie otwierać zeszyty i odrabiać zadania domowe z polskiego. Nie chcę jednak być nauczycielem, który wystawia dużo uwag. O posłuch staram się walczyć bez sankcji. Jedyną słuszną drogą jest, moim zdaniem, zachęcanie do udziału w lekcji.
Nie ma Pan kłopotu z tłumaczeniem takich pojęć wiary, które ze swej natury powinny pozostać Tajemnicą?
To trudne, ponieważ uczniowie oczekują zwykle, że lekcje religii będą podobne do lekcji matematyki. Chcą, aby był zadany problem i pokazane rozwiązanie. Nie lubią wymyślania, filozofowania. Czasem mówię po prostu: jeśli nie wierzysz – nie zrozumiesz. Dochodzimy do pewnego momentu, kiedy zastrzegam, że więcej już nie wyjaśnię, nie dopowiem, na to trzeba spojrzeć oczyma wiary.
Nadrzędnym celem katechezy jest „zbliżenie uczniów z Jezusem”. Jak go jednak osiągnąć, skoro z uczniami nie można wyjść do kościoła?
Nie zawsze bywa lekko. Z uczniami nie mogę pójść do kościoła. Zresztą, z niektórymi klasami byłoby to dość trudne. Ale podstawową drogą jest świadectwo, a dopiero potem można próbować czegokolwiek innego – np. rozwijać umiejętność posługiwania się Biblią. Jak ją wykorzystają w dorosłym życiu, to już ich sprawa. Podstawowym sposobem jest dzielenie się własnym doświadczeniem.
Jak to zrobić w praktyce?
Mam tę łatwość, że w naszej szkole jest osobna sala przeznaczona na lekcje religii. Odprawienie tam paraliturgii nie stanowi problemu. Paraliturgia to np. uroczyste przeczytanie fragmentu Pisma Świętego albo proklamacja Ewangelii. Wiem, że koledzy księża stosują czasem nabożeństwa. Ja też proponuję odmówienie fragmentu różańca czy Drogi Krzyżowej, w zależności od okresu liturgicznego w Kościele. Wtedy jednak odpowiednio przygotowuję uczniów – aby nie kończyło się tak, że ja się modlę, a oni tylko stoją i powtarzają moje gesty.
Co w tym czasie robią osoby niewierzące?
Zwykle w jakiś sposób się przyłączają. Mówimy jednak o 2-3 osobach w klasie, które wcześniej deklarowały, że będą chodzić na lekcje religii – a miały wybór, ponieważ w naszej szkole jest także etyka. Staram się, aby takie osoby przede wszystkim nie przeszkadzały. Nie ma problemu, kiedy stoją i się nie odzywają, manifestując w ten sposób swoje niezadowolenie.
Natomiast kiedy zaczynają się odzywać i przeszkadzać, trzeba zareagować i zwrócić uwagę na niewłaściwe postępowanie. Jeśli ktoś mówi, że jest niewierzący i nie będzie odmawiał modlitwy, powtarzam mu: „nie każę Ci się modlić, po prostu wstań z innymi, okaż szacunek”. 

ŁUKASZ „OJCIEC” ŁUKASIAK jest katechetą świeckim. Od 2004 r. prowadzi lekcje religii w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Józefa Nojego w Czarnkowie (Wielkopolskie). Współautor pomocy katechetycznych publikowanych przez wydawnictwo Święty Wojciech.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2013