Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nikolaus Harnoncourt określił te suity jako „jeden rządek nut”, którego żaden wiolonczelista nigdy do końca nie zrozumie. I myślę, że także nie wyczerpie interpretacyjnie -bo każde wykonanie zdaje się kwestionować poprzednie. Czyżby w „Suitten” kryły się tak niewyczerpane możliwości wyrazu jak w „Das Wohltemperierte KlavieF’? Czyżby i tutaj nastrój, tempo czy stylistyczny odcień każdej części miał być zawsze otwartą kwestią? Czy może wieloznaczność suit wiolonczelowych wynika z ich odrębnej istoty?
Nie wiem. Domyślam się tylko, że w każdej z sześciu części sześciu suit, drzemią nader sprzeczne możliwości. Bo w różnych wykonaniach ten sam gawot brzmi dla mnie albo elegancko, albo tak rubasznie, jak gdyby dźwięki szydziły z ludzkich tańców i uciech. Bo w tej czy innej allemande u jednego wykonawcy słyszę oddech rozlewnej opowieści, u innego zaś taneczny puls.
Kiedy niektórzy wiolonczeliści starają się godzić albo łagodzić te sprzeczności, Moni-ghetti je wydobywa. Także wewnątrz poszczególnych fragmentów: opóźnia płynny tok preludium z pierwszej suity, w gigue z piątej pytająco zawiesza taneczne frazy. Nieraz też zaskakuje swoimi odkryciami. Taniec potrafi się u niego zamienić w elegię, sara-banda w dialog instrumentalnych barw, a statyczne u innych wykonawców preludium nabiera dynamizmu i napięcia. I całe nagranie żyje napięciem i przeciwieństwami - koncepcja równie barokowa, jak użyte przez wiolonczelistę instrumenty z czasów Bacha.