Józef K.

Tytuł tego felietonu zostanie później uzasadniony, a na razie chciałbym zapowiedzieć, że przez pewien czas będę się zajmował problemami związanymi z nieuprawnioną ingerencją w nasze życie prywatne oraz z ingerencją uprawnioną. Ponieważ częściej mamy do czynienia z ingerencją nieuprawnioną, więc oczywiście będzie więcej na ten temat, czytelników zaś, którzy chcieliby mi opisać jakieś szczególnie interesujące przypadki zapraszam pod podany poniżej adres e-mailowy.

19.12.2004

Czyta się kilka minut

Ingerencja w nasze życie zaczyna się od tego momentu, który uznajemy za początek życia. Dlatego też, w celu ograniczenia ingerencji w nasze życie, rodzicom zostało w ostatnich dekadach bardzo wiele narzucone. Nie wolno im nie tylko fizycznie szkodzić dzieciom. Ale także nie wolno ich nadmiernie torturować psychicznie, co ma na przykład daleko idące skutki powodujące straszliwe rozwydrzenie dzieci chowanych zgodnie ze skrajnie liberalnymi metodami pedagogicznymi. W niektórych krajach (Szwecji) nie wolno nawet stosować klasycznego “jak odrobisz lekcje, to ci dam na kino", bo jest to niewątpliwy szantaż, a więc brutalna ingerencja w życie młodego człowieka, i może podlegać nawet sądowej ocenie.

Naturalnie każdy z nas chciałby, żeby w sprawy takie włączony został zdrowy rozsądek, ale ingerencje, łącznie z prawnymi, są oparte na - niestety słusznym - założeniu, że w naszej kulturze zdrowy rozsądek jest w zaniku. Co gorsza, są one również oparte na przekonaniu, że nasza inteligencja jest również w zaniku.

O tym świadczy zjawisko, które skłoniło mnie do nadania temu felietonowi powyższego tytułu. Otóż niewątpliwie człowiek tylko posądzony o dokonanie aktu przestępczego nie jest skazany i nie wiadomo, czy będzie skazany, więc jego tożsamość powinna być ukryta, gdyż w przeciwnym razie dokonamy brutalnej ingerencji w jego życie prywatne. Tak więc media starają się przestrzegać tej zasady i mówią o Macieju J., mężu znanej posłanki Aleksandry Jakubowskiej lub o Marku D., znanym lobbyście, którego nazwiska nikt naturalnie nie słyszał. Przedmiotem prac śledczych są ludzie anonimowi, i dopiero po wyroku będzie można poznać ich dane.

Czy jednak zawsze taka obrona prywatności jest stosowana. Przecież kiedy Rywin przyszedł do Michnika, nikt nie pisał Lew R.? Dlaczego? Dlatego, że równocześnie z prawem do anonimowości i prywatności, istnieje prawo umożliwiające zbieranie przez media danych na temat osób publicznych. I godząc się na status osoby publicznej, godzimy się nieuchronnie na to, że gazety i telewizja będą się interesowały naszym prywatnym życiem. Można naturalnie określać granice, których mediom przekraczać nie wolno, ale praktycznie, poza granicą dobrego smaku, żadnej innej nie da się wyegzekwować, bo kary sądowe są niczym w porównaniu do zysków na popularności gazety. Są naturalnie gazety, które takich ingerencji w życie prywatne nie uprawiają, ale to tylko świadczy o tym, że ich ingerencja jest innego rodzaju. W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z jednym najpoważniejszych problemów współczesnej myśli politycznej, czyli z odróżnieniem sfery prywatnej i publicznej. Zaś rezultaty tej myśli mają bardzo praktyczne konsekwencje.

Dlaczego zatem jest tak, że ingerencja w życie osób publicznych jest bardziej dopuszczalna niż ingerencja w życie osób niepublicznych? Nie ma na to dobrej odpowiedzi, ponieważ tak naprawdę nie wiem, czy i w jakim stopniu skuteczność pracy ministra zależy od tego, czy ma nową bądź wciąż tę samą żonę. Ponadto o ile o osobach prywatnych, na przykład moich znajomych, chętnie się dowiaduję różnych rzeczy, bo są moimi znajomymi więc, chciałbym postępować znając ich upodobania, to osoby publiczne w demokracji powinny być przejrzyste jak powietrze, bowiem nie jest ważne kim są, ale jak wykonują rządy prawa.

Powiedziałbym więc, że postępowanie sądów i mediów jest w tych przypadkach postawione na głowie. Ludzie mają prawo wiedzieć, że lokalny nauczyciel kradnie, bo to ma związek (może tylko nikły) z jego talentami pedagogicznymi, ale nie muszą wiedzieć, jak w codziennym życiu postępuje mąż stanu. Józef K. przecież mężem stanu nie był i dlatego właśnie Kafka uczynił go człowiekiem anonimowym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2004