Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W opracowaniach mówiących o współczesnym kryzysie chrześcijaństwa przytacza się często kasandryczne oceny. Tymczasem już przypowieść o dziesięciu uzdrowionych z trądu jest odległa od optymizmu, gdy mówi, że tylko jeden z uleczonych powrócił, aby wyrazić swą wdzięczność. Jeden - statystyczne 10 proc. - potrafił uznać doniosłość doświadczonego cudu. Na wzgórzu Golgoty statystyka była jeszcze gorsza: pod krzyż przyszedł tylko jeden spośród 12 uczniów - zaledwie 8,33 proc. grona najbliższych uczniów. Jeszcze bardziej pesymistycznych danych dostarczyło badanie opinii publicznej, w którym można było wybrać Jezusa albo Barabasza. W swoistym referendum wszyscy gromko opowiedzieli się za kryminalistą Barabaszem. Nie było w ogóle słychać głosu tych, którzy - zgodnie z racjonalnymi oczekiwaniami - powinni opowiedzieć się za Jezusem.
Ilościowe oszacowania matematyków mogły od samego początku napełniać pesymizmem co do przyszłości chrześcijaństwa. Jakiż bowiem system ekonomiczny nie załamie się od działań, w których w jednej chwili dwa tysiące świń topi się w falach jeziora (Mk 5, 13)? Kto potrafi długofalowo stosować eksperymenty hodowlane, w których ryzykuje się życie 99 owiec, po to, by ratować jedną poranioną indywidualistkę (1 procent)? Nie należy się pocieszać, że problemom tym dałoby się przeciwdziałać przez zamianę wody w wino czy cudowne rozmnożenie ryb. W Gerazie smakosze stawiają jednak wieprzowinę wyżej od ryb - trzeba pozostać realistą.
Statystyka raczej nie upoważniała do optymizmu ani w atmosferze obojętności Aten, ani agresji Rzymu. Nie przeprowadzono natomiast w odpowiednim czasie niezbędnych badań, które pozwoliłyby rozstrzygnąć, na ile prawdopodobne są komentarze dotyczące możliwości zmartwychwstania Jezusa. Tymczasem cały urok wielkanocnego poranka przejawiał się w tym, że jego najbardziej fascynujące treści wymykały się wszelkim oszacowaniom ilościowym. Całe szczęście, że zmartwychwstały Zbawca nie kieruje się zasadami rachunku prawdopodobieństwa.