Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy drugim dnem nie może tu być pytanie: a dlaczego właściwie dziennikarz (przypadkowy przecież) miał w ogóle prawo do takiej kwestii domagającej się - bagatela - czegoś jak wyznanie wiary, odsłanianie się ni stąd ni zowąd z najbardziej osobistą sferą uczuć i przekonań? A może w owym ,,nic" dźwięczy też opór przed targowiskiem słów, dalekie echo Kasprowiczowskiej goryczy (,,widziałem, jak się na rynkach gromadzą kupczykowie / licytujący się wzajem / kto Ją najgłośniej wypowie").
Medialne słowa - niech nikt nie łudzi się ani nie udaje, że spontaniczne - coraz bardziej kształtują nam rzeczywistość. Od pewnego czasu ,,Dziennik" prowadzi ankietę za zaproszeniami: ,,jak się Pan czuje w IV Rzeczypospolitej?". Nazwiska godne, odpowiedzi warte uwagi. Ale kto odpowiadając zacznie od pytania: a skąd w ogóle owa ,,czwarta"? Jaka cezura, jaki przełom, jaki wyróżnik - dają tak nieprawdopodobnie rozległe uprawnienie do wprowadzania zapisu historycznego? Kto to niby już ogłosił i kto zaakceptował? Okazuje się, że taka racja w ogóle nie jest potrzebna, słowo staje się rzeczywistością niejako z rozpędu...
Jest jednak wśród przekazów prasowych ostatnich dni wiadomość, która - choć marginalna rozmiarami i niby dotycząca szczegółów - jeśli prawdziwa, ma wagę, którą nie sposób zlekceważyć. LPR miał w Częstochowie, pod Jasną Górą, zbierać wśród pielgrzymów przybywających na święto Wniebowzięcia podpisy pod projektem ustawy przywracającej karę śmierci. ,,Podpisują głównie młodzi (...). Wczoraj na przykład podpisała się prawie cała pielgrzymka, łącznie z księżmi i zakonnikami" - cytuje dziennikarz działacza Ligi ("GW" z 16 sierpnia).
Spróbujmy zestawić: duchowy i fizyczny zryw pielgrzymów wędrujących w uniesieniu do Matki Jasnogórskiej - i owa propozycja poparcia dla niestosowanej już w Europie kary, która przestaje w pewnych wypadkach widzieć w człowieku jakąkolwiek wartość, a zatem i nadzieję. Chce już tylko rozdeptać go jak jadowitego insekta, z którym nic innego zrobić nie sposób. Abstrahuję tu od wszelkich argumentów świeckich, od haseł obrony reguł i porządku doraźnego. Patrzę na tę scenę jako scenę antychrześcijańskiego zwątpienia w człowieka. Tak, tylko czasem. Tak, tylko pod pewnymi warunkami. Ale jest to zwątpienie totalne. Więc porażające. Jeżeli to prawda.