Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie mogą pamiętać rzeszy płaczącej i modlącej się w dni i noce konania Jana XXIII na tym samym placu pod Bazyliką, ani pielgrzymek cichego, nieśmiałego Pawła VI otwierającego doświadczenia papieża-pielgrzyma, ani jeszcze wcześniejszej nadziei powszechnego Kościoła, symbolizowanej przez dwa tysiące pasterzy z całego świata wędrujących przez tenże plac na sobór powszechny z wizją “aggiornamento", która była wizją ewangelicznej żarliwości, a bynajmniej nie beztroskiego liberalizmu. Dla nich to przeszłość, historia, pewnie nieznana. Ale dlatego właśnie ich związek z Janem Pawłem II może być tak wyjątkowy, jak to zobaczyliśmy niedawno.
Czy jednak są naprawdę? W bardzo ciekawej dyskusji “Więzi" (numer majowo-czerwcowy) uczestnicy mają na ten temat zdanie różne. Szukają potwierdzeń. Zastanowił mnie głos ks. Andrzeja Draguły, liczącego na odwagę młodych, już zamanifestowaną. Że ją utrzymają. I że “świat pozwoli im na dalsze publiczne mówienie o wartościach ewangelicznych i eschatologii. Bo te tematy znalazły obecnie swoje miejsce w publicznym dyskursie i to jest niezwykle ważne! Zaczęliśmy o tym mówić bez wstydu, bez ukrywania, bez zażenowania, bez mrugania okiem. To jest chyba (...) największe osiągnięcie ostatnich dni życia Jana Pawła II. Jeżeli pokolenie JP 2 będzie ciągle obecne w tym publicznym dyskursie (...), to jest jakaś szansa, by miało ono większy wpływ na życie publiczne".
Trochę się boję, czy ta akurat nadzieja wspiera się na mocnym gruncie. Przecież mamy tu już doświadczenie - to nie jest tak, że dopiero od kwietniowych dni “wartości ewangeliczne" weszły w obieg publiczny. Słowa piękne i wzniosłe, słowa wyrażające prawdę też zależą od mówcy i mogą być bezbronne, gdy zechce je spłaszczyć, zdewaluować albo nadużyć. Czy nigdy tak się nie dzieje? Czy teraz nie nastaje wręcz moda na wzniosłość i tendencja do sięgania po wartości jako nowy PR? Nie chcę w tej chwili cytować przykładów, ale przecież znamy takie szpalty, takie programy, takich publicystów radiowych i telewizyjnych. A niepokoi nie tylko to. Niepokoi przede wszystkim, że odwaga głoszenia i apostołowania płynie jakby osobnym nurtem obok nurtów niepokojących i groźnych, tak jakby były od siebie kompletnie izolowane, jakby ten pierwszy nie był w stanie wywrzeć żadnego wpływu na inne, jakby nie mógł czy nie chciał niczego zmieniać, tylko po prostu istnieć. Albo, jakby z odwagi wyznawania wartości płynęła akceptacja działań tymi wartościami usprawiedliwianych, a zaczynających je zdradzać. To Jan Paweł II przecież nauczał, że prawda ma oddziaływać i przekonywać swoją własną siłą, nie środkami jakiegokolwiek przymusu - a czy tak rzeczywiście się dzieje?
Tego właśnie dotyczyła moja skromna uwaga, nie uwzględniona przez Panoramę.
“Pokolenie JP 2"? Wierzę, że jest, pokazało, iż umie się modlić (nie tylko zbierając się na manifestacyjne zebrania masowe, lecz przede wszystkim otwierając kościoły dla szukających skupienia). Teraz jednak przychodzi czas egzaminu ze spraw społecznych. Tak trudnego i wszechstronnego, jak dawno nie doświadczaliśmy. Jeśli są, oni, dzieci Papieża, to teraz muszą zaznaczyć swoją obecność.