Jeszcze mniejszy ruch

Na zachodzie nie dość, że są w bogatszej Polsce, to mają lepszą granicę. My jesteśmy w dziadowskiej Polsce, mamy dziadowską granicę. I jeszcze ją zamknęli.

20.08.2016

Czyta się kilka minut

Straż Graniczna na granicy z Obwodem Kaliningradzkim, Ostre Bardo, lipiec 2016 r. / Fot. Tomasz Waszczuk / PAP
Straż Graniczna na granicy z Obwodem Kaliningradzkim, Ostre Bardo, lipiec 2016 r. / Fot. Tomasz Waszczuk / PAP

Oszukali – mówi Adela Tabaczkiewicz, lat 69, patrząc w ekran. Akurat wiceminister spraw wewnętrznych tłumaczy, dlaczego wstrzymano mały ruch graniczny z Kaliningradem: – Ci, którzy mówią, że będą jakieś straty gospodarcze, powinni rozważyć, co tu jest ważniejsze: bezpieczeństwo czy interesy.

Do niedawna Adela (dla przyjaciół Jolka) wydawała w barze w Gronowie 90 kurczaków dziennie. Wczoraj miała sześć, dziś żadnego. Ogląda telewizję i myśli: „Jakie bezpieczeństwo? Ruskie czołgi powstrzyma to, że mały ruch zabrali?”.

Rolnicy

Grzegorz Morawski dopiero co powiększył restaurację o drugą salę. Kierowcy tam zachodzili, kiedy czekali trzy godziny na granicy w Bezledach. Teraz przejście puste, a on nie ma z czego spłacić kredytu. Do lokalu wchodzi pierwszy dziś klient. Sąsiad, który pracuje w wojsku, ma żonę nauczycielkę. I szczęście. Kto nie jest w budżetówce, ma do wyboru kasę w Biedronce, zasiłek lub granicę.

Kiedyś wszyscy pracowali w PGR-ze. Gdy otworzyli mały ruch, to do ruskich jeździli po garnki, żelazka, kołdry. Rolnicy nagle zostali kupcami. Odnowili domy, płoty odmalowali, kupowali auta.

Grzegorz z żoną Bożeną otworzyli kantor. Pięć kantorów stało obok siebie i wszystkim szło. Tak szło, że Morawscy ruderę po zlewni mleka zamienili w restaurację. Zatrudniali siedem dziewczyn (teraz wszystkie na „kuroniówce” siedzą). Parking, kuchnia – co oszczędzili, wkładali w lokal. Dlatego studiujący w Gdańsku syn musi na siebie sam zarabiać. Młodszy będzie pisał maturę, na razie pomaga przy barze.

W Gronowie nawet kościoła nie było, jak Tabaczkiewiczowie przyjechali spod Chojnic. Dwadzieścia parę lat temu byli tu sami rolnicy. Osiem hektarów taki miał, dwie krówki, żył ze skupu mleka. Adela, jak zobaczyła tę pustkę, to błagała męża, żeby nie zostawali. A on nic. Zamknął fermę lisów, sprzedał dom, kupił starą remizę w Gronowie. I otworzył hurtownię. Pepsi i chrupki – na paletach wszystko stało, jak w magazynie. Ale Ruscy zachwyceni. Tylko zamiast pieniędzmi, chcieli płacić fajkami i spirytusem. Hurtownia ciągnęła pięknie, więc Adela z mężem (świeć, Panie, nad jego duszą) zbudowali bar, a obok postawili parterowy dom.

Do lokalu Jolki wtacza się Janek. Przyjechał do niego syn z Holandii, więc jest impreza. Czy Jolka nie ma może żółtych (Jin-Lingów, ruskich papierosów)? Nie ma, sama dziś kupiła polskie. Pojawia się Bartosz, lat 40, syn Adeli. Po porażeniu mózgowym musi chodzić o kulach. Najlepiej było na początku, wspomina, jak mafia przewoziła mercedesy. Prosto z Niemiec, jeszcze z kablami na wierzchu. To przejście obstawiał Pruszków, w Bezledach rządził Wołomin. Aż w Gronowie przymknęli 20 celników i bal się skończył.

Wokół Gronowa na podwórkach garaże, a w nich telewizory, meble i pampersy. Bo Ruski, jak jedzie na zakupy do Gdańska, ładuje wóz, a rzeczy zostawia przed granicą. Za dwa dni Swietłana weźmie jedną paczkę, później Katia drugą. Na raty przewożą zakupy, żeby nie przekroczyć limitów. Polacy za dniówkę biorą 10 zł od paczki. Teraz ruchu prawie nie ma.

– Już to przerabialiśmy – wzdycha Adela. Po każdej zmianie przepisów było coraz gorzej, dopiero mały ruch graniczny trochę pomógł. MRG to taka wiza, tylko na pięć lat, i łatwiej na niej wjechać. Kosztuje 150 zł, a nie 1300, jak normalna. Mają ją tylko ci, co mieszkają przy granicy. Więc to „niebezpieczeństwo” ministra, z kartą MRG w ręku najdalej by do Olsztyna dojechało.

Ruscy

Do baru Jolki wchodzi Misza. Mówi: „Dawajcie, co jest”. Tu nie ma menu, a Rosjanin wszystko zje, tak mu smakuje nasze jedzenie. Szkoda, że to dziś pierwszy gość z Obwodu.

Rosjanin to najlepszy klient, wzdycha Adela. 20 zł za obiad płaci lekką ręką. Jak jedzie na zakupy, to wykupuje dwa miejsca w autokarze. Na drugie ładuje towar. We wtorki i środy jeździ busem na Warszawę, do Wólki Kosowskiej, w piątki idzie transport na Szczecin. Ruskim się opłaca, bo za zakupy dostają zwrot VAT-u. Ich celnicy robią „dni specjalne”: na chemię, na meble. Wtedy nie patrzą na limity. Trzeba tylko do paczki papierosów włożyć, powiedzmy, 100 euro, wyrzucić obok celnika, i można jechać.

Ruscy najlepiej wiedzą, gdzie są promocje. W małym palcu mają, że dzisiaj w Leclercu taniej pampersy, a jutro w Biedronce przecenią parówki. Pojutrze dzień karkówki po 7,99 zł. W Bezledach nawet specjalnie Biedronkę otworzyli. Autobusy z Obwodu się pod nią zatrzymywały. Dzisiaj stoją tam trzy auta. Nic dziwnego, mówi Bożena, że dziewczyny z Biedronki się boją. Podobno z Netto w Bartoszycach już wyrzucili kobietę z mięsnego.

Do restauracji wchodzi para Rosjan. Jadą po wyprawki szkolne. Narzekają, że polscy celnicy trzymali ich godzinę, choć nie było kolejki. Ich celnicy nie lepsi. Teraz każdą wizę po 10 razy sprawdzają. Wielu Ruskich jest złych, bo pokupowali wczasy w Giżycku, Mikołajkach. W ostatniej chwili dowiedzieli się, że nie wjadą.

Ludzie z Obwodu wozili tirami kwiaty, owoce i na tym się dorobili. Ale prawdziwy szał to było mięso. Tylko że zawsze były na nie limity. Dlatego na parkingu przed restauracją kobiety zawijały mięso w folie, taśmą przyklejały do siebie, na to zakładały płaszcz. Żołądki pakowali w nadkola, pod silnik, w opony. Potem u siebie sprzedawali. To specjalnie dla Ruskich w polskich sklepach zaczęli pakować mięso w torby próżniowe.

Raz Grzegorz patrzy, a kobieta przed lokalem odkleja mięso i wyrzuca do kosza. Bo ją już trzy razy cofnęli. Ich sznaucer olbrzym jadł potem pasztetową przez miesiąc. Albo kupuje Ruski 10 kartonów parówek, zajeżdża przed restaurację, pakuje mięso po całym aucie, a kartony zostawia. Po koszach na śmieci, po lasach Rosjanie upychali te kartony, te mięsa. Tyle tego było, że lisy biegały po wsi z boczkiem w pysku.

Wozaki

Przed bar Jolki taksówką zajeżdża Józef. Zostawia u niej paczkę z sokiem z granatów, kosmetykami. Jak przyjedzie pani z Gdańska, instruuje, to niech płaci w rublach.

Wozak to ktoś taki, tłumaczy Józef, kto przywozi z Obwodu towar i bierze za to 50 zł. Np. kosmetyki z jonami srebra, co tam kosztują 2 zł, a tutaj 20. Albo sandały za 50 zł, a tu chodzą za 300.

Są też „generałowie”. Oni najpierw zrywają tapicerkę, ładują towar w siedzenia i dopiero jadą. Tacy wiedzą, że w bokowcu schowasz 100 ram fajek, czyli 1000 paczek. W nadkole wchodzi 15 kartonów. Jak wykręcisz reflektory w lagunie, to zmieścisz 10 ram. Fajki owinięte folią pakujesz do zbiornika paliwa. Tankujesz tylko 5 litrów, żeby jakoś przejechać. Jin-Lingi w budach przy przejściu kupujesz po 2 zł za paczkę, a sprzedasz w Polsce za 7 zł (ostatnio za 10). Podobnie spirytus, bo pół litra kosztuje w budach 8 zł. Legalnie możesz przewieźć dwie paczki, za każdą więcej płacisz 10 zł. Nawet z mandatami się opłaca. Wystarczy po wsi przejechać: jakie domy i auta stoją. Z czego to kupili, jak tam nikt nie pracuje? Skarbówka do tych rodzin jakoś nie trafia.

Generał wie, kiedy na przejściu siedzi celnik, co odprawia z bagażnika, a kiedy jakiś ch…, co wszystkich ładuje na kanał. Jak jedzie z Obwodu, to deklaruje dwudziestkę (20 litrów), a wyjeżdża na stu i resztę spuszcza u sąsiada w garażu. Wszyscy mają po trzy pasaty, bo pasat ma stulitrowy zbiornik. Niestety, celnicy już się nauczyli je rozkręcać. Modne zrobiły się więc citroeny.
Teraz jeżdżą tylko wozy z rejestracjami NLI albo NIL – Lidzbark Warmiński i Iława. To były ostatnie powiaty, co nie załapały się na strefę MRG i mieszkańcy musieli wyrabiać wizy. Wtedy płakali, teraz świętują.

– Trzeba powiedzieć, że granica ludzi zepsuła – filozofuje Adela, zerkając na „Fakty po Faktach”. Jak szukała pomocy, to nie było komu pracować. Dziewczyna za 1000 zł za ladą nie stanie. Tyle to ona zarobi po trzech kursach do Ruskich. Teraz młodzi zamiast na granicę jeżdżą do Gdańska. Na budowie na czarno mają dwa tysiące.

Grzegorz Morawski nie pozwolił synom jeździć. To nie jest zajęcie dla młodych. Stary, co do emerytury dorabia, to niech sobie jeździ. Ale młody w ten sposób nie nauczy się pracy. Ale też co innego mają tu robić? Wszyscy uciekną do Niemiec?

Pod restaurację podjeżdżają dwa audi. Panowie w bluzach adidasa zamawiają kawy. Głośno myślą: – Teraz celnicy mają 200 aut na zmianie. Kiedyś mieli 1200. A limity wozów do sprawdzenia te same. Żeby pracy nie stracić, biorą na kanał co trzecie auto. Dlatego wiele osób, także Ruskich, nie chce robić wiz.

Drogą przejeżdża wóz celników z Olsztyna. Czarni, czyli tacy, co robią dodatkowe kontrole. Młodszy przygląda się i krzyczy: – W. będzie na zmianie! To on, k…, nie jedzie w takim wypadku. Ale drugi tłumaczy: – Przecież na nas czekają. Dopijają kawę i ruszają.

Przedsiębiorcy

Grzegorz szykuje podanie o odroczenie podatku. Na jego gust to granica już nie wróci do normy. Zostało tylko czekać na komornika. Hurtownicy i dostawcy też dostają po d… Wcześniej Morawscy brali parówki, bułki dwa razy w tygodniu. Teraz zamawiają od wielkiego dzwonu.

Wymyślili, że przerobią lokal na sklep całodobowy. Tylko że to kolejne koszty. Tymczasem dostali rachunek za prąd na 2700 zł. Od trzech godzin nie mieli gości, ale Bożena poczeka jeszcze do północy. Żeby klienci o nich nie zapomnieli.

Adela siedzi i liczy. Za prąd 600 zł, kredyt 880 zł, leki dla Bartka, progi trzeba w samochodzie wymienić. Idzie zima, muszą kupić drewno na opał. 500 zł za przyczepkę. Do tego jej ubezpieczenie na życie: 150 zł.

Jak zsumuje jego rentę i swoją emeryturę, wyjdzie 1300 zł. Mało. Trzeba będzie wyjechać – rzuca Bartek, ale mama patrzy pobłażliwie: – Gdzie niby?

– A co, w pustym barze będziesz siedzieć? – pyta Bartek. – Jakoś to będzie – wzdycha Adela i włącza TVN24. Jeszcze raz posłucha, czemu bezpieczeństwo wygrywa z interesami. ©

BARTOSZ JÓZEFIAK jest studentem Polskiej Szkoły Reportażu.

MAŁY RUCH GRANICZNY Z UKRAINĄ I ROSJĄ został wstrzymany na czas warszawskiego szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży. Po zakończeniu obu imprez sytuacja na granicy z Ukrainą wróciła do normy, natomiast – jak tłumaczy wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński, „jeśli chodzi o Rosję, to nie ustały dotychczas przyczyny związane z naszym bezpieczeństwem, które były powodem zawieszenia tego małego ruchu granicznego”. Umowa o MRG z Rosją obowiązywała od lipca 2012 r., obejmując cały obwód kaliningradzki oraz część województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2016