Jednak nie są ze świata

Stosunek do relacji z państwem przechodził w Kościele ewolucję – dziś zwycięża model „przyjaznego rozdziału”. Zanim zaczniemy dyskusję, czy znów należy go zmienić, przypomnijmy kilka kwestii zasadniczych.

26.03.2012

Czyta się kilka minut

 / fot. Grażyna Makara
/ fot. Grażyna Makara

Gdyby na stanowisko prezydenta RP kandydowali: praktykujący katolik, ortodoksyjny Żyd, praktykujący wyznawca islamu i Aleksander Kwaśniewski, to – choć powszechnie twierdzimy, że wyznanie jest sprawą osobistą – prawdopodobnie wygrałby ten ostatni, jako wyznaniowo obojętny. I to mimo przestróg pewnego biskupa z początku lat 90.: „Nieraz mówię i nadal będę powtarzał: katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmanina, Żyd na Żyda, mason na masona, komunista na komunistę...”.

Co mówią liczby?

Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego z 2010 r. 34 mln Polaków było ochrzczonych w Kościele katolickim – to 89,01 proc. ludności Polski. Choć od chwili, gdy sporządzano ten bilans, minęło trochę czasu, proporcje zmieniły się zapewne niewiele – ok. 2 proc. ludności jest innego wyznania niż katolickie, a ok. 7 proc. nie przyznaje się do żadnego wyznania (niezdecydowani, niewierzący, obojętni). Według różnych danych od 41 do 58 proc. katolików to osoby systematycznie praktykujące. 55 proc. Polaków identyfikuje się z Kościołem; mówią o sobie: „Jestem wierzący i stosuję się do wskazań Kościoła” (sondaż CBOS z 2007 r.). Ale coraz więcej podkreśla subiektywny charakter swojej wiary: „Jestem wierzący na swój własny sposób” (w 2007 r. było to 39 proc.).

Dalej: 60 proc. Polaków uważa, że Kościół za bardzo angażuje się w politykę. 48 proc. Polaków akceptuje stosowanie środków antykoncepcyjnych. 57 proc. uważa, że przerywanie ciąży jest zawsze złe i nigdy nie może być usprawiedliwione; reszta jest skłonna przyjąć jakieś usprawiedliwienia, a 4 proc. uważa, że w aborcji nie ma nic złego.

Obok statystyk mamy także ocenę wewnętrzną. Jesienią 2011 r. metropolita warszawski, kard. Kazimierz Nycz, pisał do księży, że „proces odchodzenia dokonuje się w całym kraju, a zwłaszcza w dużych miastach. Wydaje się, że zbyt długo myśleliśmy o tym, że dom Kościoła skupia 95 proc. Polaków. (...) Nasze pokolenie kapłańskie zostało, jak się wydaje, dobrze przygotowane do pracy duszpasterskiej, gorzej natomiast do ewangelizacji, czyli pozyskiwania zagubionych dla Chrystusa. (...) Księża idą do klas szkolnych z katechezą, która jest głoszeniem Słowa Bożego, a więc idą jako duszpasterze. Tymczasem połowa uczniów potrzebuje nie tyle katechezy, lecz raczej ewangelizacji od podstaw”.

Dlaczego Kościół traci?

W 1989 r. Kościół wchodził w nową rzeczywistość z ogromnym autorytetem – jako ofiara szykan i prześladowań, obrońca praw człowieka, ważny uczestnik dokonujących się przemian. No i Kościół – to był Jan Paweł II. Teraz, po przeszło 20 latach, sytuacja jest inna. Mówi o tym choćby sukces Ruchu Palikota podczas ubiegłorocznych wyborów czy dość chamska, antyreligijna manifestacja pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w 2010 r. Coraz powszechniejsza jest też opinia, że Kościół katolicki cieszy się nadmiarem przywilejów. Rośnie podejrzliwość wobec jego finansów. Jego głos w sprawach moralnych – in vitro, aborcja, antykoncepcja, związki homoseksualne, poszanowanie dla symboli religijnych itd. – bywa odbierany jako zamach na wolność człowieka.

Kościół zdaje się tracić poparcie w społeczeństwie – to dlatego propozycje zmian w Funduszu Kościelnym wielu komentatorów uznaje za przejaw „piarowskiej” działalności rządu, obliczonej na pozyskanie nowych zwolenników dla PO. „To jest proces niezależny od niczyich intryg czy planów politycznych – tłumaczy jednak Adam Michnik – i szukanie jakiegoś ukrytego spisku, planu antykościelnego, o czym można przeczytać najwyraźniej w pismach związanych ze środowiskiem Radia Maryja i co trafia do dużej części duchowieństwa, jest całkowicie fałszywą drogą”. Skąd więc bierze się bunt wobec Kościoła? Zdaniem Michnika, „mamy państwo, w którym funkcjonuje silny Kościół katolicki. Kościół uzyskał bardzo wiele przywilejów, a jego istotna część wciąż przemawia językiem obrońców [Okopów] Świętej Trójcy. Komentatorzy w duchu Radia Maryja dowodzą, że katolicy są już nieomal stawiani przed plutonami egzekucyjnymi i prześladowani. To jakiś absurd, który całkowicie nie liczy się ze zdrowym rozsądkiem słuchaczy”.

Kwestia szczerości świadectwa

A więc – winne miałyby być siła i przywileje? Już na Soborze Watykańskim II Kościół od przywilejów się odżegnał. „Nie pokłada swoich nadziei w przywilejach ofiarowanych mu przez władzę państwową; co więcej, wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych, skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa, albo że nowe warunki życia domagają się innego układu stosunków” – mówi soborowa Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes” (KDK, 76). Jeśli rzeczywiście one (przywileje) „podważają szczerość świadectwa”, wówczas Kościół powinien się ich wyrzec. Niewątpliwie, potrzebna jest debata o tych przywilejach – rzeczywistych według jednych, wydumanych według drugich.

Inna odpowiedź: przyczyną jest „za dużo państwa”. To wszechobecne państwo wciąga ludzi Kościoła do gry, Kościół zaś, chcąc pełnić swoją misję, nie może uniknąć wchodzenia na nie swój teren. Tak pisze prof. Michał Wojciechowski, świecki teolog i biblista: „Porównując zasadnicze funkcje państwa oraz religii czy Kościoła, nie dostrzegamy szerszego pola do konfliktu. Kościół nie musi się zajmować bezpieczeństwem zewnętrznym i wewnętrznym kraju, a państwo nie ma powodu, by wkraczać w stosunek człowieka do Boga i stanowić zasady moralne”. I dalej: „Konflikt zaczyna się wtedy, gdy te społeczności wychodzą poza swój teren. Może się to przytrafić obydwóm. Obecnie mamy do czynienia z bardzo rozrośniętym państwem, wkraczającym w praktycznie wszystkie sfery życia. Problem ten towarzyszy całym czasom nowożytnym, a w sferze religii przejawił się m.in. w przekształcaniu Kościoła w organ państwa, jak w carskiej Rosji, Szwecji czy Anglii, oraz w forsowaniu odgórnej laicyzacji, jak we Francji”.

„Przyjazny rozdział”: co to znaczy?

Stosunek do relacji z państwem przechodził w Kościele znamienną ewolucję. Jeszcze Pius IX w „Syllabusie”, załączonym do encykliki „Quanta cura” z 1864 r., potępił twierdzenie, że „Kościół ma być oddzielony od państwa, a państwo od Kościoła”.

Dziś Kościół preferuje model „przyjaznego rozdziału” – czy też, precyzyjniej rzecz ujmując, „autonomii państwa i Kościoła”. Mówi o tym soborowa Konstytucja „Gaudium et spes”: „Kościół, który z racji swego zadania i kompetencji w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym, jest zarazem znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej. Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne” (KDK 76).

Autonomia nie wyklucza troski o „dobro wspólne społeczeństwa”. Tu jest przestrzeń dla konstruktywnej współpracy Kościoła i państwa. Przypomniał o tym niedawno Benedykt XVI w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego w Watykanie (10 grudnia 2011 r.): „Chciałbym (...) jeszcze raz powiedzieć z mocą, że religia nie jest dla społeczeństwa problemem, że nie jest ona czynnikiem wywołującym zaburzenia lub konflikty. Chciałbym powtórzyć, że Kościół nie dąży do uzyskania przywilejów ani do tego, by ingerować w sprawy obce swojej misji, lecz do tego, by po prostu ją wypełniać. Istnieją państwa wyznaniowe, skrajnie świeckie oraz te, w których udało się wypracować harmonijną koegzystencję”.

Napięcia nigdy nie znikną

Udoskonalając ramy prawne stosunków między państwem a Kościołem, trzeba o tym wszystkim pamiętać.

Ale nie można też oczekiwać od Kościoła, że z racji koniunkturalnych wyrzeknie się swojej tożsamości. Żadne rozwiązania prawne nie zmuszą go do zaaprobowania aborcji, małżeństw homoseksualnych, selekcji embrionów itd. Kościół nie zaakceptuje też zamknięcia i skupienia na własnych tylko sprawach. Powołując się na prawo naturalne, będzie się wypowiadał w kwestiach moralnych, traktując to jako swoją misję. Napięcia z państwem nie znikną, zwłaszcza w epoce dominowania pragmatycznej biurokracji.

Zresztą, te napięcia są potrzebne. Głos Kościoła może bowiem chronić przed pospiesznym podejmowaniem niefortunnych decyzji. Wszystko zależy od tego, co jest przedmiotem sporu. Bo jeśli jest tak, jak się nam zarzuca, że „w polskich warunkach działania Kościoła nierzadko polegają na wskazywaniu fałszywych wrogów, umacnianiu nacjonalizmu i atakach na inaczej myślących. [Jeśli] katolicyzm w przestrzeni publicznej często sprowadza się z jednej strony do legitymizacji poczynań polityków przyznających się do Kościoła, z drugiej, do pewnych form teatralności i rytualności” – pożytku to nie przyniesie.

Źle będzie, jeśli my, katolicy, będziemy bardziej obrońcami Kościoła-instytucji, jego władzy, majątku i politycznych wpływów niż świadkami miłosiernego Chrystusa i Jego królestwa, które nie jest z tego świata. Nie znaczy to, że nie mamy bronić instytucji przed niesprawiedliwościami, dyskryminacją, pomówieniami. Mamy bronić, lecz pamiętając, że nie zawsze wygrana w Trybunale Konstytucyjnym przysporzy nam wiarygodności.

„Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała, i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata” (z „Listu do Diogneta”).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2012