Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Książki żyją swoim życiem. W życie jednej z nich włączam się dopiero teraz, bo po ukazaniu się „Maxima culpa” Ekkego Overbeeka okazało się, że „albo święty, albo zbrodniarz” – Karol Wojtyła, Jan Paweł II jest poszukiwany. Zaczynam od tej wziętej w cudzysłów alternatywy, bo mówimy o człowieku, który najdłużej ze wszystkich Polaków wierzył, że wymyśliliśmy sposób na nowy ład świata – solidarność. Natchnioną Ewangelią alternatywną więź społeczną. Z bólem się z tym romantycznym projektem żegnał (pielgrzymka w 1991 r.), gorzko i pewnie długo godził, że wizja – wizją, ale polityka – polityką, a życie – życiem. Byłbym pewnie do tego nie wracał, gdyby nie fakt, że okazał się dzisiaj postacią służącą do dzielenia Polaków, jak nikt dotąd w III RP. Sprawa Wałęsy to był przy tym drobiazg.
Inne czasy, trochę inne podziały – media społecznościowe były w powijakach, a polityka gryzła się w język. No i jednak tamte spory były ograniczone pokoleniowo. Teraz zbieramy żniwo robienia z niego idola wszystkich pokoleń, a czasem – zasłony dla szemranych interesów. Tyle razy pisaliśmy tu o polskim Kościele bez wizji i bez głowy, zawieszonym wyłącznie na autorytecie „świętego papieża”, przydającym sobie z jego powodu wzniosłości i klasy. Kult był często czysto rytualny, wtedy zawsze prosi się o szyderstwo. Politykom to nie przeszkadzało, sami się grzali światłem „największego Polaka w historii”, czyniąc z niego pośmiewisko na swoją skalę. Dziś powielają ten chwyt, czekając doraźnej korzyści. Wybory blisko.
Zapomnijmy o nich na chwilę. Moje pierwsze wspomnienie, które wiąże Jana Pawła II z tą sprawa? Spotkanie z biskupami Stanów Zjednoczonych. Jasno powiedział, co myśli o przestępstwach duchownych. Przekazał ich badanie Kongregacji Nauki Wiary. Stolica Apostolska weszła wtedy w tę sprawę nieodwracalnie.
CO WOJTYŁA WIEDZIAŁ NAPRAWDĘ: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>
Ale nie o tym jest książka, chodzi w niej o zachowanie arcybiskupa krakowskiego Wojtyły, który był skłonny przyjmować deklaracje gotowości poprawy kapłanów dokonujących przestępstw seksualnych. Overbeek ocenia to krytycznie, Wojtyła ludzi traktował poważnie, czując się za nich odpowiedzialny. Jak postępował? Z książki „Maxima culpa” nie dowiemy się tego, bo dziennikarz nie miał dostępu do archiwów krakowskiej kurii (ponoć nawet nie prosił o nie). Oparta przede wszystkim na esbeckich archiwach praca nie jest tu wystarczającą odpowiedzią. Jednak przypadki w książce omówione stawiają czytelnika przed poważnym pytaniem, czy wyrozumiałość brała górę nad sprawiedliwością, wiara w przemianę nad ponurym realizmem? Nic nie wiemy o decyzjach surowych, być może dane na ich temat są w archiwach archidiecezji. Ale książka Overbeeka nie jest o Kościele, choć jest o nadużyciach seksualnych. O wszystkim, co się w Kościele dzieje, w esbeckich dokumentach po prostu nie pisano, bo nie miało to operacyjnego znaczenia, a także dlatego, że wszystkiego nie wiedziano.
Czy „Polski Papież” rzeczywiście był, jak pisał w poprzednim numerze Artur Sporniak, zaślepiony „wyidealizowaną i odklejoną od rzeczywistości etyką norm”? Czy „mistyczno-klerykalne postrzeganie Kościoła i kleru powodowało, że nie dostrzegał ciemnej strony w człowieku, który nosił koloratkę, a co dopiero piuskę”? Nie sądzę, nie mieści mi się to w głowie, ale widzę, że instytucja się chwieje, zdaniem wielu wręcz wali. Nie ma co płakać ani drżeć ze strachu. Będzie żyć, ale zupełnie inaczej. Popatrzmy tylko, ileśmy wbudowali własnych, ludzkich pomysłów w pomysł Pana Boga. ©℗