Jak się tego nie da zrobić

Jeżeli wziąć za dobrą monetę przechwałkę Piotra Tymochowicza, że każdego potrafi wypromować na polityka, mamy do czynienia z filmem, który od pierwszej do ostatniej minuty zaprzecza tej tezie.

04.12.2006

Czyta się kilka minut

Piotr Tymochowicz /
Piotr Tymochowicz /

Zaczynamy od scen selekcji ochotników, z których większość jest wykluczana z dalszej zabawy, w trakcie widzimy kolejnych bohaterów rezygnujących ze szkolenia, a kończymy z jednym wytrwałym, który zrobił wszystko, czego chciał od niego Tymochowicz, poza jednym: odniesieniem sukcesu w polityce. Więcej, widzimy go w fenomenalnej scenie rozmowy z Jackiem Hugo-Baderem, dziennikarzem "Gazety Wyborczej", w której zupełnie się "sypie", wypadając z roli chłodnego, przekonanego o swojej racji polityka.

Adepci sztuki manipulacji są intensywnie uczeni mowy ciała i gestykulacji, sztandarowego "produktu" Tymochowicza, która ma wzmacniać siłę ich oddziaływania. I umiejętności tej nie wykorzystują nawet przez minutę, głównie dlatego, że wszystkie ich wystąpienia aranżowane są w sytuacjach, które im to utrudniają - z mikrofonem bądź tubą w ręku albo na mównicy. Nota bene naturszczykiem mającym największą szansę zrobić karierę publiczną była w filmie osoba, która nie spędziła na treningu ani sekundy. W pewnym momencie kamera prowadzi nas do studia Radiostacji, gdzie uczniowie Tymochowicza zachęcają młodych ludzi do założenia "ruchu kreatywnej rewolucji". Przed siedzibą radia zjawia się kilkanaście osób, z których jedna zostaje zaproszona do środka. Dziewczyna, która pojawia się przed mikrofonem, jest komunikatywna, naturalna, wiarygodna, zaangażowana, nie zdradza objawów obsesji. Jest, po prostu, sympatyczna. Jedyną przeszkodą w rozpoczęciu przez nią kariery politycznej mógłby być młody wiek, słusznie budzący u wyborców podejrzenie naiwności.

Uczniowie czarnoksiężnika

Dokument Łozińskiego pokazuje na przykładzie polityki, jak wygląda nauczanie sztuki wystąpień publicznych i oddziaływania na ludzi. Tu, rzecz jasna, rodzi się pytanie, gdzie kończy się dopuszczalne wpływanie na opinie i postawy, a rozpoczyna niedopuszczalna manipulacja. Nim jednak zaczniemy wytyczać granice, skupmy się na samej umiejętności.

Codziennie świadomie oddziałujemy na innych - żona dziękuje mężowi za naprawienie kranu, pracownik mówi szefowi, że dobrze wypadł wczoraj w radiu, lekarz straszy pacjenta konsekwencjami palenia. W niektórych zawodach - nie tylko polityka, ale także np. handlowca - jest to szczególnie pożądana umiejętność i dlatego się jej uczy. Co więcej: w wielu krajach umiejętności skutecznego i komunikatywnego występowania publicznie zdobywa się w szkole; od czasu, gdy elementem matury jest prezentacja, także w Polsce.

O tym, że w polskiej szkole uczy się takich umiejętności od niedawna, możemy się przekonać, porównując wystąpienia polityków polskich i amerykańskich bądź zachodnioeuropejskich. Przepaść kompetencyjna między Polską i Zachodem dotyczy w tym zakresie nie tylko polityków, ale i biznesmenów czy naukowców. A przecież, jako wyborcy, oczekujemy od polityków, że będą mówili do nas komunikatywnie i przekonująco, słusznie uważając, że w ten sposób okażą nam szacunek.

Jest tylko jeden punkt, którego film nie pokazuje, mimo że jest on zasadniczym elementem tego rodzaju edukacji (chociaż chyba nie w wydaniu Tymochowicza). Przeważnie zaczyna się ona od diagnozy oraz autodiagnozy silnych i słabych stron trenowanego - także w odniesieniu do tego, co ma do powiedzenia. Następnie pracuje się nad wzmocnieniem stron silnych i korygowaniem błędów, czasem także ukrywaniem cech, zachowań i opinii niepożądanych. Inne podejście - uczenie sztuczek, które pozwolą nam zagrać wszystko - wymagałoby bowiem studiów aktorskich, a i tak nie dawałoby gwarancji sukcesu. Klęskę podejścia Tymochowicza dokument Łozińskiego pokazuje świetnie: jedyny bohater, który przeszedł jego trening, jest na końcu tak śmieszny i żałosny, że aż budzi współczucie.

Nie oznacza to oczywiście, że w polityce i innych specjalnościach techniczna strona oddziaływania na publiczność jest niepotrzebna. Dobrym przykładem jest zaimprowizowany przez uczestników szkolenia happening przeciwko wojnie w Iraku, który nie przybrałby takiej skali bez podgrzewających atmosferę wodzirejów. Jednak osobą najbardziej przekonującą był Irakijczyk, który ze łzami w oczach mówił o swoim sprzeciwie wobec wojny.

Dokument pokazuje polską politykę zza kulis i w nieco krzywym zwierciadle. Można byłoby mieć o to pretensje, ponieważ dystansowanie się obywateli do polityki nie wzmacnia demokracji, jednak rodzimej polityce i politykom chyba nic już nie może zaszkodzić... Niezwykle ważne jest natomiast, że publiczność poznaje techniki perswazji, dzięki czemu może się skutecznie bronić przed manipulacją. Potrafią to już "dorośli" politycy pokazani w obrazie Łozińskiego - Andrzej Lepper czy Leszek Miller, którzy nie wypadają specjalnie źle i w większości przypadków ich doświadczenie i wrodzone zdolności pozwalają im sprawnie poradzić sobie z manipulacją, której są poddawani przez Tymochowicza i jego uczniów.

Co kupi "ciemny lud"?

Zasadniczą kwestią, przed którą stawia nas "Jak to się robi?", jest problem moralny związany ze stosowaniem technik oddziaływania na ludzi. Umiejętność występowania publicznie i perswazji jest narzędziem, podobnie jak młotek czy siekiera. Nie trzeba czytać "Zbrodni i kary" Dostojewskiego, by wiedzieć, że za pomocą siekiery można zrobić krzywdę. Nie skłania to jednak władz do wprowadzenia nakazu uzyskiwania pozwoleń na posługiwanie się siekierą; wystarczy wiedzieć, do czego używać jej nie wolno. Podobnie jest z umiejętnością oddziaływania na innych.

Pierwszą granicą jest tu na pewno ukrywanie intencji i interesów, które się reprezentuje. Zakładamy bowiem, że osoba, która wie, w jakim interesie występujemy, ma szansę wyłuskać nasze argumenty spośród zastosowanych przez nas technik. Z tego punktu widzenia w filmie były co najmniej dwie sytuacje, przy których czułem dyskomfort moralny. Pierwsza, gdy adepci Tymochowicza ćwiczyli umiejętności na kombatantach i osobach niepełnosprawnych. Żaden profesjonalista nie powinien sobie na coś takiego pozwalać; chyba że publiczność dowie się, w czym uczestniczyła. Nie miałem natomiast takiego poczucia, kiedy trening przeprowadzano na młodzieżówce SLD. Nie tylko z tego powodu, że występujący poniósł klęskę; politycy, także młodzi, muszą zakładać, że w każdej sytuacji mogą być obiektem perswazji.

Drugą granicą dla stosowania technik perswazyjnych powinno być niezwykle ostrożne i uzasadnione ważnym interesem społecznym stosowanie ich wobec osób, które nie mają szansy, aby takiej oceny kompetentnie dokonać - szczególnie dzieci lub osób upośledzonych. Niektórzy "spin doktorzy" (jak Amerykanie nazywają speców od manipulacji politycznej) uważają, że "ciemny lud" można przekonać o wszystkim. Jestem jednak przekonany, że w odniesieniu do dorosłej, nawet słabo wykształconej publiczności taka sztuka na dłuższą metę się nie udaje. Większości, o czym właśnie przekonuje się George W. Bush, nie da się oszukiwać przez długi czas.

***

Na film na pewno warto się wybrać i na pewno warto o nim rozmawiać. Dyskusja ta powinna jednak wychodzić poza konstatacje o podłej jakości polskich polityków i polityki, od której ludzie przyzwoici, kierujący się podstawowym instynktem moralnym, powinni trzymać się z daleka. Lepiej byłoby, gdybyśmy rozmawiali o tym, w jaki sposób "otrzepywać" przekazy polityczne z treści perswazyjnych. Może byłby to dobry temat na lekcje wychowania obywatelskiego.

RAFAŁ SZYMCZAK jest dyrektorem w agencji PR Profile, członkiem Rady Etyki PR; w latach 2002-05 był prezesem Związku Firm PR. Jest stałym współpracownikiem "TP".

O filmie "Jak to się robi" pisała także .

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2006