MDIgate

Rafał Szymczak, prezes związku firm PR, wspólnik w agencji PR profile, wykładowca w instytucie dziennikarstwa UW.: Gdyby MDI należała do mojej organizacji branżowej, z przyjemnością rozpocząłbym procedurę jej wyrzucenia.

24.09.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Archiwum prywatne
/ Fot. Archiwum prywatne

Media, nie tylko w Polsce, są w trudnej sytuacji ekonomicznej i przestają dostarczać odbiorcom istotnych treści. Jak do tego doszło? Wbrew obiegowej opinii, głównym winnym nie jest internet, tak jak za straty wywołane powodzią nie jest odpowiedzialna chmura deszczowa. W dużym stopniu winni są właściciele i wydawcy mediów, systematycznie obniżający jakość swoich produktów, częściowo także czytelnicy, dający sobie wmówić, że wartościową treść można mieć za darmo, a częściowo dziennikarze, nie dość skutecznie broniący standardów swojego zawodu. Warto widzieć też belkę we własnym oku. Zatem muszę przyznać, że i branża PR ma w korodowaniu mediów swój udział.

Gdy brakuje na chleb, łatwiej się chodzi na kompromis z zasadami. W mediach można dziś kupić bardzo wiele – od milczenia o niecnych uczynkach reklamodawcy do wzmianki o produkcie w edytorialu. Media „ratują miejsca pracy”, umożliwiając ukrytą reklamę na łamach. Słabo opłacani i mało doświadczeni (ze względu na oszczędności) dziennikarze widzą te praktyki wydawców i łatwiej im usprawiedliwiać własne odpuszczanie standardów, a czasem po prostu korupcję.
To są idealne warunki do uprawiania profesji wykonywanej przez koleżanki i kolegów z MDI. Jak wskazują publikacje „Tygodnika” i informacje dochodzące do mnie innymi kanałami, wzbogacili oni zestaw standardowych działań public relations, np. zamówienie ekspertyzy, o działania mniej konwencjonalne, np. zastraszanie. Jakie to świadectwo wystawia innym PR-owcom, pokazuje zaprzyjaźniony ze mną były dziennikarz, przyrównując na Facebooku mój zawód do uprawiania seksu za pieniądze (użył dosadniejszego określenia).

Tymczasem mój zawód można porównać raczej do zawodu prawnika – reprezentujemy naszych klientów przed sądem opinii publicznej i mediów. Sąd ten jest mniej sformalizowany, ale jego wyroki mogą być bardziej bolesne. Reprezentacja taka zatem naprawdę się przydaje.
Oczywiście prawnik, który korumpuje sąd albo zastrasza świadka, powinien stracić miejsce w palestrze. Niestety, MDI nie należy do mojej organizacji branżowej, bo z przyjemnością rozpocząłbym procedurę wyrzucenia ich z hukiem. Z przyjemnością głównie dlatego, że pełniłoby to funkcję prewencji. Nie jestem bowiem na tyle naiwny, aby wierzyć, że to jedynie czarna owca zeszła na złą drogę. Sytuacja, gdy w mediach można kupić bardzo dużo, jest dla PR-owców niezwykle kusząca.
Oczywiście istnieje zasadnicza różnica pomiędzy rajfurzeniem 17-latki a udzieleniem doświadczonej kokocie odpowiedzi na pytanie, gdzie może znaleźć klienta. Chodzi jednak o to, żeby tę granicę wyraźnie postawić. Nie wszyscy, którzy mój zawód uprawiają, potrafią to zrobić. Niestety, nie jest to profesja regulowana i każdy na wizytówce może sobie napisać, że jest konsultantem PR. Dlatego jestem „Tygodnikowi” wdzięczny za wywołanie mojej branży do tablicy. Będziemy bardziej zmotywowani do pilnowania standardów w zawodzie.
Ale mam też naiwną nadzieję, że „MDIgate” przyczyni się choć trochę do poprawy sytuacji w mediach. Nadzieję jako obywatel, bo znam kraje, w których media działają tak, jak polskie mogą już za chwilę. Najbliższy przykład możemy znaleźć na Ukrainie. Hipoteza, że ma to wpływ na jakość tamtejszej demokracji, wydaje się uzasadniona.

Pięć lat temu twierdziłem, że w ciągu 5-10 lat „Tygodnik” zostanie jednym z najważniejszych tygodników opinii. Dziś podtrzymuję swoje zdanie z prostego powodu: to my, czytelnicy, kupując gazetę, przynosimy większość jej przychodów. „Tygodnik” nie jest zatem podatny na szantaż ekonomiczny, jak wiele innych tytułów, i może sobie pozwolić na publikację taką jak o MDI. Jeżeli chcemy, aby media były lojalne wobec nas, a nie reklamodawców, musimy za nie płacić więcej i nie obrażać się na to, że pismo kosztuje 6,90 zł.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2013