Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To, co wyróżnia tę sprawę, to reakcja władz zakonnych. Opactwo wydało 13 lutego obszerne wyjaśnienie. W kwietniu 2017 r. klasztor „został poinformowany, że istnieje podejrzenie”, iż o. Artur W. w przeszłości dopuścił się „molestowania seksualnego na osobie dorosłej”. Zgłaszająca to kobieta nie wniosła sprawy do prokuratury, mimo to mnicha zawieszono w obowiązkach. Przeprowadzono wewnętrzne dochodzenie (nie potwierdziło podejrzeń), a kobieta została „objęta przez opactwo opieką psychologiczną”.
O molestowaniu dziewczynki z tynieckiej podstawówki opowiedziała we wrześniu 2019 r. przełożonym o. Artura jej rodzina, trzy dni później opactwo wysłało doniesienie do prokuratury. Rodzinie „zaoferowano wszelką dostępną pomoc”, a wobec mnicha „utrzymano ograniczenia: nie mógł przewodniczyć mszy, głosić kazań, rekolekcji, spowiadać, udzielać komunii; nie miał kontaktu z gośćmi opactwa”.
Na koniec benedyktyni zaapelowali, by do prokuratury i władz klasztornych zgłaszały się osoby wiedzące o „możliwych nadużyciach seksualnych” popełnionych przez tynieckich mnichów. Podkreślili „gotowość do wysłuchania i wspierania osób, które mogły doświadczyć jakiejkolwiek przemocy. Dobro pokrzywdzonych i ujawnienie pełnej prawdy na temat stawianych oskarżeń są dla nas najwyższym priorytetem”.
To radykalnie inny język niż powtarzane na ogół zapowiedzi obrony przez podejrzanego swojego dobrego imienia czy podkreślanie – jak po reportażu o bp. Szkodoniu – że wiernym jest przykro, kiedy słyszą oskarżenia kierowane wobec swego pasterza. Benedyktyni postawili na ochronę ofiar. ©℗